Awaria na Orlenie przy ul. Hrubieszowskiej. „Najpierw zapaliła się kontrolka „check engine”, a następnie samochód zaczął się dławić”
Pan Paweł zatankował auto na stacji paliw Orlen przy ul. Hrubieszowskiej na Gumieńcach w minioną sobotę. Jak mówi, na dystrybutorze nie było informacji o awarii, ale już po odjechaniu kilkuset metrów od stacji paliw, pojawił się problem z samochodem.
– Tankowałem około godziny 13:00. Najpierw zapaliła się kontrolka „check engine”, a następnie samochód zaczął się dławić. Nie skojarzyłem, że to kwestia paliwa, bo na Orlenie tankuję od wielu lat i taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Na stację udałem się ponownie dzień później i tam umieszczona została kartka, że dystrybutor jest nieczynny. Zostałem poinformowany, że poszkodowanych jest więcej – tłumaczy w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl.
Kierowniczka stacji przy ul. Hrubieszowskiej w Szczecinie wytłumaczyła naszemu czytelnikowi, że doszło do awarii, w wyniku której do zbiornika z paliwem dostała się spora ilość wody. Poszkodowanych miało zostać nawet ponad 30 osób. Pan Paweł złożył reklamację. Mężczyzna otrzymał gwarancję uregulowania kosztów, ale sprawa może nie być taka prosta.
– Odstawiłem auto do serwisu. Wyczyszczono układ paliwowy. Odebrałem samochód i niestety po przejechaniu krótkiego odcinka znowu była awaria. Obawiam się, że doszło do uszkodzenia silnika – dodaje mężczyzna.
„Czekałem na lawetę ponad 5 godzin. Podobno zepsuło się kilkanaście samochodów prawie w tym samym momencie”
Kolejny poszkodowany, z którym rozmawiał portal wSzczecinie.pl, przyznaje, że sytuacja z weekendu nie mieści mu się w głowie. Jak mówi, otrzymał informację ze stacji paliw, że powodem awarii jest nieszczelna pokrywa studzienki, która doprowadziła do tego, że do zbiornika dostała się ogromna ilość deszczówki.
– Mój samochód od trzech dni stoi w salonie. Próbowali go uruchomić i nic nie dało rady. Straszna sytuacja i ogromne straty – mówi Pan Piotr. – Ujechałem 1,5 kilometra i samochód stanął. Sytuacja była naprawdę ciężka, bo czekałem na lawetę na ulicy ponad pięć godzin. Podobno zepsuło się kilkanaście samochodów prawie w tym samym momencie, do mnie laweta jechała spod Koszalina – dodaje.
Poszkodowanych kierowców może być znacznie więcej – na jednym ze szczecińskich forów internetowych głos zabrało już kilkanaście osób, które tego dnia zatankowały samochód i przyznają, że auta wymagały pilnych napraw.
– Sprawę, rzecz jasna, zgłoszę do Państwowej Komisji Handlowej i UOKiK. Będę się ubiegał o odszkodowanie – mówi nam jeden z poszkodowanych.
Komentarze
45