Julia Marcell to zdecydowanie jedna z najciekawszych nowych indywidualności w naszej muzyce rockowej. Naszej czyli europejskiej, bo ta kompozytorka ma naprawdę duże szanse by swą muzyką zainteresować nie tylko lokalnych odbiorców. Dowodem na to był jej, bardzo dobrze przyjęty, występ we Free Blues Clubie 19 listopada.
Julia Górniewicz (tak nazywa się naprawdę) na stałe zamieszkuje w Berlinie, ale aktualnie koncertuje w ramach trasy po naszym kraju promując swój debiutancki album "It Might Like You". Sama gra na klawiszach i skrzypcach, a na scenie towarzyszy jej zespół składający się z Anny Prokopczuk czyli Mandy Ping-Pong (śpiew, altówka), Izoldy Sorenson zwanej tego dnia „Stoczniowcem”(śpiew, klawisze), oraz Artura Chabera czyli Jakoba Kierscha (perkusja). To Julia jest liderem grupy, ale podczas grania tworzy bardzo familiarną atmosferę, która na pewno była odczuwalna także na widowni. Szepty, żartobliwe uwagi kierowane głównie do Mandy (z wyrazami troski o jej chrypiący głos) i przyjazne gesty wobec widzów, sprawiły, że dystans między wykonawcami a praktycznie znikł całkowicie.
Choć ta czarnowłosa artystka swym imagem przypomina wykonawców muzyki gotyckiej, to wykonywane przez nią utwory bliższe są zdecydowanie stylistyce alternatywnych song-writerów. Zresztą jeden z numerów zapowiedziała jako „amerykański hit freak-folku”. Oprócz utworów znanych ze wspomnianej, pierwszej pełnometrażowej płyty wokalistki (takich jak „Billy Elliot”, „Fear Of Flying” czy błyskotliwy „ Dancer”) usłyszeliśmy także „Accordion Player” i Twin Heart” z mini-albumu „The Storm” (nagranego wcześniej). Julia wybrała też na ten wieczór kilka zupełnie świeżych utworów (jeszcze nie publikowanych) takich jak np. dynamiczny „Crowes”. Ponieważ jednak publiczność uległa niemal całkowicie czarowi tego rockowego spektaklu i domagała się następnych kompozycji wiadomo było, że na tym się nie skończy. Jej fani wiedzą, że Julia grywa na koncertach także obce kompozycje i tak też się stało tego wieczoru. Najpierw zabrzmiało „Seven Nation Army” White Stripes , a następnie medley złożony z kilku fragmentów rożnych piosenek, w którym najbardziej odznaczyła się „Running Up That Hill" Kate Bush
Reasumując można powiedzieć, że był to bardzo ciepły, ale bynajmniej nie przesłodzony przekaz. Julia Marcell udowodniła, że choć ma krótki staż na rockowej scenie, to bez wątpienia już jest profesjonalistką, która powinna jeszcze wiele w tej dziedzinie osiągnąć.
Komentarze
0