Od niewielkich stolikowych, poprzez takie rozmiarów człowieka, aż po trzymetrowe i animowane przez kilku aktorów – w Teatrze Lalek Pleciuga w pracowni plastyczno-konstrukcyjnej tworzone są jedyne w swoim rodzaju lalki, które dzieci niejednokrotnie chciałyby zabrać ze sobą do domu. „W tę magię teatru uwierzyliby też dorośli”, mówi kierowniczka pracowni.

Od projektu na scenę

Kukiełka, marionetka, muppet, jawajka, pacynka – w Teatrze Lalek Pleciuga aktorzy dzielą scenę z wyjątkowymi „kolegami”. Pomysły na tych specjalnych bohaterów rodzą się w głowach scenografów, a potem urzeczywistniane są przez uzdolnione ręce pracowników pracowni plastyczno-konstrukcyjnej.

– Często to jest metoda prób i błędów – przyznaje Kinga Dalska, kierowniczka pracowni. – Nie zawsze mamy podane na tacy rozwiązania i sami musimy je znajdować. Częstokroć musimy coś przetestować, przeprowadzić w pewnym sensie eksperyment. Kupujemy materiały, konsultujemy się ze scenografem, kontaktujemy się z aktorami. Mamy próby z formami – jak wychodzi od razu, to świetnie, jak nie, próbujemy innych rozwiązań – opisuje Dalska. – Przy spektaklu świątecznym mieliśmy nie lada wyzwanie, aby zbudować ścianę z butelek PET, które nie są łatwe w obróbce. Stworzenie lalki z odzysku również wymagało sporej inwencji twórczej.

Wielkoformatowe lalki nie umkną niczyjej uwadze. Jak jednak sprawić, by te animowane przez aktora również przykuwały wzrok?

– By lalka była widoczna z tylnych rzędów, ważne są proporcje – podkreśla Dalska. – Poniżej pewnych wymiarów po prostu się nie schodzi, bo nie miałoby to sensu. Istotne są też kolorystyka i kontrast. Dla widza scena to w pewnym sensie kompozycja malarska. Ważne są dominanta, kontrast jasności, nasycenia czy tonów. Często używanym trickiem jest różnica w barwach – lalka jest dużo jaśniejsza, żywsza kolorem, natomiast aktorzy i otoczenie stanowią ciemniejsze tło. Przez ten kontrast lalka jest bardziej wyeksponowana. Najważniejsza jest jednak precyzyjna sztuka animacji – dzięki temu kunsztowi lalka żyje i skupiamy wzrok na niej, a nie na animatorze. Nie wolno zapomnieć o oświetleniu, które w teatrze jest ogromnie ważne.

Lalka szyta na miarę

Ile czasu zajmuje przygotowanie lalki? Wszystko oczywiście zależy od jej rozmiaru.

– Niektóre jesteśmy w stanie stworzyć nawet w dwa tygodnie, jeżeli mamy dobry, konkretny projekt, a lalka jest mała i technologicznie niewymagająca czasu – mówi Dalska. – Ale są też takie, nad którymi pracujemy kilka tygodni. I to nie jest tak, że tylko jedna osoba ją tworzy. Bardzo często to konstruktorzy lalek i krawcowe proponują technologie wykonania i doradzają scenografowi – zaznacza.

W ostatnich propozycjach Teatru Lalek Pleciuga można podziwiać m.in. muppety, nazywane również pyskówkami, w spektaklu „Trzy Świnki – Różowe Trio kontra wilczy apetyt”, lalki stolikowe, ale i wielkoformatowe, animowane przez kilku aktorów w „Gongu” czy – jak w „Teatrze niewidzialnych dzieci” – lalki hybrydowe, których część stanowi ciało aktora.

fot. Żaneta Juszkiewicz

– Każda lalka tworzona jest indywidualnie pod aktora – zwraca uwagę Dalska. – Aktorzy mają różną motorykę, inną siłę w mięśniach, są różnego wzrostu. Lalka, która dla aktorki mierzącej 150 cm będzie za ciężka, okaże się idealna dla wysokiego aktora. Oczywiście nie zmieniamy projektów scenografa. Jeżeli chciał mieć pełen zestaw stawów u lalek, przeskalowaną jakąś część ciała czy wiotkie kończyny, tak też będzie miał. Bardziej dopasowujemy rzeczy, które nie wpływają na wygląd, a pomogą animatorowi, jak chociażby uchwyty czy środek ciężkości formy – zaznacza Dalska.

