Bramkę na wagę zwycięstwa dla Widzewa zdobył Andi Zeqiri. Łodzianie byli lepszym zespołem we wtorkowym meczu. Mniej utrzymywali się przy piłce, ale ich akcje ofensywne, skonstruowane często z tylko kilku podań - sprawiały problemy obronie Portowców.
Pogoni nic nie wychodziło
Trudno szukać pozytywów w grze granatowo-bordowej drużyny. Pogoń Szczecin grała niedokładnie, bez polotu, bez przyspieszenia i elementu zaskoczenia. Co prawda gospodarzom udało się dojść w meczu z Widzewem do kilku sytuacji strzeleckich, ale wówczas brakowało skuteczności. Piłkarze, którzy mieli być liderami Pogoni Szczecin, we wtorek nie radzili sobie z podstawowymi zagraniami. Przez większość meczu nie udawało im się rozmontować obrony Widzewa aż do doliczonego czasu gry, kiedy dośrodkowanie Kamila Grosickiego, strzałem głową wykorzystał Dimitrios Keramitsis. Niestety dla Portowców, po analizie VAR okazało się, że grecki obrońca był na pozycji spalonej.
To nie koniec sezonu
Cały zespół Pogoni Szczecin nie był w stanie zaprezentować w meczu pucharowym odpowiednich umiejętności. Gospodarze nie mieli również zawodnika, który indywidualnie przechyliłby szalę korzyści na ich stronę. Na porażkę z Widzewem Łódź złożyła się słaba dyspozycja, niedokładność w rozegraniu i brak wystarczającego potencjału zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Pojawiały się pojedyncze zrywy, ale nie wystarczyły one, żeby zdobyć w tym spotkaniu chociaż jedną bramkę.
W trwającym sezonie Pogoń Szczecin nie wygląda jak zespół, który będzie bić się o najwyższe cele. Kibice ze stolicy Pomorza Zachodniego mogą mieć jednak nadal nadzieję na przyzwoity sezon. Wielkimi krokami zbliża się przecież przerwa zimowa. Trener Thomas Thomasberg będzie mieć wówczas sporo przestrzeni do pracy z zespołem podczas obozu przygotowawczego w Turcji. Natomiast zarządzający Pogonią Szczecin będą mogli zająć się doborem kadry na rundę wiosenną PKO BP Ekstraklasy.
Komentarze