Trzy główne ulice, kilka mniejszych, jeden sklep, poczta, apteka i niewiele ponad tysiąc mieszkańców w jednorodzinnych domach. Na najmniejsze szczecińskie osiedle wchodzimy zielonym wąwozem od strony jeziora.
– Nasze osiedle jest unikatem na skalę Polski. Położone nad jeziorem i otoczone lasem, a jednocześnie znajdujące się tak blisko centrum dużego miasta – mówi nasza przewodniczka, Iwona Trzaska z Rady Osiedla Głębokie-Pilchowo. – Największą wartością są sąsiedzi. Tworzymy świetną społeczność, która potrafi sobie pomagać, a jak trzeba, to i walczyć o swoje.

„Chcieli ją zmienić w jakąś dolinę krokodyli i delfinów”
Tak było choćby w 2008 roku, gdy miasto chciało zlikwidować szkołę przy ul. Jaworowej. Tłumaczono, że na starzejącym się osiedlu jest coraz mniej dzieci. Mieszkańcom się to nie spodobało. Zebrali się w ciągu doby, by powołać stowarzyszenie, które przejęło od magistratu zarządzanie placówką.

Wcześniej, na przełomie lat 70. i 80., nie zgodzili się, by w sąsiedniej Dolinie Siedmiu Młynów wybudowano ogród zoologiczny. Tłumaczyli, że przejmie on wody rzeki Osówki na swoje potrzeby, co w konsekwencji przyspieszy wysychanie Jeziora Głębokiego.
– Chcieli zamienić Dolinę Siedmiu Młynów w jakąś dolinę krokodyli i delfinów – komentuje prześmiewczo Iwona Trzaska. – Pomysłodawcy uspakajali, że trzeba wyciąć „tylko” 40 hektarów lasu. Osiedlowi społecznicy nie mogli zablokować tego projektu na szczeblu lokalnym, więc delegacja mieszkańców pojechała do samego ministra Czesława Kiszczaka. I udało się, pomysł już nie powrócił.
„Ludzie zebrali się i poprzynosili to, co mieli w domach”
Inny, bardziej prozaiczny przykład – schody terenowe prowadzące z lasu przez wysoką skarpę w kierunku ul. Majowej. Zanim miasto wybudowało je w tym miejscu, przechodniom służyła konstrukcja wykonana przez samych mieszkańców w latach 70.
– Ludzie zebrali się i poprzynosili to, co mieli w domach. A to belki, podkłady czy jakieś kątowniki. I tak, w czynie społecznym, zrobiliśmy schody terenowe, które dość długo istniały w takiej formie – słyszymy.

W latach 80. sąsiedzi własnoręcznie mieszali cement i kładli cegły pod budowę kościoła pw. Św. Brata Alberta przy ul. Zegadłowicza. Wcześniej najbliższe świątynie były na Osowie i w Pilchowie. Dlatego mieszkańcy radzili sobie inaczej.
– Siostry, które przyjechały do nas zaraz po wojnie z Kresów Wschodnich, przeznaczyły piętro swojego domu na potrzeby Kaplicy Serca Jezusowego. Jeszcze na początku lat 90. odbywały się tam msze – wspomina nasza przewodniczka.

Sklep zamienił się w salon fryzjerski, a później przynieśli tam złoto, broń i lekarstwa
Pierwsi polscy osadnicy Głębokiego, głównie wojenni kombatanci i repatrianci, od początku przyzwyczaili się, że w wielu sprawach muszą radzić sobie sami. Gdy wprowadzali się do opuszczonych przez Niemców domów, nie było prądu, ogrzewania, wody czy telefonów. Samochód był wtedy luksusem, a tramwaj nie dojeżdżał jeszcze do jeziora. Ostatni przystanek był przy torze kolarskim, dalej kursowała ciężarówka, która zabierała pasażerów na pakę. Centrum miasta wydawało się wówczas znacznie odleglejsze.
– Starsi mieszkańcy opowiadali, że w pięknie zachowanych ogrodach hodowali warzywa i ziemniaki. Mleko było od miejscowych krów. Trzymano też przy domach kury czy gęsi. Produkty rolne dojeżdżały też furmanką z pobliskich wsi – słyszymy.
Jako pierwszy na osiedlu rozpoczął działalność sklep spożywczo-przemysłowy –„Robotnik”. Mieścił się w lokalu przy ul. Zegadłowicza, gdzie następnie wprowadzali się kolejno: fryzjer, złotnik i właściciel sklepu z bronią. Teraz jest apteka.

