Mówi się, że ślub to ten najważniejszy dzień w życiu młodej pary. Wszystko w tym dniu musi być niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju. A cena? Cena nie gra roli, jeśli chodzi o „bycie wyjątkowym”.

W ubiegłą niedzielę (15 stycznia) w naszym mieście odbyła się Wielka Gala Ślubna. Z racji tego, że ta tematyka w pewnym stopniu dotyczy także mnie, wybrałam się tam na tzw. rozeznanie rynku. Już od otwarcia chętnych do zapoznania się z najnowszymi trendami było wielu. Wszak na śluby, jak i na pogrzeby popyt jest i będzie zawsze. Przechodząc od stoiska do stoiska, coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że branża ślubna to złoty interes – nawet w czasach kryzysu. Bez pieniędzy nawet nie podchodź.

Suknia wyjątkowa

Z racji prezentowanej przeze mnie płci, najbardziej interesowały mnie suknie ślubne. Proszę mi powiedzieć, w jakiej cenie jest ten model? – wskazuję na suknię, która mi się spodobała. Chodzi Pani o TĄ wyjątkową suknię? (nieważne, że wszystkie są dla sprzedawcy wyjątkowe) – pyta słodko przedstawicielka jednego z salonów. Otóż z racji targów suknia ta jest w promocyjnej cenie – JEDYNIE 4 tysiące złotych. Na twarzy sprzedawczyni pojawia się szeroki uśmiech, zaś moje oczy również nabierają podobnej szerokości, tyle że ze zdziwienia. Ale będę twarda, nie ugnę się. A czy u Państwa są jakieś wyprzedaże poprzednich kolekcji? – zadaję pewnie pytanie. Ale zauważam, że gdy dociera ono do uszu ekspedientki, jej uśmiech zmniejsza już swą szerokość, a usta powoli się zaciskają. I tu Cię mam. Już nie jestem dla Ciebie dobrą klientką, skoro pytam o bardziej dostępne cenowo suknie. Już wiesz, że łatwo nie dam się naciągnąć na te przymiotniki „wyjątkowe”, „niezwykłe”, „niepowtarzalne”, itp. Kilka jeszcze mamy – słyszę w odpowiedzi, a jedynie co mi pozostało po tej rozmowie, to widok pleców „sukiennej przedstawicielki”, która od razu rozpoczęła polowanie na kolejną klientkę. Oczywiście na taką, dla której cena nie ma znaczenia.

3600 złotych na godzinę

Nie tylko ta rozmowa mnie zaskoczyła. Z zainteresowaniem podeszłam do jednego dj`a. I do drugiego i do trzeciego też. Potrzebujecie dj`a na wesele? Nie biorę wiele. Jeden wieczór pracy, kosztuje 2200 złotych – mówił podobnie każdy z nich. Hmm, niektórzy to nawet w miesiącu tyle nie zarabiają – powiedziałam sobie w myślach, gdy odchodziłam z kolejną wizytówką. Następnie podeszłam do właścicielki jednej ze szkół tańca. Z chęcią pomogę Wam w przygotowaniach do pierwszego tańca. Możemy wspólnie przygotować co tylko będziecie chcieli – opowiada sympatyczna pani. Wreszcie jakaś normalna osoba – pomyślałam (normalna w aspekcie cenowym). Jeżeli chcecie urozmaicić swoje wesele, to zastanówcie się nad pokazem tanecznym. To nie kosztuje wiele. Jedna tancerka za pięciominutowy pokaz bierze tylko 300 zł. Chyba się przesłyszałam. Szybka kalkulacja w głowie i wychodzi mi, że taka tancerka inkasuje 3600 złotych za godzinę. O matko, chciałabym mieć taką stawkę godzinową. Z pewnością nie tylko ja…

Trzeba jednak przyznać, że przyjemnym aspektem minionych targów było stoisko ze szlachetnymi trunkami. I cena była niewygórowana i opakowanie ładne. Zatem, gdy już ucichną toasty, a goście się rozjadą, to przynajmniej butelka po weselnej wódce będzie miłą pamiątką po weselnej zabawie. Oprócz zdjęć oczywiście.

Ręce na kierownicy

Gramy na weselach, gramy na pogrzebach. Nie gramy tylko na rozwodach! Kochanieńka kiedy bierzesz ślub? Wrzesień? Piękna data– mówi pan od oprawy muzycznych. Podobnie piękne są i pozostałe miesiące. Dla pary młodej ze względu na ślub, dla weselnych przedsiębiorców – z uwagi na napływ gotówki. Tam gdzie ślub, tam kasa płynie strumieniami. Ślub przypomina trochę jazdę „bez trzymanki”. Niby jedziesz w określonym kierunku, ale w pewnym momencie nie masz już rąk na kierownicy i tracisz nad tym kontrolę. Wszędzie słyszysz to kosztuje „tylko” czy „jedynie”. Tym bardziej, że wszystko co kryje w swojej nazwie „ślubne” czy „weselne” jest średnio 2-3 razy droższe od usług i produktów standardowych, choć w praktyce niczym się od siebie nie różnią. Myślisz sobie jednak – w końcu to mój dzień, więc nie mogę sobie odmówić tego czy tamtego. A worek z pieniędzmi coraz szybciej się kurczy…

Gorzko, gorzko…

We wszystkim potrzebny jest zdrowy rozsądek. Zresztą, jakby się tak przypatrzeć, to ta „wyjątkowość” wcale taka wyjątkowa nie jest. Oglądając kolejny film z wesela, można odnieść wrażenie, że filmy te oprócz głównych bohaterów niczym się nie różnią. Takie same konkursy, podobne dekoracje i te same ilości wypitej wódki. A para młoda gdzieś niknie w tle, bo tak naprawdę wesela są dla zaproszonych gości. Nie dla nowożeńców. Choć wyjątki się zdarzają.

Niemniej jednak wszystkim przyszłym żonom i mężom życzę wytrwałości i cierpliwości w tych ślubnych przygotowaniach, a także radości w tym „jedynym i niepowtarzalnym” dniu.

A teraz, idziemy na jednego…


_____

Następna odsłona cyklu "Pisząc wprost" za 2 tygodnie.

Wszystkie odcinki tutaj.