Na tym otoczonym ze wszystkich stron lasem osiedlu domów jednorodzinnych jest tylko jeden blok. Niegdyś przyjeżdżano tutaj odpoczywać w domu zdrojowym, teraz, jeśli już, to na grzyby. Choć zdarzają się też miłośnicy mozaik oglądający oryginalny ołtarz. Jednak dużo szybciej niż turystę na ulicy spotkamy potomka rodziny spod Lwowa. – To mit, że do Szczecina masowo przyjeżdżali ludzie z Kresów. Ale jest wyjątek: Wielgowo – mówi Katarzyna Marciszewska, badaczka historii osiedla i autorka kryminałów.

Spotykamy się przy przystanku kolejowym Szczecin Zdunowo. Pociąg to dziś najłatwiejszy sposób, by komunikacją publiczną dostać się do Wielgowa, które zaczyna się tuż obok, za przejazdem na ul. Bałtyckiej. Z dworca głównego jedzie się około 20 minut.

Szczecin Zdunowo

„Dziewczyna z Rzęsnej nie mogła chodzić z chłopakiem z Zubrzy, i na odwrót”

Siedemdziesiąt osiem lat temu w tym samym miejscu z pociągów towarowych wysiadali z całym dobytkiem nowi osadnicy Wielgowa. Polacy przesiedlani z Kresów, a konkretnie z dwóch wiosek dziś będących już częścią Lwowa – Zubrzy i Rzęsnej. Skojarzenia z kultowym filmem „Sami swoi” nasuwają się same, zwłaszcza że jest więcej podobieństw.

– Wiemy, że przedstawiciele obu wsi często kłócili się ze sobą. Dziewczyna z Rzęsnej nie mogła chodzić z chłopakiem z Zubrzy, i na odwrót. Do tego dochodziła jeszcze grupa mieszkańców, która przyjechała z centralnej Polski. Tak w bólach rodziła się społeczność Wielgowa – opowiada Katarzyna Marciszewska, której przodkowie też pochodzą z Zubrzy.

Ślady tych dwóch wsi najlepiej widać na miejscowym cmentarzu (niedługo zostanie powiększony). Nazwiska na nagrobkach powtarzają się bardzo często, tak jak powtarzały się wśród mieszkańców jednej osady. Wśród pochowanych jest ksiądz Mieczysław Bryczkowski, który przyjechał tutaj wraz z parafianami z Kresów. Był jednak schorowany i zmarł już w 1947 roku. Spoczywa tuż obok ulicy nazwanej jego imieniem.

Na stan księdza Bryczkowskiego musiały mieć wpływ przeżycia, których doświadczył w Zubrzy, na półtora roku przed przesiedleniem. W dniu 19 lipca 1944 r. Niemcy zabili tam 25 Polaków.

– W Zubrzy prężnie działała Armia Krajowa. Gdy trwała akcja „Burza”, doniesiono o jej uczestnikach do SS i zostali rozstrzelani. To była wielka tragedia dla całej wsi. Tak długo została w pamięci mieszkańców i ich potomków, że w latach 90. ufundowano tablicę poświęconą zamordowanym – tłumaczy nasza przewodniczka.

Jak parafianie z Wielgowa przechytrzyli komunistów

Tablica stoi przed kościołem pw. św. Michała Archanioła, którego historia jest niecodzienna. W czasie wojny zniszczono świątynię zbudowaną w Wielgowie przez Niemców. Polacy przez lata spotykali się na nabożeństwach w zwykłej kamienicy zaadaptowanej na cele sakralne. Marzyli o budowie nowego kościoła z prawdziwego zdarzenia, ale nie było łatwo o uzyskanie zgody, zwłaszcza gdy starali się o to w latach 70. Mieszkańcy Wielgowa postanowili więc przechytrzyć komunistyczne władze.

– W czasach PRL generalnie nie dawano zgody na budowę kościołów. Mieszkańcy wystąpili więc o pozwolenie na przebudowę istniejącej świątyni w kamienicy. Na to władza musiała się zgodzić. A ta przebudowa była tak naprawdę budową nowego kościoła od podstaw, kubaturowo dopasowanego do wcześniejszego budynku. Całość nie wygląda może zbyt atrakcyjnie z zewnątrz, ale trzeba zajrzeć do środka – zachęca Katarzyna Marciszewska.

Warto to zrobić, żeby zobaczyć oryginalny zespół mozaik, które zdobią świątynię. Małe elementy układają się zarówno w ołtarz, jak i w poszczególne stacje krzyżowe. Przyjeżdżały już wycieczki miłośników sztuki, by zobaczyć te kompozycje na własne oczy.

Mają swój klub piłkarski, a na festyn przyjechał Zbigniew Wodecki

W Wielgowie znajdziemy kilka mniejszych sklepów i Biedronkę. Jest szkoła-tysiąclatka, apteka, poczta, klub seniora, lekarz, a nawet gabinet kosmetyczny, który nazwę „Złota Alga” otrzymał dużo wcześniej niż o tym glonie zrobiło się głośno. Ze Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego zbudowano pumptrack i zagospodarowano niewielki park. W jednej z bocznych uliczek można trafić na funkcjonującą od lat pizzerię.

– Czego brakuje? Na pewno stacji paliw. Przydałaby się cukiernia czy kawiarnia, gdzie można usiąść i porozmawiać. Nie ma też piekarni, a do najbliższej siłowni trzeba jeździć na Słoneczne – wylicza Katarzyna Marciszewska.

