– Zobaczcie, tam stoi czapla siwa! – pokazuje nasza przewodniczka. – Jej sylwetka jest najpiękniejsza, gdy wyciąga szyję i pochyla dziób nad lustrem wody.
Jesteśmy nad Stawem Wędkarskim, zaledwie 200 metrów od dużego węzła komunikacyjnego przy kąpielisku Głębokie. Można tu wygodnie dojechać samochodem, tramwajem, autobusem czy rowerem, korzystając z bezpiecznego szlaku wśród zieleni, który zaczyna sią na Jasnych Błoniach.
Jesienny ruch w przyrodzie jest ogromny
Iwona Trzaska oprowadzała nas kilka miesięcy wcześniej po „miejskiej” części osiedla Głębokie-Pilchowo. Teraz umówiliśmy się, żeby zobaczyć jego leśne fragmenty.
– Nawet nie wiecie, jaki mamy tutaj ruch jesienią – opowiada i wcale nie ma na myśli samochodów wyjeżdżających z miasta. – Do naszych ogrodów przylatuje dzięcioł zielony, po drzewach biegają wiewiórki, zbierając zapasy na zimę, a jeże już zakopują się w kopcach liści, choć to dopiero jesień. Wrony zrzucają orzechy na jezdnię, by przejeżdżające samochody im je rozłupały, a wieczorami nawołują się i zbierają w stada, by w końcu odlecieć do lasu. W nocy na niebie pojawiają się nietoperze. Każdy ma swoją godzinę.
W okolicy można też zobaczyć kowalika, maleńkie zniczyki, sikorkę czy sójkę. Po Jeziorze Głębokim pływają perkozy, łabędzie, kurki wodne, kaczki krzyżówki oraz łyski. Nad wodą często czatuje płochliwa czapla, a czasem pojawiają się gągoły i gęsi zbożowe. Przy odrobinie szczęścia można nawet znaleźć w wodzie szczeżuję, czyli słodkowodnego małża, filtrującego do 70 litrów wody na dobę.
Słyszymy natomiast, że coraz mniej jest zaskrońców, które nie wytrzymały presji ludzi coraz mocniej wchodzących z butami w ich siedliska. Po akcjach odstrzału zniknęły też dziki, wcześniej buszujące nocami w osiedlowych śmietnikach. Teraz ich populacja jest mniejsza, trzymają się w głębi lasu.
– Głębokie to też zachwycająca roślinność. Boskie są kobierce zawilców i gajowca majowego. Warto wybrać się na spacer za leśniczówkę Owczary i zobaczyć tamtejsze torfowiska. To zupełnie inny świat, z tatarakiem, pałkami wodnymi i kosaćcami. Jest więcej ciszy i spokoju, to doskonałe miejsce lęgowe ptaków wodnych. Cały sezon można posłuchać żab i trzeszczącego trzciniaka – opowiada Iwona Trzaska, która przez lata była radną osiedlową, teraz nie kandydowała.
„To jest po prostu śmietnisko biologiczne. Zielony kożuch pokazuje stan kompletnego zaniedbania”
Nasz spacer zaczynamy jednak od zupełnie innego punktu. Wspomnianego Stawu Wędkarskiego, który wcale nie jest naturalnym zbiornikiem istniejącym w tym miejscu od wieków.
– Powstał w latach 70., gdy pojawił się pomysł stworzenia miejsca do wędkowania. Niestety jest teraz duży problem z zasilaniem strumieni, wodą spływającą ze Wzgórz Warszewskich i to przekłada się również na Staw Wędkarski. Jeszcze niedawno można było przejść „błotną stopą” na jego drugą stronę – słyszymy.
Teraz wody jest niewiele więcej. Nie ma wędkarzy, ryb ani drewnianych pomostów. Z wysepki na środku zbiornika zniknęły wierzby płaczące. „Zajęły się” nimi bobry.
– Staw od lat nie był bagrowany. To jest po prostu śmietnisko biologiczne. Zielony kożuch pokazuje stan kompletnego zaniedbania. Wymagane są zabiegi pielęgnacyjne, trzeba oczyścić dno – zwraca uwagę Iwona Trzaska.
Bobry się stąd wyniosły, ale wystarczy wejść nieco głębiej w las, by znaleźć zbudowane przez nich z wielkim rozmachem żeremia i tamy, tworzące dwupoziomowe rozlewiska.
Tak niepozorna, a tak ważna
Na trasie naszego spaceru „forsujemy” strugę Osówkę. „Forsujemy” to duże słowo, bo wystarczy dać nad nią większy krok. Wody jest mało, a przecież to rzeczka zasilająca nie tylko Staw Wędkarski, ale też Goplanę i Rusałkę, a później płynąca jednym z większych szczecińskich kanałów w kierunku ujścia do Odry na terenie Stoczni Szczecińskiej „Wulkan”.
– Nie wiem, w jakich latach Osówka została w tak straszny sposób obudowana betonem. To nie jest dobre, bo wyprowadza wodę z terenów leśnych do odpływu. Według mnie ta woda powinna zostać w lesie. Oczywiście wyschnie Staw Wędkarski, który wtedy mógłby być zbiornikiem napełniającym się tylko okresowo, ale nawet wysychający staw ma znaczenie dla retencji wód opadowych w lesie – komentuje nasza przewodniczka.
Osówka przez wieki spiętrzała również stawy, przy których pracowały młyny wodne a potem elektryczne. Dziś Dolina Siedmiu Młynów jest jednym z popularniejszych szlaków spacerowych. Okolica nie przypomina już jednak tej uwiecznionej na przedwojennych zdjęciach, gdy w dawnych młynach funkcjonowały hotele i restauracje.