Pracownia plastyczno-konstrukcyjna tworzy nie tylko lalki. Przy spektaklu „Oskar i rzeczy” aktorzy byli w kostiumach-formach. Lwią część pracy wykonały krawcowe, jednak miały wsparcie konstruktorów.

– Jedna aktorka grała lampę, konstrukcja opierała się na ramionach i głowie, długo więc trzeba było konsultować, jak to skonstruować, żeby było jej jak najwygodniej – wspomina Dalska.

ze spektaklu „Oskar i rzeczy”/fot. mat. Teatru Lalek Pleciuga

Moda na konkretne lalki

Jak lalki zmieniły się na przestrzeni lat?

– Rzeczywistość wokół nas się zmienia, więc teatr również. Na scenach coraz częściej wykorzystywane są nowe technologie, podobnie jest z estetyką. Obecnie da się zaobserwować mniej mięsistych draperii czy malowania horyzontów. Używa się nowoczesnych materiałów. W lalkarstwie mamy raczej te same techniki. Bazujemy na starej szkole, ale szukamy też nowych technologii i rozwiązań – mówi Dalska. – Rzadko kiedy scenograf i reżyser decydują się na wykorzystywanie bardzo szlachetnych marionetek, ale żmudnych w budowie, jak i potem w animacji. Dzisiaj częściej stawia się na muppety, lalki hybrydowe czy stolikowe – zauważa. – Moimi faworytami są lalki cieniowe i tintamareski. Pierwsze ze względu na ich delikatność i elegancję, drugie na prostotę, błyskotliwość oraz figlarność koncepcji.

Co ciekawe, w spektaklu „Piękna i Bestia” (który swoją premierę miał w czerwcu) można zobaczyć lalki bunraku, które do tej pory rzadko gościły w szczecińskim teatrze. Bunraku to duże formy, które prowadzi trójka aktorów: pierwszy zwykle strojnie ubrany i jako jedyny z niezasłoniętą twarzą porusza głową i prawą ręką, drugi, zakapturzony, odpowiada za lewą rękę, zaś trzeci – również zasłonięty – animuje nogami.

ze spektaklu „Piękna i bestia”/fot. Piotr Nykowski

Lalkowy ostry dyżur

Jak przyznaje Dalska, lalki często już po jednym tygodniu wymagają delikatnych napraw.

– Wszystko się eksploatuje. Zdarza się też reperować lalki podczas spektaklu – zdradza Dalska. – Bardzo często na ostatnią chwilę przed premierą musimy robić poprawki, dokonywać zmian. Produkcja spektaklu to ciągły proces, który nieustannie się formuje.

Jedną z lalek, przy której jest sporo pracy konserwatorskiej, jest ta ze spektaklu „Fujka i ocean”. Powodem jest materiał wykonania – juta. To bardzo delikatna tkanina, która szybko się degraduje. Dodatkowo w trakcie przedstawienia lalka przechodzi metamorfozę, ma doczepiane kolejne elementy, co też wpływa na jej żywotność.

– By lalki służyły jak najdłużej, trzeba systematycznie dbać o stan magazynów, mimo wszystko konserwacja jest bardzo częsta – przyznaje.

Lalki nie tylko dla dzieci

Choć pracownie lalkarskie wykonują niesamowitą robotę, to nie wszystkim będzie dane podziwiać ich efekty. Spektakle lalkowe znajdują się przede wszystkim w repertuarze dla dzieci, Dalska przekonuje jednak, że i propozycje dla dorosłych spotkałby się z dużym zainteresowaniem i ciepłym przyjęciem.

– Wiek nie ma tutaj znaczenia – zaznacza. – Każdy może uwierzyć w magię teatru lalkowego.

W repertuarze Pleciugi znajdziemy kilka propozycji lalkowych skierowanych do starszych: to improwizowany spektakl „To nie było planowane” czy „Don Juan”. Małą formę lalkową oraz formy maskowe i kostiumowe możemy zobaczyć w monodramie „Robinson”.

Kto mógłby dołączyć do pracowni lalkarskiej?

Nie da się ukryć, że zawody mocno sprofilowane, jak krawiectwo teatralne, powoli wymierają.

– Plastyków też nie jest dużo, tym bardziej tych typowo teatralnych – przyznaje Dalska. – Ale wszystko jest do nauczenia. Nie sądzę, by ktokolwiek, kto przychodzi i rozpoczyna pracę, miał już pełne doświadczenie. To dzięki temu ta praca jest cudowna, bo człowiek uczy się całe życie. Ważne, by chętni mieli duże pokłady cierpliwości i potrafili myśleć kreatywnie.