5 listopada 2009, Akademicki Dom Kultury, punkt 19:00. Na scenie namiot i... zabawki, w tle - intymne szepty. Grupa Sons of Liberty z Norwegii zaprezentowała sztukę "Pre sang real" podczas festiwalu OKNO.

W sypialni Ludwika XIV

Zabawę niegrzeczne dziewczynki rozpoczęły nie inaczej, jak w... pantalonach i gorsetach rodem z epoki Króla Słońce. W tym momencie minęły wszelkie obawy, że pomiędzy aktorami a widzami wytworzy się bariera językowa. Aktorki Stine Kajaso oraz Lise C. Badouin Lie sworzyły bowiem płaszczyznę porozumienia. Wszelkie wypowiadane przez nie słowa, takie jak: egalite, viva la France, liberte, fraternite były zrozumiałe dla każdego, nie tylko polskojęzycznego odbiorcy. I to za pomocą zwrotów, znanych fraz i obrazów performerki tworzyły poszczególne sceny. Słowo w ich występie miało moc kreacyjną.

Od pasterzy po Ku Klux Klan

Oglądający sztukę nie mieli żadnych problemów z odgadnięciem, do jakiej sfery kulturowej nawiązują aktorki. Przez skojarzenia i drobne elementy przenosiliśmy się w czasie i przestrzeni. Dźwięk kobzy i płaszcz narzucony na plecy? Ach, to pewnie pasterze. Dziki smiech i zmierzwione włosy? Czarownice. Długie płaszcze i spiczaste nakrycia głowy? Ku Klux Klan. Brawa dla tego, który połączy te scenki w sensowny sposób. Dla mnie były one efektem wyszukania rekwizytu, znalezienia motywu, który prowokował aktorki do zabawy ze słowami, historią, skojarzeniami.

Ja? Ja jestem Leonardo Dicaprio

Nicią porozumienia dla różnojęzycznych narodowości jest oczywiście popkultura. Chyba tylko pustelnik odcięty od telewizora nie zrozumiałby koncepcji Sons of Liberty. Groteskowe zestawienia zaskakiwały i śmieszyły, jak choćby wykonanie przewodniej piosenki z filmu "Titanic", nowa wersja "Krzyku" o mordercy, który zastaje Drew Barrymore robiącą popcorn, przemieszczający się po scenie przy dźwiękach piosenki Depeche Mode król w złotej kurtce itp.

Też bym się pobawiła

Aktorki zalewały widzów pomysłami, co można zrobić ze znalezionymi sprzętami i rzeczami (np. z selerem naciowym...), a także słowami. Za największego kreatora wszechczasów uznały umysł i wyobraźnię - to w nich powstaje prawdziwy teatr myśli. W całym spektaklu mierziło mnie to, że to aktorki najlepiej bawiły się swoimi zabawkami, nie zapraszając do gry widzów. Całość wyglądała niestety jak słabo zaplanowana improwizacja.