Dzieci marzyły, by pojechać tam na „zieloną szkołę”, a obok chcieli założyć zoo
Z historycznych obiektów zachowała się zabudowa młyna Ustronie. Dziś to budynek mieszkalny, ale kiedyś funkcjonowały w nim restauracja i cukiernia, a po wojnie dom wypoczynkowy Zakładu Zieleni Miejskiej.
– W mojej szkole podstawowej był nabór dzieci z pierwszych klas na ferie organizowane właśnie tutaj. Byłam bardzo zawiedziona, że nie zakwalifikowałam się do wyjazdu – uśmiecha się Iwona Trzaska.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że kilka lat później mieszkańcy osiedla Głębokie będą musieli protestować przeciwko koncepcji utworzenia w tej okolicy… ogrodu zoologicznego.
– Naprawdę był taki pomysł, pojawił się jakoś na przełomie lat 70. i 80. Wyobrażacie sobie wpływ, jaki miałoby to na otoczenie? – pyta.
Z hotelu zostało trochę cegieł, ale gastronomia może wrócić
Po drodze zaglądamy jeszcze w miejsce, w którym stał młyn Zazulin, przebudowany później na hotel. Zostało po nim niewiele śladów. Fragmenty alei lipowej, trochę cegieł, schody, umocniony przejazd, wały i jaz, którym spuszczano wodę ze stawu do Osówki. Po stawie pozostało tylko obwałowane obniżenia terenu w lesie.
Lokale dla turystów i spacerowiczów mogą jednak wrócić w tę okolicę. Miejscy radni zgodzili się na sprzedaż działki z dwoma niewielkimi budynkami – mieszkalnym i gospodarczym – usytułowanej między dawnymi młynami Zazulin i Ustronie. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zezwala tam przede wszystkim na usługi gastronomiczne, ale też między innymi wypożyczalnię rowerów.
– Myślę, że nie ma nic złego w takim uatrakcyjnianiu okolicy, jeżeli nie będzie tam żadnej uciążliwej działalności. To teren turystyczno-wypoczynkowy, wykorzystywany w ten sposób już na przełomie XIX i XX wieku – mówi Iwona Trzaska. – Dobrym pomysłem byłyby też tabliczki ze zdjęciami przy głównym szlaku w Dolinie Siedmiu Młynów, kierujące do dawnych młynów. To żaden koszt, a podniesie atrakcyjność spacerów.
„Nie ma zmiłuj, wszystkie sosny polecą”
Nikogo nie trzeba przekonywać do atrakcyjności 5-kilometrowego szlaku wokół Jeziora Głębokiego. Codziennie pojawiają się tutaj dziesiątki spacerowiczów i rowerzystów. Zdarzało się, że natrafiali po drodze na nieoczekiwane zwężenia i przeszkody. Wystarczy wichura czy opady mokrego śniegu, by na szlak runęły konary drzew. Drogę gruntową niszczy też woda spływająca z nadjeziornych skarp oraz intensywność ruchu turystycznego.
– Dlatego tę ścieżkę trzeba regularnie umacniać – podkreśla wieloletnia radna osiedlowa, pokazując jak załatano wyrwy, wbijając pale w miejscu osuwającego się brzegu. – Nie możemy tej trasy wyasfaltować jak tej wokół Arkonki. Musi zachować leśny charakter, ale jednocześnie trzeba o nią dbać. Również dlatego, że to jedyny dojazd techniczny dla służb.
W Jeziorze Głębokim znów po sezonie letnim jest mniej wody. Lustro podnosi się po każdorazowej akcji dolewania wody specjalnym rurociągiem z rzeki Gunicy, ale później opada. Problem szykuje się również ze stuletnimi sosnami, których korzenie „trzymają” skarpę.
– Nie ma zmiłuj, wszystkie sosny polecą. Te drzewa żyją 100-150 lat, a mamy obniżony poziom wód gruntowych, Ani te najstarsze, ani te młodsze, nie przeżyją tego. Widać też, że nowe sosenki nie chcą tutaj rosnąć – mówi Iwona Trzaska. – Szkoda. Kiedy pierwszy raz przyjechałam na Głębokie, to myślałam, że jestem nad morzem. Las szumiał i pachniał nagrzanymi żywicznymi drzewami. Skarpy z sosnami wyglądały jak wydmy morskie.
Chcą wykorzystać puste pomieszczenia w pięknej wilii
Przy ścieżce wokół Jeziora Głębokiego ustawianych jest w ostatnich latach coraz więcej śmietników. Mimo tego, podczas ostatniej akcji sprzątania, zorganizowanej przez nowo powstałe Stowarzyszenia Dom Sąsiedzki na Głębokiem, odpadami napełniano dziesiątki worków, łącznie wywieziono około 8 metrów sześciennych śmieci
– Była piękna pogoda. Zachęcałam przypadkowo spotkanych spacerowiczów do włączenia się w akcję, rozdawałam worki i wiele osób chętnie się zgadzało – uśmiecha się nasza przewodniczka.
Pomysłów na wydarzenia rekreacyjne, edukacyjne i społeczne mają w Stowarzyszeniu więcej. Chcą wykorzystać puste pomieszczenia w pięknej wilii przy ul. Pogodnej i zorganizować tam otwarty dla mieszkańców osiedla Głębokie dom sąsiedzki, zachęcając do współpracy wszystkich zainteresowanych historią osiedla i dbałością o zielone otoczenie. Wśród organizowanych wydarzeń na pewno nie zabraknie wycieczek po lesie.
– Następnym razem zapraszam wiosną, gdy przyroda rodzi się do życia – żegna się Iwona Trzaska.
Komentarze