To dzięki nim Madama Butterfly czy królewny mają tak piękne stroje, a potwory wyglądają przerażająco. Szyją, wykrawają, skracają, przerabiają, by kostiumy były dokładnie takie, jak wymyślił je kostiumolog. „Tu spełniamy marzenia” – zaznaczają krawcowe.

Na sukces przedstawienia pracują nie tylko aktorzy, lecz także sztab ludzi, których zza kulis nie widać. Reżyserzy, kompozytorzy czy choreografowie są wypisani w programach. Jest jeszcze jednak jedna grupa, bez której teatr nie byłby taki sam. W dziale kostiumów, niejednokrotnie w pocie czoła, pracują krawcowe. To często ich wysiłek nadaje największej magii spektaklom.

Wszystko zaczyna się od kawałka papieru, na którym znajduje się projekt

Szkice kostiumów to początek intensywnego czasu w pracowniach krawieckich. W ruch idą wzorniki, poszukiwane są próbki materiałów, testowane są różne warianty.

– Musimy wymyślić, jak przenieść coś z kartki na rzeczywistość, i to bywa najtrudniejsze – mówi Barbara Kwietniewska z Teatru Lalek Pleciuga.

– Papier przyjmie wszystko, jednak potem nie zawsze łatwo to odwzorować – przyznaje Dorota Jagodzińska z Opery na Zamku.

Zdarza się, że niektóre pierwowzory w konsultacji z kostiumologiem zostają zmienione, ale nie zawsze jest to kwestia odnalezienia odpowiedniego materiału. Także próby weryfikują projekty.

– Pamiętam, jak w „Trubadurze” trzeba było zmienić obuwie. W założeniu miały być szpilki, okazało się jednak, że aktorka nie jest w stanie wejść w nich po stworzonej scenografii, więc ostatecznie wystąpiła w traperach – wspomina Jagodzińska.

W pracowniach Opery na Zamku

Także już po latach stroje bywają zmieniane.

– Mamy sytuację, że aktorka jest w ciąży i ktoś inny będzie zastępował ją w spektaklach, więc kostium musimy przerobić, by pasował na tę osobę – mówi Kwietniewska. – Czasem jest tak, że łatwiej od nowa go zrobić, niż zmieniać ten stary.

A bywa i tak, że podczas spektaklu kostium wymaga natychmiastowej poprawki. Coś się komuś rozedrze, zaciągnie, czy nawet pęknie.

– W kulisach są panie garderobiane, które szybko reagują Czasami coś na okrętkę zaszyją na tancerzach, a czasami trzeba szukać podobnych spodni z innego spektaklu – zdradza Jagodzińska.

Aukcje internetowe, second-handy i sex-shopy – trzeba szukać w różnych miejscach

Poszukiwania odpowiednich ubrań do spektaklu to walka z czasem.

– Raz uda nam się znaleźć to, czego potrzebujemy, w 15 minut, innym razem szukamy kilka tygodni, czas bardzo nas ogranicza – zaznacza Jagodzińska z Opery na Zamku.

– Czasami pracujemy nad strojami do trzech przedstawień jednocześnie, wtedy czasu na poszukiwania mamy naprawdę niewiele – dodaje Agnieszka Kujda-Jakacka z Pleciugi.

Gdzie szuka się odpowiedniego stroju?

– Różnie. Chodzimy po sklepach, przeglądamy strony internetowe. Jednym z wyzwań było znalezienie torebki „sporran”, która znajduje się przy pasku szkockiego kiltu. Innym razem musiałam iść do sex-shopu kupić sztuczny biust. Kiedy indziej przyjechał do nas cały kontener z second-handu, w którym szukałyśmy strojów dla tancerzy wcielających się w kloszardów. Musiały być one powyciągane, znoszone, żeby oddawały klimat postaci mieszkających w brudnych kanałach – tłumaczy Jagodzińska.

– Pamiętam, jak kiedyś zbieraliśmy papierki po cukierkach, bo nie było kolorowych folii, a potrzebowaliśmy czegoś takiego do kostiumu – wspomina Barbara Kwietniewska.

W pracowniach Teatru Lalek Pleciuga/fot. mat. teatru

Tu spełniają marzenia. „Nie ma bata, że się nie uda”

Na krawcowe w teatrach niejednokrotnie czekają spore wyzwania. Czasami to ważące kilkadziesiąt kilogramów suknie, czasem kilkumetrowe lalki, które trzeba ubrać. Jak podkreślają krawcowe, w teatrze nie ma jednak rzeczy niemożliwych.

