Awaria, która pojawiła się w Filharmonii Szczecińskiej niedzielnym wieczorem okazała się zupełnie niegroźna. Ba! Okazała się zjawiskowa! Zapewne dlatego, że nie była to przeciętna Awaria, lecz niepowtarzalna Maria Awaria, czyli po prostu Marysia Peszek.

Widowisko w wykonaniu 36-letniej artystki i jej zespołu powalało z nóg. O ile sama Maria Peszek ze swoim cienkim głosem, w relaksacyjnych rytmach i sympatycznych kreacjach wydaje się być oazą spokoju, to koncert ze spokojem nie miał nic wspólnego. Na scenę wyszła kobieta pewna siebie, w dopasowanych jeansach, butach na obcasie i kuso skrojonej bluzce (którą później zmieniła na seksowną, czerwoną sukienkę). Przywitała szczecińską publiczność wykrzykując w mikrofon frazę ze swojej piosenki: Reksio do nogi! Przerobię na hot dogi! I publiczność oszalała, a w tym szale trwała do ostatnich minut koncertu…

Marysia zaśpiewała szereg piosenek ze swojej ostatniej płyty pt. Maria Awaria, uhonorowanej m.in. Paszportem Polityki i Fryderykiem. Wśród wykonywanych utworów nie zabrakło tych najpopularniejszych, jak na przykład Ciało, Rosół, Muchomory, Kobiety pistolety. Byłem mile zaskoczony słysząc świetnie grający zespół i widząc wokalistkę, która potrafi doskonale bawić się swoją muzyką i zarażać nią ludzi (w przedziale wiekowym od około 13 do 65 lat). Artystka nie pozwoliła zapomnieć też o swoim wyuczonym fachu – aktorstwie. Hipnotyczne ruchy, wyzywające spojrzenia, wymowne gesty i liczne rekwizyty sprawiły, że koncert stał się mini spektaklem na jedną aktorkę. Trzeba dodać: spektaklem wspaniale zagranym.

Prócz piosenek z Marii Awarii zagrane zostały również utwory z wcześniejszych płyt Marysi Peszek (Miasto mania, Mania siku). Co ciekawe piosenki te zyskały nową aranżację i nieco odmłodzone wpadały w ucho lepiej, niż niejeden hit z ostatniej płyty. Oglądając koncert, miałem wrażenie, że widownię na swoich miejscach trzymają jedynie rzędy wysłużonych, filharmonijnych foteli, które skutecznie uniemożliwiały przedarcie się pod scenę – a widać było, że niejeden widz miał na to ochotę. Ci wytrwalsi klaskali z podniesionymi rękami, bujali się w rytm muzyki, gwizdali i głośno śpiewali z artystką. Ta z kolei odwdzięczała się im ponętnymi spojrzeniami i niejednoznacznymi ruchami, które wraz z charakterystycznymi, „pikantnymi” tekstami piosenek tworzyły spójną całość.

Nie sposób pisać o koncercie Marii Awarii, nie pisząc o cesze charakterystycznej jej twórczości. Teksty piosenek Marysi Peszek budzą wiele kontrowersji. Jedni uważają je za kiepsko rymowany bełkot, inni za kunszt poetycki, który mówi o tym, o czym inni wstydzą się nawet pomyśleć. Jak jest naprawdę? Ocenę pozostawiam każdemu, kto miał, ma lub dopiero będzie miał okazję zapoznać się z twórczością artystki. Jedno jest pewne – Marysia Peszek jest piosenkarką świadomą. Dokładnie wie, co chce powiedzieć i mówi to w swój dziwny, ale jakże interesujący i intrygujący sposób. Sposób, który w pełni wybrzmiewa dopiero podczas koncertów.

Życzę Szczecinowi i szczecinianom więcej takich Awarii!