Kolejki z kartkami żywnościowymi ustawiały się przed mięsnym z przedwojennym wyposażeniem na rogu Majowej i Pogodnej. Dziś sklep nie istnieje, a budynek został przebudowany.
„Sąsiadka zdejmowała buty, żeby rozbawione towarzystwo jej nie usłyszało”
Popularna w całym Szczecinie stała się nieistniejącą już restauracja „Wiktor” (od imienia właściciela) przy ul. Zegadłowicza. W latach 50. i 60. słynęła zwłaszcza z gęsiny dostarczanej z hodowli przy pobliskiej Leśniczówce Owczary.
– Na tę gęsinę przyjeżdżał cały establishment ze Szczecina. To była słynna restauracja na obrzeżach miasta, w której mogli anonimowo pojeść i popić – relacjonuje osiedlowa radna. – Sąsiadka opowiadała mi, że gdy wracała z nocnej zmiany z pracy, zdejmowała przy restauracji buty na obcasie, żeby rozbawione towarzystwo jej nie usłyszało i nie zaczepiało.

Od walki o niepodległość, po emeryturę na Głębokiem
W czasie dwugodzinnego spaceru co chwilę mijamy domy, w których mieszkają lub mieszkali profesorzy, lekarze, architekci, dziennikarze czy rektorzy uczelni szczecińskich. Wśród nich nie brakuje zasłużonych postaci.
Jak podporucznik żandarmerii Franciszek Knapp, który na swoim żołnierskim szlaku w 1918 roku rozbrajał austro-węgierskich żołnierzy, później ochraniał willę marszałka Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, a w czasie II wojny działał w Armii Krajowej, co w stalinowskiej Polsce przypłacił 6-letnim więzieniem.
– Pamiętam, że jako staruszek spacerował po osiedlu razem z żoną, uczestniczką Powstania Warszawskiego – wspomina Iwona Trzaska. To z jej inicjatywy Franciszek Knapp został patronem wybudowanego kilka lat temu ronda przy Jeziorze Głębokie.

„Jak była trwoga, to zawsze do pani Broni”
Dłużej zatrzymujemy się przed domem, w którym mieszkała lekarka Bronisława Masalska. – Jak była trwoga, to zawsze do pani Broni. Nigdy nie odmówiła pomocy, wypisała leki, zrobiła zastrzyk. Serce miała na dłoni – słyszymy.
Podobnie jak profesor Antoni Zieliński – inżynier-chemik, który na własnej działce przy ul. Pogodnej wybudował ośrodek terapeutyczny dla niepełnosprawnych dzieci. – Sprawniejsze dzieci codziennie spotykało się na trasie z tramwaju przez osiedle dreptające na zajęcia – wspomina nasza przewodniczka.
Dużo czasu poświęca też na opowieść o zasłużonej społeczniczce – Janinie Sawickiej. – W latach 70. bardzo walczyła, by na osiedlu nie dochodziło do dewastacyjnych podziałów działek – tłumaczy.
Tu dochodzimy do tematów związanych z urbanistyką. Wciąż bardzo aktualnych i budzących emocje wśród mieszkańców Głębokiego. Zacznijmy jednak od początku.
Nigdy nie skończyli budowy. „I bardzo dobrze”
Osiedle Głębokie założono w latach 30. XX wieku, gdy burmistrz Szczecina Friedrich Ackermann porozumiał się z właścicielami tego terenu – arystokratycznym rodem von Raminów, gospodarzami rozległych włości, obejmujących między innymi tereny Bezrzecza i Dobrej.
Architekt Heinrich Zeller zaprojektował osiedle zatopione w zieleni. Powstały charakterystyczne dla podmiejskiej zabudowy domy z dwuspadowym lub czterospadowym dachem, otoczone rozległymi ogrodami.
Co ciekawe, nie zrealizowano wszystkich planów. Osiedle pozostało nieukończone. – I bardzo dobrze – komentuje osiedlowa radna. – Zamierzano przedłużyć ulice, wycinając więcej drzew w lesie, a na ulicy Jaworowej zapowiadano nawet linię tramwajową.



„Zieleń litościwie zasłania nam chaos”
Ładu nie zburzyły wojenne naloty. Co prawda na osiedle miało spaść około 500 bomb zapalających, ale zniszczeniu uległy tylko dwa budynki. Zmieniać zaczęło się w latach 70., gdy na podstawie ustawy o wieczystym użytkowaniu wydzielone przez Niemców duże działki zaczęto dzielić na mniejsze i zabudowywać. Wytyczano kolejne ulice. Zdarzało się, że nowe domy powstawały w ogrodach zarówno przed, jak i za istniejącym budynkiem.
– To była dewastacja urbanistyczno-architektoniczna – nie ma wątpliwości Iwona Trzaska, z wykształcenia architekt. – Zieleń litościwie zasłania nam chaos, który zapanował w wielu fragmentach osiedla.

Jej zdaniem takie niekorzystne zmiany, zaburzające charakter okolicy, trwają do dzisiaj. Na dowód prowadzi nas przed plac budowy przy ul. Pogodnej. Powstaje tam budynek różniący się od otaczającej zabudowy. Największy na osiedlu, o masywnej bryle.
– Nie podoba mi się, ale co z tym mogę teraz zrobić? Nikt się nie spodziewał, że ktoś na Głębokiem postawi takiego kloca – słyszymy od jednego z sąsiadów, który teraz będzie miał widok z ogródka na betonową bryłę… krytego basenu.

