Ciekawej i interesującej muzycznie jesieni w Szczecinie ciąg dalszy. Wczoraj w klubie Alter Ego gościł zespół Kumka Olik.

Podobno nie ma już Francji…

Kumka Olik to młody zespół, wywodzący się z Mogilna. Styl muzyki, którą prezentuje można by określić jako nieco ugładzona alternatywa, ocierająca się o pop. Można też zakwalifikować tę grupę do niezwykle modnego ostatnio określenia indie rocka.

Grupę tworzy czterech młodzieńców, w tym dwójka braci: Mateusz Holak, Kuba Holak, Mateusz Błaszak i Max Psuja. Pierwszy duży sukces zanotowali w 2007 roku, kiedy to Kumka Olik wystąpili na festiwalu w Opolu. Później przyszedł występ na głównej scenie Jarocina. W międzyczasie piosenki Kumka Olik podbijały eter, promowane m.in. przez Piotra Kaczkowskiego z radiowej Trójki, który umieścił utwór „Koduję” na swojej składance Minimax Jarocin PL. Posypały się zaproszenia na kolejne festiwale: ponownie do Jarocina, na Open’er, i OFF Festiwal w Mysłowicach.

Dorobek fonograficzny zespołu to dwa albumy, debiutancka „Jedynka”, oraz krążek, który ukazał się w tym roku „Podobno nie ma już Francji”.

Kumka w Alter

Wczorajszy koncert w Alter Ego jest częścią trasy zespołu po północnej Polsce. Zespół nie przyciągnął do klubu tłumów. Jednak jak powiedział wokalista zespołu Mateusz Holak „fajnie, że Ci, którzy przyszli dobrze się bawili i są zadowoleni”.

Koncert otworzył utwór zamykający najnowszą płytę „Jak w ZOO”. Następnie usłyszeliśmy kolejne kawałki z nowego materiału, m.in. : „Zabierz mnie, zabierz mnie stąd”, „Niepoprawnie kolorowych snów”, „Podobno nie ma już Francji”. Nie zabrakło także miejsca dla piosenek z debiutanckiej płyty, zabrzmiało „To miasto Was nie lubi”, „Niegrzeczne dziewczynki”,Zaspane poniedziałki”, instrumentalne wykonanie „Jakby”, „Koduję”. Atrakcją występu była wersja utworu „Jakby” ze zmianą miejsc w zespole, gitarzysta zamienił się z perkusistą na miejsca, co odbiło się nieco na jakości, szczególnie, że śpiewał „coś tam coś tam”. Jednak przyznać trzeba, że zespół zdobył tym sympatię publiczności.

Mimo słabej frekwencji koncert był udany, muzycy bawili się znakomicie, co udzielało się zebranym pod sceną. Co ciekawe, chyba nie wszyscy wiedzieli czego się spodziewać bo tym tajemniczym zespole. Zdaje się, że niektóre panie, które zawitały na koncert spodziewały się starcia z Behemotem, bo przygotowały sobie zatyczki do uszu w postaci waty… Było głośno, ale takiej muzyki nie słucha się cicho, co tylko dobrze świadczy o Kumce Olik…

Polskie Joy Division?

Ktoś kiedyś napisał o Kumce Olik, że gdyby Joy Division nadal występowało, to grałoby właśnie tak. Jest to chyba porównanie lekko na wyrost, nie wydaje mi się, żeby Ian Curtis i spółka złagodzili aż tak brzmienie. Jednak coś w tym porównaniu jest, duch Joy Divsion pojawia się w muzyce tego młodego zespołu. Pamiętać należy, że  grupa jest dopiero na dorobku, a już wywalczyła sobie solidne miejsce wśród polskich zespołów alternatywnych i z czystym sumieniem można wymieniać Kumkę Olik w jednym szeregu z takimi zespołami jak Bruno Schulz, Oranżada czy może nawet Negatyw.