Wieżyczki odkryłem dużo wcześniej. Można je spotkać chociażby na ulicy Krzywoustego, na placu Kościuszki czy niedaleko Turzyna.
Kryją one w sobie niespotykaną moc tajemnicy. Wiemy, że nikt tam nie mieszka, i to otwiera wręcz nieskończone możliwości dla naszej wyobraźni. Po wejściu do środka każdej z nich napotkamy na pewno szerokie, zwisające od stropu do podłogi pajęczyny broniące sekretów- może zdjęć albo dokumentów czy po prostu niespotykanego widoku na miasto rozciągającego się z malutkiego okienka. Okienko to zapomniane przez wieki da nam obraz Szczecina starego, w kolorze sepii, gdzie wieczorem dżentelmeni w cylindrach kłaniali się w pas damom w futrach. Młodzi chłopcy uciekali do domów pod srogimi spojrzeniami ojców, a bryczki konne czarowały ulice spokojnym tętentem kopyt.
Pamiętam, że w książce, którą czytałem jeszcze jako dziecko, główna bohaterka w takiej wieżyczce miała swoje schronienie przed światem. Siadała wśród okręgu ścian i oddychała wolnością. Wieżyczki bowiem pozwalają na wzniesienie się ponad szarość zawartą w przyulicznej codzienności. Z samej swojej istoty górują ponad kamienicami i często wolne są od napastliwych spojrzeń przechodniów.
Radzę jednak, by nie spoglądać na nie za często- można się wtedy zbyt mocno zagłębić w bajkowy świat starego miasta. Spoglądać jednak należy, ale od czasu do czasu, by świat ten nie uciekł nam za prędko. Bo czy zbyt często nie zauważamy miejsc mogących stanowić wrota do naszych marzeń? Marzeń pełnych wielkich planów i słodkich tajemnic. Marzeń, tak sekretnych jak owe wieżyczki, w których wnętrzu możemy się schować odpoczywając od czterech ścian rzeczywistości.
Komentarze
1