Plan, który budzi emocje
Budynek powstał na podstawie „wuzetki”, czyli decyzji o warunkach zabudowy. Osiedle długo nie było bowiem objęte miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, który kompleksowo i precyzyjnie określa, co może powstać.
To się teraz zmieni, gdyż taki plan został niedawno przyjęty przez radnych. Nie obyło się bez kontrowersji. Niektórym mieszkańcom nie spodobał się zapis, że ich domy mają „wartości zabytkowe”. Obawiają się przez to dodatkowych rygorów ze strony konserwatora podczas prac remontowych.
– Tymczasem ogólne zapisy w MPZP powodują, że rozbudowa i modernizacja budynku o cechach zabytkowych będzie ograniczona jedynie do poszanowania ogólnej kompozycji i bryły budynku. Uregulowania, które dotyczą ochrony ładu urbanistycznego i zakazu zagęszczania zabudowy, były oczekiwane przez mieszkańców i są odbierane pozytywnie. Prace nad planem trwały 6 lat – podkreśla Iwona Trzaska.
W zamyśle autorów planu, nowy dokument pozwoli zachować charakter osiedla. A warto nadmienić, że w opracowanym w 2024 r. audycie krajobrazowym województwa zachodniopomorskiego, Głębokie zostało uznane za 1 ze 199 krajobrazów priorytetowych chronionych prawnie.

Wymarzone miejsce spotkań
Teraz mieszkańcy i rada osiedla walczą o dom sąsiedzki na osiedlowe wydarzenia. Miejsce jest już dawno upatrzone. To willa ze zjawiskową werandą przy ul. Pogodnej – siedziba miejskiej biblioteki. Na piętrze jest wolny od lat lokal należący do ZBiLK-u.
– Nie potrzeba wielkich pieniędzy. Wystarczy, że miasto otworzy nam drzwi i pozwoli realizować tam inicjatywy społeczne. Spotkania seniorów, zajęcia dla dzieci, wszystko, co wymyślą sobie mieszkańcy – słyszymy.
Na razie jednak zmiany idą w innym kierunku. Mówi się, że osiedle może stracić bibliotekę, po tym, jak wprowadzony w życie zostanie plan restrukturyzacji szczecińskich filii. Część mebli zabrano już do innej placówki.

Spacerowały tędy panie w pięknych, długich sukniach
Uwagę osiedlowców od wielu lat zajmują również problemy związane z Jeziorem Głębokie i Lasem Miejskim. Jezioro trzeba zasilać wodą przepompowywaną z rzeki Gunica, aby przeciwdziałać obniżaniu poziomu lustra. Długo walczono o ograniczenie zakresu wycinki drzew. Dzięki naciskom społecznym, udało się wpisać odpowiednie uregulowania do Uproszczonego Planu Urządzania Lasu.
Trzeba też umacniać osuwającą się skarpę wzdłuż wschodniego brzegu Głębokiego i radzić sobie z kolejnymi przewracającymi się sosnami. To wszystko prowadzi do niszczenia popularnej ścieżki wokół jeziora. Dodajmy, że popularnej od co najmniej stu kilkudziesięciu lat.
– Na zdjęciach z przełomu XIX i XX wieku widać panie spacerujące tędy w pięknych, długich sukniach. Jest tutaj niepowtarzalny mikroklimat – zachwala nasza rozmówczyni.


Wśród problemów osiedla, a zarazem wielu mieszkańców Szczecina, wymienia jeszcze korkującą się w godzinach szczytu ulicę Zegadłowicza. Przede wszystkim od strony Polic. Nie narzeka natomiast na niedobór sklepów, choć na osiedlu działa tylko supermarket Społem.
– Nasze osiedle spełnia parę ważnych kryteriów niezbędnych do dobrego życia. Mamy ciszę od miejskiego zgiełku, ale jednocześnie jesteśmy dość blisko centrum. Szkoła, biblioteka i przedszkole są na miejscu, a posiadając samochód nie ma problemu, by podjechać do większego sklepu czy punktów usługowych. No i najważniejsze – przepiękne tereny zielone wokół – słyszymy.

Tego już nie zdołamy zmieścić w tym artykule
Jak widać, tematów i ciekawostek związanych z najmniejszym szczecińskim osiedlem jest bardzo dużo. A przecież nie wspomnieliśmy szerzej o modernistycznej szkole złożonej z parterowych pawilonów projektu architekta Mieczysława Janowskiego, odnowionej historycznej pompie, plenerowych koncertach przy bibliotece, bobrach niszczących okolice stawu wędkarskiego, pozostałościach po dawnej kawiarni na skarpie Jeziora Głebokiego, najdłuższym w Polsce torze pływackim czy startującej przebudowie ulic Pogodnej, Orzechowej i Kokosowej.
Kończymy spacer przy skwerze z charakterystycznym drzewem, które przez cały rok udekorowane jest ozdobami. – Co roku, przed świętami Bożego Narodzenia, urządzamy wspólną imprezę z odpalaniem światełek – opowiada Iwona Trzaska.

Komentarze
26