– Zawsze staramy się jak najlepiej odwzorować to, co mamy w projekcie – zapewnia Jagodzińska. – Jesteśmy odtwórcami marzeń, nie używamy słów, że się nie da. Tutaj zazwyczaj się udaje.

– Jesteśmy w stanie zrobić wszystko – dodaje Kwietniewska. – Nie ma bata, że się nie uda. Raz na jedną sukienkę poszła cała szpula, czyli kilometr nici. Czym bardziej zagmatwany kostium, bardziej wymagający, tym lepiej. Uwielbiam robić potworki nie z tej ziemi.

Krawcowe z Pleciugi uszyją wszystko/fot. mat. teatru 

Istotny nawet najmniejszy element

Przez lata pracy krawcowe stworzyły setki, jak nie tysiące kostiumów. Niejednokrotnie w spektaklach aktorzy przebierają się, więc czasem jedno przedstawienie to może być nawet i blisko 200 kostiumów! I choć każdy jest wyjątkowy i tworzony od serca, niektóre z nich bardziej zapadają w pamięć.

– Jednym z największych kostiumów, który zrobiłam, był płaszcz Pana Czasu. Jak zobaczyłam go na scenie, to sama nie mogłam uwierzyć, że mi się udało – przyznaje Kwietniewska. – Największą satysfakcję dają reakcje dzieci, które przestraszą się kostiumu potwora albo będą chciały mieć taką sukienkę jak królowa. Teatr to jednak magia.

– Jest kilka takich kostiumów, nad którymi pracujemy i cały czas coś nie wychodzi, ale kiedy w końcu udaje się osiągnąć zamierzony efekt, to mamy wielką satysfakcję – dodaje Jagodzińska.

Widzowie nie zawsze są w stanie dostrzec najdrobniejsze detale teatralnych/operowych strojów

Ogromną nagrodą za pracę nad kostiumami są też reakcje widzów. Choć czasem nie są w stanie dojrzeć najdrobniejszych detali, całokształt wprawia ich w zachwyt.

– Jeżeli w projekcie jest, że kostium ma mieć 20-centymetrową naszywkę, której z ostatniego rzędu prawdopodobnie nie będzie widać, i tak ją przyszyjemy – podkreśla Jagodzińska.

– Zdarza się, że siedzimy bardzo długo nad strojem tylko po to, by w efekcie aktor przebiegł w nim raz przez scenę i to wszystko – dodaje Kwietniewska. – Ale wszystkie kostiumy są ważne.

Stroje aktorów nie tylko mają dobrze wyglądać – niezwykle istotnym elementem jest to, by były jednocześnie funkcjonalne i wygodne.

– Tancerz nie może myśleć o tym, że coś go uwiera, że but go obciera – podkreśla Jagodzińska. – Spełniamy więc nie tylko wizję kostiumografa, lecz także indywidualne prośby artystów. Upewniamy się, że strój nie będzie przeszkadzać w wykonywaniu wszelkich podnoszeń czy akrobacji. Naszym zadaniem jest, by każdy wyszedł na scenę w kostiumie i był w nim bezpieczny.

W teatrze lalek wyzwanie leży po innej stronie.

– Maski są trudne, w szczególności te, które zasłaniają całą twarz. Trzeba pamiętać, że nie tylko mają wyglądać, ale muszą być tak stworzone, by było słychać to, co mówi aktor – tłumaczy Kwietniewska.

W pracowniach Opery na Zamku

Nie ma chętnych do nauki

Jak będzie wyglądał teatr za kilka lat? Czy wciąż będziemy mieli możliwość podziwiania pięknych kreacji?

– Nie wyobrażam sobie teatru bez kostiumów, ale prawdą jest, że nie ma zbyt wielu osób chętnych do pracy w tym zawodzie. Od lat nie ma szkoły odzieżowej w Szczecinie, nie ma się gdzie szkolić – przyznaje Jagodzińska. – Praca w teatrze wymaga też wyobraźni, przewidywania. Trzeba pamiętać o tym, że te stroje są non-stop prane, że zmiany kostiumów są bardzo szybkie i trzeba zadbać o to, by aktor zdążył się przebrać za kulisami.

– Podstawową wiedzę o szyciu trzeba mieć, ale i sporo kreatywnego myślenia – podkreśla Agnieszka Kujdak-Jakacka z Pleciugi.

– To fantastyczna praca, która nie jest monotonna, a każde przedstawienie to kompletnie inna bajka i za każdym razem uczymy się czegoś nowego. Teatr bez kostiumów nie ma sensu, w szczególności ten dla dzieci, dla których stroje i scenografia to bardzo ważne elementy – zaznacza Kwietniewska.