„Jest desperacja. Czas, by ludziom zaproponowano konkretne rozwiązania”
Sytuacja w gastronomii jest bardzo zła. Koronawirus spowodował, że wiosną restauracje oferowały swoje produkty tylko w ogródkach bądź na wynos. Dopiero początek czerwca przyniósł pewne poluzowanie restrykcji, a i tak wiele lokali nie poradziło sobie z odpływem klientów i koniecznością zadłużania się, by utrzymać działalność. Dla wielu restauracji jesienny, masowy wzrost zakażeń koronawirusem, a co za tym idzie powrót obostrzeń, to niemal katastrofa. Goście wtorkowego programu „Studio wSzczecinie.pl” byli dalecy od optymizmu.
– Gastronomia przeżywa swoje momenty desperacji. Nie dalej jak w sobotę w Trójmieście barmani, kelnerzy i szefowie kuchni wyszli na ulice, żeby zwrócić uwagę na swoje problemy i prosić rząd o uwagę i rozmowę. Zatrudniamy wiele osób i powinno być zaufanie do nas, do przedsiębiorców, bo w naszym interesie jest, żeby tego wirusa nie było. Nastroje są złe – mówiła Iwona Niemczewska. – Jestem bankrutem. Zaczęłam piec chleby, chałki i pasztety z prośbą o to, by ktoś je kupował, żeby mieć na pensje dla ludzi. Musimy być twórczy, ale szczęśliwie Polacy tacy są – dodała przedsiębiorczyni. – Desperacja jest i ona się będzie nasilać. Każdy przedsiębiorca widzi nastroje i one się będą pogłębiały. Czas najwyższy, żeby zaproponowano ludziom konkretne rozwiązania.
Gastronomia oburzona restrykcjami. Zamykanie restauracji i barów o 21:00 to dla wielu skazanie na bankructwo
Restauratorka przyznała, że nie rozumie restrykcji, które każą restauratorom zamykać lokale o 21:00. To poważny problem, bo wielu klientów na kolację przychodziło właśnie wieczorem. Teraz rezygnują, bo nie chcą czuć presji czasu. Przedsiębiorcy przyznają, że obecna sytuacja działa na takiej samej zasadzie jak lockdown, choć w rzeczywistości lockdownem nie jest.
– Mogę zrozumieć, że zakazuje nam się tańczenia, mogę zrozumieć, że sugeruje się nam ograniczenie alkoholu w barach, ale danie restauratorom czasu pracy do 23:00 ułatwiłoby wiele, bo goście na kolację przychodzą po 19:00 lub 20:00. Ludzie chcą zjeść, porozmawiać, wypić butelkę wina. To historie z życia, gdzie klienci mówią, że chcą przyjść o 20:00, ja sugeruję godzinę wcześniej, by nie było pośpiechu, ale rezerwacja nie dochodzi do skutku, bo nikt nie chce być popędzany – przyznała Niemczewska. – Apeluję do wszystkich mieszkańców Szczecina: wspierajmy się! Jeżeli pani Kasia organizuje fitness w parku za 10 złotych, to chodźmy. Jeżeli ja upiekę chleb: to kupcie. A jeżeli pan od imprez zrobi małą imprezę, to również go wesprzyjmy. To jest wirus i on będzie istniał, musimy nauczyć się z nim żyć. Korzystajmy z usług ludzi, który pracują w naszym pięknym Szczecinie, wyobraźmy sobie, jak bez nich wyglądałoby nasze miasto.
Komentarze
27