Do dziś wspomina festyny, które odbywały się na osiedlu. Często miały zaskakująco ciekawych gości. Wystarczy powiedzieć, że rok przed śmiercią w Wielgowie wystąpił Zbigniew Wodecki.

Osiedle ma nawet własny klub piłkarski i kameralny obiekt sportowy. Vielgovię założono w 1997 roku. Ostatni sezon był dla niej trudny, dopiero pod koniec zapewnili sobie utrzymanie w A klasie, czyli na 7. poziomie rozgrywkowym.

Najstarsze są domy z czerwonej cegły z trójkątami na elewacji

W Wielgowie nie ma spektakularnych zabytków, ale niektóre przedwojenne domy są objęte ochroną konserwatorską w ramach gminnej ewidencji. Część, między innymi siedzibę biblioteki, oglądamy przy ul. Bałtyckiej.

– Ta okolica nie została praktycznie w ogóle dotknięta działaniami wojennymi. Ale dalej jest starsza ulica, z jeszcze starszymi domami – wspomniana już Bryczkowskiego. To tam zaczęło się Wielgowo. Zachowane do dziś budynki z czerwonej cegły, z charakterystycznymi trójkątami nad oknami, stawiano z myślą o rolnikach – opowiada wieloletnia mieszkanka osiedla.

Historia wsi Augustwalde zaczęła się wcześniej, dokładnie w 1748 roku. Rolnicza osada nabrała nowego charakteru w latach 30. XX wieku. To wtedy zaczęto budować niewielkie trójkątne domy dla robotników i bardziej okazałe posiadłości, często dla osób przeprowadzających się ze Szczecina. W ciągu kilku lat liczba mieszkańców niemieckiego Wielgowa skoczyła z 1,8 tys. do 3,2 tys.

– Ludzie zaczęli dostrzegać, że w sumie nie jest stąd tak daleko do Szczecina. Mieli tutaj spokój, lasy, a obok w Zdunowie (niem. Hohenkrug bei Augustwalde) sanatorium przeciwgruźlicze. Odkryto bowiem, że olejki z drzew iglastych bardzo dobrze wpływają na system oddechowy. Ludzie przyjeżdżali tu odpoczywać. W Wielgowie powstały dwa hotele i dom zdrojowy – mówi Katarzyna Marciszewska.

W każdą stronę jest blisko do lasu

Hotele pełnią dziś funkcję mieszkalną, a dom zdrojowy został zniszczony w czasie wojny. Został po nim park, na którym powstał duży plac zabaw. Zieleń i przyroda napierają na osiedle ze wszystkich stron, pozostając największym atutem tej okolicy. W sezonie przyciągają zwłaszcza amatorów zbierania grzybów.

– Uwielbiam Wielgowo. Nie wyobrażam sobie innego miejsca, w którym mogłabym się wychować. Wspaniale wspominam dom dziadka, gdzie całymi dniami bawiliśmy się z innymi dziećmi w dużym sadzie. Od czerwca do później jesieni, gdy tylko miało się ochotę na owoce, to po prostu podchodziło się i zrywało. A były tam chyba wszystkie drzewa i krzewy, które mogą owocować w Polsce – wspomina nasza przewodniczka.

Wielgowo jak Twin Peaks?

Katarzyna Marciszewska jest autorką kryminałów. Wydała „Wiedźmy Himmlera” i „Owieczkę”. Jej zainteresowania pisarskie sprawiają, że zwraca uwagę również na inne oblicze Wielgowa. To, które poznała cała Polska, gdy szczecińskie osiedle trafiało na czołówki gazet z powodu rozgrywających się tam tragedii.

Głośno było o procesie kobiety, która w 2015 roku, kierując pod wpływem alkoholu, śmiertelnie potrąciła 15-letnią Weronikę. Wcześniej cała Polska była wstrząśnięta, gdy w poniedziałek wielkanocny 2004 roku, w lesie między Wielgowem a Załomiem, zgwałcona i zamordowana została 12-letnia Magda. Sprawcą okazał się 30-latek z tego samego osiedla.

– Pamiętam, że policja w czasie śledztwa przesłuchiwała wszystkich mieszkańców. Panowała gęsta atmosfera, wychodziły różne sprawy. Śledczy porównywali nawet nasze osiedle do serialowego „Miasteczka Twin Peaks”. Wielgowo jest sielskie, ale ma też swoje mroczne tajemnice – słyszymy.

Coraz więcej mieszkańców, choć bez samochodu nie jest łatwo

Na pewno to bardziej sielski klimat, niż mroczne tajemnice, przyciąga do Wielgowa nowych mieszkańców. Ich liczba zaczęła rosnąć w latach 90., gdy coraz więcej osób decydowało się wybudować z dala od centrum Szczecina. W okolicy dominują domy jednorodzinne. Blok jest tylko jeden, dawniej należał do Drobimexu.

Dystans z Wielgowa do Bramy Porowej wynosi 17 kilometrów. Jeśli ktoś nie ma samochodu, pozostaje mu wspomniany wcześniej pociąg (około 20 minut na Kolumba) lub robiące koło po prawobrzeżu autobusy linii 73 i 93. Podróżując nimi do śródmieścia trzeba się jeszcze przesiąść na Basenie Górniczym, na Bramę Portową jedzie się około 40 minut. Od dawna nie kursują autobusy pospieszne G.