Lata treningów, liczne kontuzje, setki godzin spędzonych na doskonaleniu swojego warsztatu – to wszystko po to, by na scenie nie było widać, że układ choreograficzny jest trudny. Tancerze baletowi zespołu Opery na Zamku są tego idealnym przykładem, czym robią wrażenie na wymagających choreografach. Nad tym, by zespół prezentował się z jak najlepszej strony, czuwa kierownik baletu. „Radość i zadowolenie tancerzy to mój uśmiech”, zaznacza Grzegorz Brożek.
Spis Treści

Jest taka część zespołu w teatrze, która fizycznie będzie pracować prawdopodobnie najciężej i zawodowo najkrócej. Co więcej, nie można do niej dołączyć bez wcześniejszego, wieloletniego przygotowania i ogromnych umiejętności. Tancerze baletowi na długo przed rozpoczęciem pracy zawodowej muszą myśleć o swojej przyszłości.

„Don Kichot” był dużym wyzwaniem

W repertuarze szczecińskiej opery znajdziemy nie tylko wielkie dzieła, w których popis swoich umiejętności dają śpiewacy. Obok oper czy operetek znajdują się musicale oraz balety, a w nich taniec stanowi istotną część.

– Każdy spektakl ma w sobie coś trudnego, każdy wymaga różnego rodzaju skupienia i sił – zaznacza Grzegorz Brożek, kierownik baletu Opery na Zamku. – Z ostatnich przedstawień mamy m.in. „Don Kichota”, w którym występuje wiele postaci. Dla mniejszego zespołu wiąże się to z licznymi zmianami kostiumów i wcielaniem się w kolejne role. Nad tym baletem pracowaliśmy wiele tygodni, treningi rozpoczęliśmy w czerwcu, a premiera była w październiku. Ale to nie jedyna wymagająca od tancerzy sztuka. Sporo przygotowań zostało włożonych też w inne spektakle, jak chociażby „Dzieci z dworca ZOO”.

Tancerze nie tylko mają zapamiętać choreografie i przekazać emocje. Muszą zrobić to w bardzo umiejętny sposób.

– Czasami najprostszy ruch może okazać się najtrudniejszy. Naszym zadaniem jest nadać lekkości i świeżości spektaklowi. Widz ma skupić się na treści, a nie na ciężkim oddechu tancerza. Na tym polega magia naszego zawodu, że wszystko wygląda tak, jakby nie kosztowało nas żadnego wysiłku – podkreśla Brożek.

na zdj. Grzegorz Brożek 

Zawód, który wybierają ci najbardziej zdeterminowani

By dołączyć do zespołu baletowego takiej instytucji jak Opera na Zamku, trzeba na to pracować od najmłodszych lat.

– Choć w Szczecinie nie mamy żadnego ośrodka, to w całej Polsce jest pięć szkół baletowych. I to jest sporo. Chciałbym, by przekładało się to na liczbę absolwentów i potem chętnych do pracy w teatrach. Ale nie ma co ukrywać, to krótki zawód, wymagający fizycznie – przyznaje Brożek i podkreśla, że potrzebne są zmiany systemowe.

Wymagająca dziewięcioletnia szkoła baletowa to nie tylko trening ciała, ale i charakteru. Przede wszystkim uczy dyscypliny, która w zawodzie tancerza jest niezwykle istotna.

– Tancerze muszą pamiętać o indywidualnej pracy i rozwoju. Moim zadaniem jest wydobycie z nich jak najlepszego efektu. Dostrzeżenie, na co ich stać, jakie mają możliwości i podpowiadanie, jak najlepiej rozwijać się w tych kierunkach – mówi Brożek. – Największą satysfakcję czuję, gdy widzę, ile pracy tancerz wkłada w to, by być lepszym, jak po miesiącach wylewania potu na sali prób widoczne są efekty. Jego radość i zadowolenie, że się udało, to mój uśmiech – podkreśla.

Międzynarodowy zespół, z którym choreografowie lubią pracować

Choć zespół baletowy Opery na Zamku nie należy do największych, to nie można odmówić mu wysokiego poziomu profesjonalizmu.

– W naszej grupie większość stanowią obcokrajowcy. Ostatnio zainteresowanie pracą w naszym zespole wzrasta i coraz więcej pojawia się CV na moim biurku – mówi Brożek. – Każdy kierownik przy rekrutacji tancerzy patrzy przez pryzmat zespołu, by nowi kandydaci podnosili jego poziom. Obcokrajowcy są bardzo dobrze wyszkoleni, możemy więc przeprowadzać lepszą selekcję.

A dobrze dobrany zespół to powód, dla którego choreografowie chcą z nim pracować.

– Jestem pod wielkim wrażeniem postępów, jakie robi ta grupa – zaznacza Brożek. – Nikomu nie można odmówić zaangażowania i za mojej kadencji nie słyszałem, by któryś z choreografów powiedział, że czegoś zespołowi brakuje. Wręcz przeciwnie, zaznaczali, że drzemie w nim ogromny potencjał.

Trzeba uważać na kontuzje

Lata treningów i doskonalenia się jednak nie są gwarancją tego, że podczas przedstawienia wszystko pójdzie zgodnie z planem.

– Nie znam tancerza, który po kilkunastu latach na scenie nie miałby kontuzji – zaznacza Brożek. – Uczulam, by tancerze uważali na siebie, bo uraz potrafi skomplikować życie. Powrót po kontuzji to nie pstryknięcie palcami. To proces fizyczny, ale i psychiczny.

Grzegorz Brożek przyznaje, że do spektakli stara się przygotowywać po dwie obsady, by w razie potrzeby był ktoś w zastępstwie.

– Będąc na każdym spektaklu jestem też w stanie zareagować na żywo – mówi Brożek.– To, co publiczność widzi na scenie, to nie zmontowany film, wszystko dzieje się tu i teraz i wszystko się może zdarzyć. Chociażby w „Crazy for You” w czasie przerwy trzeba było przearanżować zespół, bo tancerz doznał kontuzji.

Jak będzie wyglądała przyszłość tańca w teatrze?

W dobie dzisiejszego rozwoju medycyny tancerze mogą być dłużej aktywni zawodowo, jednak nie da się oszukać organizmu i w wieku lat 40 tańczyć tak samo jak w wieku lat 20. Skoro więc szkoły baletowe nie wypuszczają wystarczającej liczby absolwentów, to czy za kilka lat na scenach zabraknie zawodowych tancerzy?

– Tańca nigdy nie zabraknie w teatrze, bo on zawsze był i będzie pożądany – zaznacza Brożek. – Warto też pamiętać o tym, jak przedstawia się spektakl baletowy. Kiedyś kojarzył się z puentami i facetami w rajtuzach. Dziś balet klasyczny ewoluował, to bardziej współczesna odsłona tańca klasycznego, więc jest też bardziej zachęcający.