No i znów balon niezadowolenia, frustracji i przytłaczającego braku perspektyw napełnił się do granic wytrzymałości. Wystarczy jedna chwila, jeden impuls i ów balon pęknie. Bo ile tak naprawdę można znosić wysłuchiwania słowa „nie”? Ile czasu należy sobie dać na poszukiwanie pracy – miesiąc, dwa, a może rok i dłużej? Ludzie w końcu mówią dość i… pakują walizki. Au revoir Szczecinie, au revoir Polsko !

Pierwsza fala nastąpiła po wejściu do Unii Europejskiej. Kiedy nadszedł dzień 1 maja 2004, spora część naszych rodaków czekała na nową przyszłość z przygotowanymi bagażami w ręku. Głód pracy, chęć poprawienia swojego bytu zmusił ich do szukania szczęścia za granicą. Jednym się udało, drugim nie. W końcu tak to już w życiu bywa. Tak minęło kilka lat. Ci co się wzbogacili wrócili do kraju z zaoszczędzonymi pieniędzmi i nadzieją, że tutaj też się jakoś ułoży. Niestety – nie ułożyło się. Codzienność pochłonęła oszczędności, a wraz z nimi uczucie zadowolenia i spełnienia. Czas powtórzyć szukanie swojego miejsca na ziemi.

London welcome to

Do napisania tego felietonu zainsipirowało mnie ostatnie spotkanie ze znajomymi. Luźna, towarzyska rozmowa przekształciła się w rozmyślania w stylu „jak to będzie”. Wnioski nie były zbyt optymistyczne. Jedna znajoma już kupiła bilet w jedną stronę do Londynu, pozostałe dwie pary również na poważnie rozważają tą opcję. Zresztą oni już tam byli, wiedzą jak tam jest. Koleżanka powiedziała, że Londyn jest jak taki toksyczny kochanek – z jednej strony fascynuje, budzi pożądanie, z drugiej – odpycha i traktuje jak ścierkę do wycierania. I coś w tym jest. Bez wątpienia, Londyn to miejsce, w którym czas się nie zatrzymuje, lecz pędzi jak oszalały. Ten swoisty tygiel kulturowy nigdy nie zasypia, on ciągle krąży, biegnie, krzyczy w wielu językach. Zresztą nie trzeba wyprawiać się na Wyspy by poczuć puls takiego życia. Zaledwie 150 km dzieli nas od Berlina, od miasta, w którym i tak już rzeczywistość wygląda inaczej. Wiadomo, Szczecinowi daleko w rozwoju do Warszawy, a co dopiero do innych europejskich stolic. Ale dlaczego gdzie indziej nawet zarabiając najniższą krajową starczy ci na opłacenie mieszkania/pokoju, jedzenia i zostaje nawet trochę na rozrywkę. A u nas? Nawet, gdy dwoje ludzi mieszkających ze sobą pracuje, to i tak ledwo wiążą koniec z końcem. Mało tego – i tak zaliczają się do grona szczęściarzy, bo jednak tą pracę mają.

Specjalista ds. kredytów poszukiwany

Szczecin pustoszeje. Widać to na ulicach, zwłaszcza wieczorową porą. Zamiast młodych, roześmianych ludzi widać tylko „drechy” i „żule”. Ludzie wyjeżdżają, bo ile razy można przeglądać oferty pracy na specjalistę ds. kredytów lub ubezpieczeń. W Szczecinie jak nie masz „pleców”, to nie masz szans na wejście do kręgu zadowolonych pracujących. Studia już nic nie dają, to tylko kolejny niepotrzebny papier do kolekcji. Jak grzyby po deszczu mnożą się szkoły niepubliczne, które taśmowo produkują nieszczęsnych magistrów. Koło się zatacza, bo potem ci „magistrowie” kształcą kolejnych, choć nie mają żadnego pojęcia w tym temacie. Ale ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz.

Dziękujemy za zainteresowanie naszą ofertą, ale Pani/Pana aplikacja nie spełnia naszych wymagań. Ile razy to słyszeliście, bądź czytaliście? W sumie to i tak sukces, jeżeli dostaliście jakąkolwiek informację zwrotną. Zazwyczaj po wysłaniu CV czy odbytej rozmowie kwalifikacyjnej pozostaje jedynie głuchy telefon bądź pusta skrzynka mailowa. A Ty się tylko zastanawiasz czy z Tobą jest wszystko w porządku. I zadajesz sobie pytanie – po co mam tu zostać?

 

Au revoir Szczecinie !

Moja przyjaciółka przeprowadziła się do Warszawy. Sama ją do tego namawiałam, jak również sama odradzam jej powrót. Bo niby do czego ma wracać? Do tego braku perspektyw? Do tych pustych ulic? Nie ukrywam, że to boli, gdy przyjaciele i najbliżsi znajomi chcą wyjechać, jednak wcale im się nie dziwię. Jedni wyjeżdżają w poszukiwaniu miłości, inni w poszukiwaniu pracy. Każdy szuka szczęścia na swój sposób. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć im powodzenia w realizacji swych planów. W końcu zawsze pozostaje samolot bądź facebook. W sumie i tak większość ludzi przeniosła własne życie towarzyskie do świata wirtualnego. Wszak Internet nie ma granic, zwłaszcza tych terytorialnych. Zatem au revoir Szczecinie, au revoir Polsko !

Następny odcinek cyklu felietnów "Pisząc wprost" za 2 tygodnie.

Wszystkie odcinki do przeczytania tutaj