„Nie spać, biegać!” — właśnie tak brzmiało hasło wczorajszej nocy. Przed północą kilkaset osób zgromadziło się przy urzędzie miasta, aby wziąć udział w 3. Szczecińskim Biegu Nocnym. Uczestnicy byli w wyraźny sposób podekscytowani tym wydarzeniem. Widać było wśród nich ducha rywalizacji. Było o co walczyć, ponieważ dla najszybszych biegaczy przewidziano nagrody pieniężne o łącznej wartości 7500 zł oraz rower warto 6000 zł.
Sprawdzić się nocą
Start zaplanowano na godzinę 23:55. Dotyczyło to zarówno zawodników, którzy przebiec mieli dystans 5 km, jak i tych pokonujących 10 km. Późna pora nie stanowiła problemu dla ponad 700 biegaczy, niektórzy wręcz chcieli sprawdzić jak zachowają się ich organizmy podczas takiego wysiłku.
– Nigdy jeszcze nie biegliśmy nocą, więc postanowiliśmy zmierzyć się z takim wysiłkiem właśnie o tej porze. Organizm teraz działa inaczej niż za dnia — relacjonuje Piotrek z drużyny Wiosło.
Jego znajoma Magdalena dodaje: – Jest tutaj cały tłum ludzi i panuje świetna atmosfera! Biegnę razem z ósemką znajomych. Nie będziemy cisnąć na żaden wynik. Biegniemy po to, żeby się dobrze bawić!
Niektórzy przyjechali z daleka
– Jestem nastawiony pozytywnie. Przyjechałem tu spod Gniezna, bo koleżanka zaprosiła mnie na ten bieg. Dziś biegam w Szczecinie, a jutro pakuję się i jadę do Białegostoku, żeby wziąć udział w półmaratonie — mówi Arek, uczestnik wydarzenia.
Bieganie nocą to spory wysiłek dla ciała, co może powodować pewne trudności. Biegacze jednak nie zwracali na nie uwagi i z niecierpliwością czekali na czas startu.
Późna pora zaskoczyła natomiast organizatorów, ponieważ w strategicznym momencie zabrakło agrafek, którymi zawodnicy mogliby przypiąć swoje plakietki z numerami. Przed północą nie ma szans na to, aby je gdzieś kupić, więc skontaktowali się oni ze szczecińskimi kolekcjonerami agrafek, by ci uratowali sytuację. Akcja skończyła się na szczęście sukcesem.
Bieg dla idei
– Kiedy moje dziecko miało 3 lata, zachorowało na cukrzycę. To było 32 lata temu. Wówczas bardzo pomogli mi ludzie z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Chorych na Cukrzycę z Gliwic. Wtedy mocno się ze sobą zżyliśmy, a przyjaźń ta trwa do dziś. Ja do dziś propaguje idee pomagania najmłodszym, jacy mierzą się z problemem cukrzycy. Dlatego startuję ubrany w koszulkę z logiem drużyny mojacukrzyca.pl — informuje Piotrek Kos – Zresztą nie ja jeden wspieram to towarzystwo. Jest tutaj mój przyjaciel z Neubrandenburga, który także pomaga dzieciakom biegając właśnie w takiej koszulce. Znamy się od lat. Ja nie znam niemieckiego, a on nie zna polskiego, ale jakoś się ze sobą od tylu lat dogadujemy — śmieje się uczestnik biegu.
Piotr bierze udział w Biegu nocnym już trzeci raz. Zaznacza, że mieszka w Szczecinie od 1979 roku i uważa, że atmosfera w tym mieście jest wspaniała zarówno do życia, jak i do uprawiania różnych sportów, w tym oczywiście także do biegania.
Jakie wrażenia towarzyszyły uczestnikom biegu?
– Biegło się bardzo przyjemnie, trasa była płaska, a samochód fajnie prowadził. Kibiców było sporo i tutaj na starcie, jak i w samym mieście. To coś zupełnie innego niż te bulwary, wszystko na plus — mówi Kacper Chruściński. – Rok temu wygrałem, teraz zająłem drugie miejsce, więc jestem bardzo zadowolony z czasu, który wyniósł 16:29. Zaskoczyło mnie tempo, ale w zasadzie mogłem się tego spodziewać przez wzgląd na wysoką wartość nagród. Na amatorskich zawodach to nowość — dodaje zawodnik.
– Nigdy w życiu tak nie biegałam. Zawsze startowałam w maratonach, ale niedawno przyjechałam tutaj z Ukrainy i chciałam spróbować czegoś nowego. Na pewno nie jest to mój ostatni udział w Nocnym Biegu — komentuje Natalia.
W biegu wzięli udział nie tylko szczecinianie, ale także osoby, które przyjechały tutaj z innych części Polski, a nawet zza granicy. Uczestnicy byli także w różnym wieku. Jak widać, wydarzenie to cieszy się ogromnym zainteresowaniem i popularnością.
– Organizatorzy nocnego biegania naprawdę dali radę. Największą trudnością dla mnie nie był sam bieg, a czytanie mapki. Musiałam czytać z lupką, ale może to wina wieku. Ze swojego wyniku jest bardzo zadowolona. Przebiegłam całość w mniej niż pół godziny, a mam już 61 lat — mówi Danuta.
Zawodnicy wyruszyli spod urzędu miasta, a następnie wbiegli w ulicę Felczaka i minęli plac Szarych Szeregów. Dalej podążali aleją Piastów aż do wysokości placu Janiny Szczerskiej. Następnie wbiegli w ulicę Krzywoustego, skierowali do placu Zwycięstwa i skręcili w ulicę Wojciecha, pokonali plac Lotników i stamtąd biegli już prosto do punktu mety, która również znajdowała się przy urzędzie miasta. Na twarzach uczestników widoczne było zmęczenie, ale także radość i zadowolenie. Czas pokonania dystansu 5 i 10 km był zdecydowanie na drugim miejscu, zaraz po dobrej zabawie.
Komentarze
0