Po 700 złotych brutto podwyżki otrzymali motorniczowie pracujący w spółce Tramwaje Szczecińskie. „Chyba po to, żeby zamknąć nam buzie po tym, co prezes Wawrzyniak o nas mówił”. „Szkoda tylko, że zaplecze nie dostało tej podwyżki. Bez nich nie wyjedziemy na ulice” – komentują nasi rozmówcy.

O podwyżkach motorniczowie dowiedzieli się podczas spotkań w zajezdniach Golęcin i Pogodno, które miały miejsce tuż po tym, jak prezes Tramwajów Szczecińskich Krystian Wawrzyniak nazwał ich „prostymi ludźmi”

„Podwyżki – chyba żeby zamknąć wszystkim buzie”

– Po tym jak prezydent miasta kazał panu Wawrzyniakowi przeprosić za to, co powiedział, pojawiła się podwyżka 700 złotych brutto. Chyba, żeby zamknąć wszystkim buzie – słyszymy od jednego motorniczego. – Po wielu latach pracy i tej podwyżce będę teraz zarabiać 5950 złotych brutto.

Zdaniem kolejnego naszego rozmówcy, sprawa z podwyżkami „trochę dziwnie wyszła”.

– W momencie, gdy prezes Wawrzyniak poślizgnął się na tych słowach, nagle znalazły się pieniądze na podwyżki. Skłamałbym mówiąc, że nie cieszą mnie te pieniądze. Ale ja mu tego nie zapomnę, jak o nas mówił – podkreśla i jednocześnie dodaje: – Pamiętam jaki byłem dumny z tego, że udało mi się i zacząłem pracować w komunikacji miejskiej. To było moje hobby, pasja. Teraz jest mi po prostu wstyd i po prostu już mi się nie chce.

Zaplecze i dyspozytorzy na razie bez podwyżek

Jak jednak zwracają uwagę obaj panowie, miejska spółka Tramwaje Szczecińskie „to nie tylko motorniczowie”. Podwyżek bowiem nie dostali ani pracownicy zaplecza technicznego, ani dyspozytorzy i ustawiacze.

– Mechaników jest bardzo mało. Ustawiacze również nie mają łatwej pracy. W ich przypadku prezes Wawrzyniak nie wie, kiedy będą podwyżki. Co z tego, że my w miarę będziemy kleić ten rozkład jazdy jako motorniczowie, skoro zaraz posypie się zaplecze i nie będziemy mieli czym jeździć – zwraca uwagę nasz rozmówca.

– Mechanicy zarabiają jeszcze mniej niż my przed podwyżką. Podobno mają ją dostać od stycznia – dodaje drugi motorniczy.