Pożar strawił cały dobytek, rodzina ma żal do ZBiLKu o zbyt małą pomoc
Część domu przy ulicy Białowieskiej 6 spłonęła doszczętnie. Trudno powiedzieć jak to możliwe, że ogień strawił dach i piętro, a w lepszym stanie pozostał parter. Nie jest wykluczone, że powodem pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Rodzina Wolaków w kilka minut straciła dobytek życia, a to nie koniec problemów.
– Moi rodzice mieszkali po takiej stronie domu, że mieliby możliwość ucieczki tylko przez okno. To starsi ludzie, którzy nie wiadomo, czy mieliby szansę na ucieczkę. W ogniu stały kuchnia, łazienka, przedpokój. To jest nasz dom rodzinny, mieszka tutaj trzecie pokolenie naszej rodziny. Moja mama wprowadziła się tutaj w 1971 roku, z czasem przejęliśmy całe piętro i prowadziliśmy tutaj bardzo spokojne życie – mówi Anna Wolak.
Przed pożarem w domu przy ul. Białowieskiej mieszkała Pani Anna, jej brat z żoną i córeczkami oraz rodzice. Po pożarze rodzina Wolaków została bez dachu nad głową i bez całego swojego dobytku.
– Na chwilę obecną nie mamy domu i nikt nam nie chce zapewnić mieszkania. Pani ze ZBiLK-u powiedziała, że „standard musi być taki jaki mieliśmy”. Mój ojciec sam zbudował tutaj łazienkę, to nie zakwalifikowano jej w przygotowaniu dla nas oferty, bo była to samowola budowlana. Chcieli nam więc dać mieszkanie bez łazienki. Starsi rodzice, dzieci, ja i mamy mieszkać w mieszkaniu bez łazienki? Druga propozycja, to było mieszkanie w centrum o metrażu 38 metrów kwadratowych na trzecim piętrze – dodaje kobieta. – Mieliśmy nadzieję, że spotkamy się ze zrozumieniem. Mój ojciec jest niepełnosprawny. Pani w ZBiLK-u powiedziała, że powinniśmy przedstawić na to dokumenty. Jak mam to zrobić, jak wszystko spłonęło w pożarze? – pyta.
Na razie kobieta mieszka u przyjaciółki, a jej brat z dziećmi i rodzicami w altanie na terenie ogrodów działkowych na Pomorzanach lub chwilowo u teściów. Jak mówi Pani Anna, tak można żyć kilka dni, ale dłużej to niemożliwe. Kobieta jest rozżalona. – Nigdy nie zalegaliśmy z żadnymi opłatami – dodaje.
Brat Pani Anny obezwładnił „nożownika z Galaxy”. „Czujemy żal, że nie potraktowano nas w dobry sposób”
Jeden z braci Pani Anny to człowiek, o którym kilka lat temu było głośno w Szczecinie. Przez media został nazwany bohaterem. Odbierał odznaczenia od prezydenta miasta, uczestniczył w spotkaniach np. w Pałacu Prezydenckim. To Tomasz Wolak obezwładnił „nożownika z Multikina”, który zamordował młodego mężczyznę podczas senasu dla dzieci. Pan Tomasz, zawodowy żołnierz, był jedną z osób, dzięki którym nie doszło do jeszcze większej tragedii.
Mężczyzna razem z rodziną mieszkał na spalonym poddaszu. Obecnie przebywa razem z rodzicami na terenie ogrodów działkowych na Pomorzanach lub w małym mieszkaniu teściów.
– Nie mówiliśmy o tym w Zarządzie Budynków i Lokali Komunalnych ani w Urzędzie Miasta, bo nie chcemy wzbudzać współczucia na siłę, ale czujemy trochę żal, że nie potraktowano nas w dobry sposób i te rozmowy ze ZBiLK-iem były bardzo nieprzyjemne. 12. Dywizja Zmechanizowana napisała o naszej sytuacji i udostępniła link do zbiórki. Wszyscy pamiętają sytuację z 2018 roku i jak bardzo mój brat wtedy pomógł, a to była sytuacja niewyobrażalna. Poszedł z córeczką na bajkę, a skończył wieczór cały we krwi, obezwładniając człowieka w amoku – dodaje Pani Anna.
Oferty od ZBiLK-u: małe mieszkanko z łazienką lub duże bez łazienki
Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych w Szczecinie twierdzi, że propozycji mieszkań dla rodziny było więcej.
– Rodzina mieszkała na poddaszu, którego powierzchnia wynosiła 54 m2 (pow. użytkowa to jedynie 33 m2). Ślepa kuchnia. Ogrzewanie piecowe i WC poza budynkiem. Zaraz po pożarze rozmawiano z tą rodziną, aby ustalić zakres pomocy. Z wywiadu wynikało, że na poddaszu mieszkały dwie osoby. Jak się później okazało, czynsz za ten lokal wnoszony był za pięć osób. Teraz rodzina twierdzi, że na poddaszu mieszkało siedem osób – mówi Tomasz Klek, rzecznik ZBiLK, przyznając, że rodzina nie zalegała z opłatami. – Pierwsza oferta to mieszkanie na trzecim piętrze przy ul. Krasińskiego o pow. 53 m2 (pow. użytkowa to 36 m2) z łazienką i ogrzewaniem gazowym. Drugie, to mieszkanie na parterze przy ul. Sławomira, o pow. 72 m2. W lokalu jest toaleta, brakuje łazienki. ZBiLK jest w kontakcie z tą rodziną, jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie proponował inne lokale. Wszystkie zaproponowane mieszkania mają wyższy standard niż poddasze przy Białowieskiej. ZBiLK proponuję wolne lokale, którymi w danym momencie dysponuje. W miarę możliwości bierze również pod uwagę oczekiwania lokatorów – wyjaśnia Klek.
Decyzja o remoncie lub wyburzeniu spalonego budynku przy ul. Białowieskiej jeszcze nie zapadła. Przyjaciele zorganizowali zrzutkę. Rodzinę Wolaków można wesprzeć tutaj: https://zrzutka.pl/uwyeyv
Komentarze
19