O tym, że Teatr Lalek przyciąga nie tylko tych najmłodszych widzów, mogłam się przekonać, uczestnicząc 14 listopada w przedostatniej odsłonie „Kubusia i jego Pana”. Aby nie zmartwić widzów dodam, że była to przedostatnia odsłona przed ogłoszeniem wyników plebiscytu teatralnego „Bursztynowy Pierścień”, do którego sztuka została nominowana. O tym, co sprawiło najwięcej problemów podczas realizacji przedstawienia i czy dorośli są bardziej, czy mniej wymagającym widzem od dzieci, postanowiłam porozmawiać z odtwórcami głównych ról, panami Januszem Słomińskim (Pan) i Rafałem Hajdukiewiczem (Kubuś).

wSzczecinie.pl: Przed chwilą widzowie miel okazję zobaczyć „Kubusia i jego Pana” przedostatni raz przed ogłoszeniem wyników. Czy dużą niespodzianką było otrzymanie przez spektakl nominacji do Bursztynowego Pierścienia 2009?

Janusz Słomiński: Dla nas ważne jest przede wszystkim to, że zagraliśmy w przedstawieniu, na które widzowie chętnie przychodzą. Jest to szczególnie istotne, ponieważ ludzie dawno przestali kojarzyć teatr lalek ze sztuką dla dorosłych. Twórczość lalkarzy zaczęto postrzegać jako sztukę skierowaną do dzieci. My wracamy do chlubnych tradycji i dlatego „Kubuś…” jest kolejnym przedstawieniem skierowanym dla tego starszego grona odbiorców. A co do nominacji – ciężko jest samemu sobie kibicować. Każda forma nagrody na pewno nobilituje.

wSzczecinie.pl: W „Kubusiu…” mamy do czynienia z bliskim kontaktem aktorów z publicznością. Czy to zatarcie dystansu było dodatkowym utrudnieniem?

Janusz Słomiński: Reżyser przystępując do realizacji przedstawienia bierze od uwagę, gdzie będzie ono grane. W przypadku tej sali kontakt z widzem był rzeczywiście bliski. W tym spektaklu to nie widz nas podgląda, ale my mamy grać na widza. Ma on nie tylko słyszeć, ale też uczestniczyć w naszym życiu scenicznym. Faktycznie w „Kubusiu…” miałem wrażenie, że publiczność może dojrzeć niemalże wszystko. Do tego trzeba się przyzwyczaić. My się w to wpisaliśmy i staraliśmy się nie protestować.

wSzczecinie.pl: Widzowie mogli ujrzeć aktorów przebierających się nie za kulisami, ale na scenie. Czy nie rozpraszało to Panów uwagi?

Rafał Hajdukiewicz: Nie, naprawdę zupełnie się tego nie zauważa. Sztuka jest tak dynamiczna, że mnie czasami ogarniało zdziwienie, gdy kolega nagle pojawiał się jako kobieta, a za chwilę wcielał się w jeszcze inną rolę.

wSzczecinie.pl: „Kubuś i jego Pan” jest spektaklem skierowanym do dorosłych widzów. Którzy widzowie są bardziej wymagający? Dzieci, czy właśnie dorośli?

Janusz Słomiński: Ktoś kiedyś powiedział, że dla dzieci trzeba grać tak samo jak dla dorosłych, tylko jeszcze lepiej. Dzieje się tak dlatego, że dziecko jest bardziej żywiołowe i szczere. W trakcie trwania bajki potrafi powiedzieć: „Mamusiu, to kiedy w końcu będzie ta obiecana bajka”? Trudniej jest zatem przyciągnąć uwagę dzieci. Z drugiej jednak strony zagranie w klasycznej bajce jest na pewno łatwiejsze, jak zagranie w przedstawieniu typu „Kubuś i jego Pan”. Tutaj nawet na chwilę nie mogliśmy rozproszyć uwagi.

wSzczecinie.pl: Co jeszcze sprawiło problemy podczas jej odgrywania?

Janusz Słomiński: Na pewno to, że jest to sztuka filozoficzna. Dodatkowym utrudnieniem jest czas trwania przedstawienia i to, że mamy aż 85 stron tekstu do powiedzenia.

wSzczecinie.pl: Panie Rafale, w tym roku miał Pan swój debiut aktorski. Czy nie miał Pan obaw przed wystąpieniem w tym spektaklu?

Rafał Hajdukiewicz: Szczerze mówiąc, na początku byłem przerażony. Czytając tekst w pociągu nie do końca wiedziałem, jak mam go rozumieć. Historia zaczęła się klarować dopiero podczas czytania z podziałem na role. Wtedy zaczęliśmy pomału przyswajać sobie treść sztuki. Dodatkowym utrudnieniem była też, wspomniana wcześniej, ilość tekstu do nauczenia.

wSzczecinie.pl: Panie Januszu, podczas Międzynarodowego Spotkania Teatrów Lalek SPOTKANIA 2009, otrzymał Pan wyróżnienie za rolę w „Kubusiu…”. Czy spodziewał się Pan nagrody?

Janusz Słomiński: Bardzo zależało mi na tym, aby dobrze wypaść w Toruniu, ponieważ tam jest moja scena. Pracowałem tam 20 lat i mam tam swoją publiczność. Na pewno podczas ogłoszenia wyników byłem zaskoczony i bardzo się ucieszyłem. Szczególnie, że – mimo tego, że jestem przyzwyczajony do warunków objazdowych – spektakl na wyjeździe ma zawsze nieco utrudnione zadanie. Zapewne dzieje się tak za sprawą zmiany przestrzeni, do której łatwo przecież można się przyzwyczaić.

wSzczecinie.pl: Dziękuję za rozmowę.