Początkowo na 22 kwietnia były zapowiadane aż trzy bardzo ciekawe wydarzenia muzyczne w naszym mieście. Tak więc fani rocka mieliby bardzo trudny wybór. Ostatecznie zarówno Spięty w „Hormonie” jak też Wagleswki/Fisz/Emade w „Słowiainie” nie zagrali. Nie było więc innej alternatywy jak pójść do Free Blues Clubu by zobaczyć w akcji The Brew.
Tata, syn i jego kolega – tak przedstawia się skład tej brytyjskiej formacji. Są nimi Tim Smith (bas, wokal), Kurtis Smith (perkusja) i Jason Barwick (gitara, wokal). Ekspresyjny, energetyczny, skrzący się emocjami blues-rock to styl jaki jest ich domeną. Zwłaszcza Kurtis i Jason swą witalnością mogą na pewno zaimponować. Ten ostatni z hippisowską apaszką na szyi, często pokrzykiwał „Rock`n`roll” zachęcając publikę do dobrej zabawy i aktywnego współuczestnictwa w koncercie. Co do repertuaru jaki panowie wybrali to oczywiście przeważały w nim utwory z najnowszej płyty – A Million Dead Stars”. Trio wykonał z tego wydawnictwa m.in. kompozycje „The Smile To Lift The Doubt” (tak roboczo nazywała się płyta), „Just Another Night”, “Change In The Air” i jako jeden z ostatnich w całym programie – utwór tytułowy. Nie mogli jednak pominąć swej wcześniej – bardzo udanej płyty – „The Joker” . Z niej usłyszeliśmy choćby takie numery jak „Postcode Hero” i „Dil Chahta Hai”. Choć wzbudziły one żywe reakcje wśród widzów (z trudem zachowujących pozycję siedzącą) to najbardziej oczekiwane chyba były jednak obce kompozycje w wykonaniu grupy. „Little Wing” Hendrixa to jedna z nich. Ten wybór raczej nie budził żadnych wątpliwości. Zaskoczyć mógł natomiast ‘Set The Control For The Heart OF A Sun”Pink Floyd w instrumentalnej wersji. Panowie często urozmaicali koncert różnymi cytatami z klasyki rocka. Tak więc zaserwowali nam fragment „Dazed And Confused” Led Zeppelin (Jason niczym Jimmy Page zagrał na strunach gitary za pomocą smyczka) czy np. standard „Baby Please Don`t Go”
W dogrywce fani rocka lat 60-ych otrzymali jeszcze więcej Hendrixa w wersji The Brew. Panowie zaprezentowali wiązankę złożoną z kilku fragmentów jego utworów m.in. „ Wind Cries Mary” czy „Machine Gun” by w całości wykonać „Voodooo Chile” Cały ten zestaw zabrzmiał bardzo soczyście i świeżo Zdecydowanie był to bardzo mocny, intensywny show, przypominający najlepsze lata rock`n`rolla z obowiązkowym solo na perkusji w wykonaniu Kurtisa w połowie występu. Ponad dwie godziny grania bez fałszu i komercyjnego lukru. Grania dla ludzi. „God Bless Poland” krzyknął Jason na koniec !
Komentarze
3