W czwartek (10.04.2008 r.) Jan Miodek odbył w Szczecinie cykl wykładów. Na wydziale Prawa przy ul. Piastów prowadził rozprawę „O języku prawników polskich”. Sala na długo przed rozpoczęciem była już zapełniona. I to dosłownie, bo w każdym wolnym miejscu na sali, między ławkami na całej długości zostały dostawione krzesła. Każdy z niecierpliwością czekał na profesora.
Po tak ogólnym wstępie profesor skupił się na wyjaśnianiu prawniczej staropolszczyzny. Obok prawodawcy- zakonodawcy, prokuratora- rzecznika czy sędziego- sędziaka i rozsądcy był adwokat, który okazał się mówcą ale i piedźcą, i areszt definiowany jako ciąża. „Adwokatura była więc pierdźctwem” stwierdził w pewnym momencie profesor. Sformułowanie to spowodowało wybuch śmiechu na sali. Ucichł on jednak dość szybko gdy studenci z zaciekawieniem wsłuchiwali się w objaśnienie etymologii słowa zakon (prawo)- to co było „za konu” (na początku, ale też końcu).
Po tych stricte naukowych wyjaśnieniach profesor skupił się na własnych spostrzeżeniach i anegdotach. Od siebie dodał, że jest ekspresyjny, często pojawia się w mediach przez co jest popularny, ale zakłada, że odejdzie w zapomnienie, tak jak w zapomnienie odeszli popularni językoznawcy z jego czasów. Nie ukrywał, że lubi to co robi- uwielbia być językoznawcą, jednak według żony byłby lepszym śpiewakiem. Profesor stwierdził też, z odnotowania godną szczerością, że odczuwa niechęć do języka prawnego. Twierdzi, że przepisy są odpersonifikowane, i że istnieje konflikt między nimi a odczuciami zwykłego człowieka.
Profesor wspominał, że mieszkał przez pięć lat ze studentami prawa a co więcej brał udział w konkursach krasomówczych. Przy tej okazji dodał, że wszyscy biorący udział, a w szczególności studenci ze Szczecina, zawsze cechowali się „bardzo przezroczystą fonetyką”. W nawiązaniu do tego konkursu, ale w kontekście nas wszystkich, profesor mówił o używaniu słowa „iż”. ”Powinno ono zniknąć z języka mówionego”- grzmiał z mównicy. W języku zaś pisanym, jak stwierdził, „iż” niech występuje tylko gdyby powtórzyło się „że”. Na szczęście w konkursach krasomówczych już coraz rzadziej występuje kiedyś nagminne „iż”.
Profesor Jan Miodek w trakcie całego swojego wykładu sprawiał wrażenie osoby niezwykle skromnej. „Schowany” za mikrofonem i za katedrą swoją retoryką i ekspresyjnością wzbudzał jednak zachwyt wśród widowni. Bezpośredniość, świetny kontakt z publiką, szczerość i życzliwość wyczuwalna w każdym słowie powodowały, że wykład był osobistym obcowaniem z Janem Miodkiem. Profesor poruszał się on perfekcyjnie w magicznej sferze języka a dzięki swojej osobowości sprawiał, że rozprawa „O języku prawników polskich” zostanie jeszcze długo w pamięci każdego, kto jej wysłuchał.
Specjalnie dla naszego Portalu profesor Jan Miodek odpowiedział na dwa, krótkie pytania.
wSzczecinie.pl: Co zrobiło na Panu wrażenie podczas tego wykładu?
Jan Miodek: Przede wszystkim muszę powiedzieć, że niezmiernie lubię przyjeżdżać do Szczecina. Bardzo podoba mi się to miasto i ludzie tu mieszkający. Mam tu dużo przyjaciół w kręgach akademickich.
Co się tyczy zaś samego wykładu to ja uwielbiam porządek i dobre przygotowanie. I ten porządek był tutaj wzruszająco wzorowy. Frekwencja na dzisiejszym spotkaniu również była wzruszająca za co chciałem podziękować.
wSzczecinie.pl: A co w samym mieście robi na Panu największe wrażenie?
Przede wszystkim ludzie. Podobnie jak we Wrocławiu tu też są ludzie zewsząd i widać, że nie ma szowinizmu. Natomiast z zazdrością patrzę na przejezdność waszych szczecińskich ulic, bo pod tym względem we Wrocławiu jest strasznie [uśmiech].
Komentarze
0