Miłość do książek była u mnie zaszczepiana od najmłodszych lat. Bajka na dobranoc czytana przez rodziców była punktem obowiązkowym, bo jak tu przecież można zasnąć bez opowieści o smokach i księżniczkach? Ale na poważnie – o spadającym poziomie czytelnictwa trąbi się już od dawien dawna. Jednak sytuacja w Szczecinie staje się pod tym względem po prostu dramatyczna. Czy zatem mieszkańcy naszego miasta nie odczuwają potrzeby czytania?

Problem z głowy

Oto przypadek z życia wzięty. Do księgarni wchodzi matka z nastoletnim synem. Chłopak pyta się o jedną z lektur. Na co matka stwierdza jednoznacznie – synu, co się będziesz męczył z książką. Kupimy od razu opracowanie i problem z głowy. Syn nie protestuje – przecież nie będzie matce się przeciwstawiał. Poza tym będzie miał już gotowca do wypracowania. Rodzicielka też wychodzi z uśmiechem na twarzy, bo wszak tym sposobem zaoszczędziła swej latorośli zbędnego balastu intelektualnego, jakim jest czytanie.

Umiejętność czytania powoli zanika, a co za tym idzie – z myśleniem też jest nie najlepiej. Każdego dnia można zaobserwować osobniki, dla których złożenie zdania w całość wymaga uruchomienia nieużywanych za często trybików myśleniowych. Ich cechą charakterystyczną jest sposób wypowiadania się poprzez bezokoliczniki i wykrzykniki. Oczywiście używają też stosownych wyrazów jako przecinki. Ubogość słownictwa wśród młodych ludzi jest zatrważająca. Za to zapytani o książkę zastanawiają się do czego taki przedmiot służy. Opisywane indywidua niegdyś klasyfikowano jako skrajność, margines. Dziś to normalność. Idąc dalej - po co czytać, skoro słowo jest wypierane przez komunikaty ilustrowane. Sam tekst jest już mało atrakcyjny. Powiem więcej – jest mało przyswajalny. Żebyśmy mogli coś zapamiętać, zrozumieć potrzebne są obrazki, dźwięki, ruch. Samo czytanie już nie jest w modzie. Jest „obciachowe”.

Zanikający Szczecin

Jak to się jednak dzieje, że pomimo kryzysu czytelniczego w takich miastach jak Warszawa, Poznań, Wrocław, Gdańsk czy Kraków księgarnie nadal są miejscami spotkań i inspiracji? Dlaczego w Szczecinie domy książkowe systematycznie znikają z mapy miasta? Pojawiają się za to banki i sklepy z butami. Pamiętacie jeszcze księgarnię „Pod Arkadami” czy „Ossolineum”? A co z książką naukową? Jedną z ostatnich intelektualnych wysp pozostaje księgarnia PWN i Zamkowa, ale wchodząc tam mamy wrażenie, że tamtejszy klient należy już do gatunku wymarłego. Obecnie pozostają jedynie multipleksy, które zazwyczaj swym bywalcom oferują masową beletrystykę. W końcu najłatwiej jest być przeciętnym.

Wydawać by się mogło, że powód upadania księgarń tkwi w cenie książki. Jej zakupowi nie sprzyja również narzucony w tym roku 5% podatek Vat. Ale mając na względzie ten czynnik, sytuacją adekwatną do zaistniałej powinno być oblężenie bibliotek. Tak jednak też się nie dzieje.

W czym tkwi problem? W szczecińskiej mentalności? Czy my jako szczecinianie uważamy, że książki są nam niepotrzebne? Inną kwestią jest to, że samo miasto najwyraźniej stara się nie zauważać problemu ignorancji czytelniczej. Spotkania literackie należą do rzadkości, a o targach książki nawet nie ma co myśleć. Przecież wiadomo z góry, że tego typu przedsięwzięcie skazane jest na porażkę. Po co się wysilać, skoro najprawdopodobniej i tak nikt nie przyjdzie. Smutne – kreujemy analfabetyzm na własne życzenie.

A może inną przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że kultura akademicka u nas cały czas raczkuje i nie potrafi w pełni się ukształtować? Dla studentów przecież ksero jest lekiem na całe zło. Przez cały okres studiowania studenci gromadzą całą stertę kserówek, która z powodzeniem starczy mi na wytapetowanie pokoju. I łazienki też. Studia skończone, ksero wyrzucone. Żadnych namacalnych dowodów kształcenia. Bo po co? Zakuć, zdać i zapomnieć – to zawsze aktualna recepta na przejście kolejnych szczebli edukacyjnych. W takim razie – gdzie tu miejsce na książkę?

Może Wy znacie odpowiedzi na zadane powyżej pytania? Ja tymczasem z lekturą w ręku przenoszę się w świat wyobraźni i szeleszczących kartek…

Zobacz pozostałe odsłony cyklu felietonów "Pisząc wprost", klikając tutaj.