Dorzuci mi pani 20 groszy? Na bułkę potrzebuję. Tego rodzaju zaczepki słyszę prawie każdego dnia. I to nieważne czy to centrum miasta czy jego dalsze dzielnice. Menel jest wszędzie. Jest to tak specyficzna odmiana ludzkiego gatunku, która da sobie radę w każdych warunkach. I o każdej porze.

Kontynuując wcześniej rozpoczęty dialog: Ja panu chętnie kupię tą bułkę. A co pani myśli, że ja sam do sklepu chodzić nie potrafię? - słyszę w odpowiedzi. Pani da te 20 groszy i będzie po sprawie. A może zamiast 20 groszy będzie pani tak łaskawa i 2 złote w portfelu się znajdzie? Właśnie, że się nie znajdzie. Ani teraz, ani później. Te dwa złote piechotą nie chodzi. Ja sama muszę na nie zapracować. Choćbym bardzo chciała, to pieniądze jednak z nieba nie spadają. A szkoda. Wówczas tylko każdy by wypatrywał kasowego deszczu.

Procenty na przyszłość

Są sytuacje, w których bieda dopada niczym niespodziewana biegunka. Nie da się jej zatrzymać. Ale w wielu przypadkach „menelstwo”, czyli bieda łagodzona upojeniem alkoholowym, to własny wybór. Wybór, który nie zmusza do codziennego wstawania na określoną godzinę, do określonego miejsca, czyli do tak zwanej pracy. Decyzje dnia zwykłego to gdzie, kiedy i jak wykombinować butelkę taniego wina tudzież innego bąbelkowego wynalazku (wszak upodobania są różne). Żywić też się trzeba, ale to jest mniej istotne niż napój z procentami. Procenty procentują, zagłuszają rzeczywistość. Każdy dzień to doskonała okazja do picia. Okazji nie trzeba szukać – okazja sama się znajdzie. Najlepsze okazje są na początku miesiąca, kiedy to po odstaniu w kolejce po pieniądze socjalne, można szaleć do woli. Zazwyczaj to szaleństwo trwa krótko 2-3 dni. Potem znowu rozpoczyna się menelowa gra PR-owa „Da pan/pani na bułkę”.

Szczęściem trzeba się dzielić

Ale menel jest nieustępliwy, wręcz bezczelny. Menel źle znosi krytykę, menela nie można oceniać. Słysząc słowo odmowne na jego nachalne prośby, menel uraczy cię kwiecistym językiem polskim z zakresu wulgaryzmów. Jednak z takiej scenki są też i pewne plusy. Zawsze się nauczysz nowego słowa – a nigdy nie wiadomo, co i kiedy ci się przyda.

Menel jest sprytny. Do perfekcji opanował podstawowe zagadnienia psychologiczne. Jemu wystarczy tylko jedno spojrzenie, aby w jego głowie zrodziła się wnikliwa analiza twojej osobowości. Zazwyczaj analiza ta sprowadza się do jednego wniosku – czy należysz do tych osób, które znajdą w kieszeni jakieś drobniaki czy nie. Natomiast, gdy już cię złowi na swój litościwy haczyk, to tak łatwo nie puści swojej zdobyczy. Sama się kiedyś na niego złapałam, ale tłumaczę to sobie, że stało się tak z powodu wszechogarniającej mnie wówczas radości. Radość ta wynikała ze zdanego z wynikiem pozytywnym egzaminu na prawo jazdy. Aż chciałam się tym szczęściem podzielić. Traf chciał, że tylko zdążyłam wysiąść z samochodu, a już pod moją bramą stał menelowy pan. Zaczęło się od tradycyjnego zapytania o bułkę (najwyraźniej bułka w tym przypadku jest podmiotem uniwersalnym). A co tam, czasem trzeba wspomóc osobnika w potrzebie – pomyślałam sobie. Zabrałam, więc owego osobnika do sklepu. Poproszę dwie bułki i kilka plasterków szynki – zagadałam uprzejmie sprzedawczynię. I trochę sera też by się przydało – usłyszałam niski głos zza swoich pleców. Obracam się, a to „mój” menel się odzywa. Mało tego, już otwierał usta by złożyć kolejne dyspozycje sprzedawczyni, ale w porę je zamknął, gdy zobaczył me karcące spojrzenie. Pani miła, pani się nie gniewa. Tak dawno kawy nie piłem. Będzie pani tak łaskawa i kupi mi słoiczek kawy. Ale takiej łagodnej, rozpuszczalnej. Wie pani, bo ja mam taki delikatny żołądek. O niedoczekanie twoje. Bułkę mogłam kupić i szynkę też. Przymknęłam oko na plasterki sera, ale kawuni to już tej zagubionej duszy nie użyczę. Może jeszcze drinka z parasolką? Dosyć tego. Wręczyłam mojemu towarzyszowi zakupy z produktami pierwszej potrzeby (choć potrzeba to pojęcie stricte subiektywne) i zdecydowanym krokiem zaczęłam się oddalać od tego przedstawiciela menelowego świata. Na zakończenie tej jakże fascynującej znajomości usłyszałam jedynie same inwektywy sugerujące, że należę do reprezentantek najstarszego zawodu na świecie. Oczywiście z różnymi odmianami. Szybko jednak skończył swój jakże merytoryczny wywód, gdy zobaczył, że na łagodną paniusię, to on jednak nie trafił.

I to by było na tyle. Człowiek chciał dobrze, a wyszło jak zawsze. Tylko jedna rzecz jest w tym wszystkim stała. Menel był, jest i będzie. Dlatego miej oczy szeroko otwarte, bowiem nigdy nie wiadomo kiedy z czeluści wyłoni się charakterystyczny osobnik z zapytaniem o bułkę. Albo o 2 zł. Albo o piwo. Albo o…

Następna odsłona cyklu felietonów "Pisząc wprost" za 2 tygodnie. Wszystkie odcinki do przeczytania tutaj.