Wczorajszy koncert Vavamuffin (8 października) z całą pewnością zaspokoił oczekiwania miłośników „bujających” dźwięków. Niepowtarzalne „nawijki” oraz skoczne rytmy spowodowały, że Słowianin trząsł się w posadach.

Vavamuffin jak zwykle przyciągnęli rzesze wielbicieli reggae i dancehall. Pomimo tego, że przed sceną nie było ustawionych barierek, to i tak czuć było dotyk napierającego tłumu. Jednak każdy mógł znaleźć swoje miejsce do „kiwania”. Zespół przede wszystkim promował swój najnowszy album „Mo` better rootz”. Szczecin był drugim punktem (po Toruniu) na mapie mo` better tour.

Pozytywny realizm

W słowach piosenek tego warszawskiego zespołu zawsze można wyciągnąć pozytywne przesłanie: Z samego dna, z samego dołu, Proste słowa, które dotykają nieboskłonu, Z przegranych chwil, z chwil beznadziejnych, Głos pełen nadziei, głos nawet bezczelny (Z samego dna). Nie zabrakło również tekstów obrazujących naszą polską rzeczywistość, czego przykładem jest utwór „Barbakan”, opisujący nie odkrytą stronę naszej stolicy. Choć „Mo` better rootz” ukazał się dopiero w sierpniu, to i tak większość publiczności śpiewała nowe teksty razem z wokalistami. Pomimo chłodnego wieczoru Pablopavo oraz Mr. Reggaenerator swoimi głosami znakomicie rozgrzali zgromadzoną widownię. Przy African Dancehall cała sala unosiła się w podskokach. Nawet chwilowy problem techniczny z mikrofonem nie zahamował ich entuzjazmu, wręcz przeciwnie.

Artyści nie zapomnieli także o swoich „starszych” kawałkach.  Zagrali: m.in. Jah jest Prezydentem, I Give You One Love, Oriento, Natasha from Rush`yah, na które widownia reagowała bardzo spontanicznie.

 Optymistycznie

Vavamuffin to impulsywna energia, która nastraja człowieka optymistycznie jeszcze na długi czas po zakończeniu koncertu. Proste dźwięki, przeplatane egzotycznymi muzycznymi motywami, sprawiają, że na serduchu robi się lżej. Jedynym minusem tego wydarzenia, będzie moja częściowa głuchota lewego ucha, ale i tak warto było tam być.