Przedstawiciele Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa spotkali się z rolnikami, którzy sprzeciwiają się przedłużeniu umowy dzierżawy gruntu dla Przedsiębiorstwa Rolno Przemysłowego Babinek. „To dobre gospodarstwo rolne. Prowadzi je obywatel Francji, nigdy nie zalegał z czynszem, wszedł w grono polskich rolników” – argumentował zastępca dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa Jacek Malicki.

W piątek po południu szczeciński oddział Krajowego Wsparcia Ośrodka Wsparcia Rolnictwa zorganizował konferencję prasową, podczas której przedstawił stanowisko w sprawie dzierżawy gruntów przez PRP Babinek. Na spotkaniu obecni byli także rolnicy prowadzący rodzinne gospodarstwa rolne, którzy sprzeciwiają się przedłużeniu umowy francuskiemu rolnikowi na kolejne 19 lat. Jak argumentują, nie są tak samo traktowani jak gospodarz z Francji.

„Nie może tak być, że spółki z obcym kapitałem stoją ponad prawem. Te grunty powinny zostać rozdysponowane pomiędzy rolników. Jako Związki Rolnicze mamy prawo protestować i będziemy to robić” – mówili podczas pierwszego dnia protestu, który rozpoczęli 28 lutego tego roku.

„To dobre gospodarstwo rolne, nastąpiła integracja społeczna”

Przedsiębiorstwo Rolno Przemysłowe Babinek od kilkudziesięciu lat dzierżawi grunty państwowe w gminie Banie. Umowa wygasła mu w ubiegłym roku i jak tłumaczą rolnicy z gospodarstw rodzinnych, to właśnie wtedy grunty miały wrócić do Skarbu Państwa i dalej zostać rozdysponowane w przetargach.

– Nad „Babinkiem” pochylaliśmy się szczególnie. Były prowadzone konsultacje w Warszawie, podczas których doszliśmy do pewnego punktu. Wiedząc, że jest takie zapotrzebowanie wśród rolników, postanowiliśmy wyłączyć z umowy dzierżawcy część nieruchomości o łącznej powierzchni około 217 hektarów – mówił podczas piątkowego spotkania Jacek Malicki, zastępca dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa.

Jednocześnie zapewnił, że PRP Babinek, to „dobre gospodarstwo rolne, z nastawieniem na ziemniaki”. – Prowadzi je obywatel Francji, nigdy nie zalegał z czynszem, wszedł w grono polskich rolników. Jego dzieci żyją tutaj, chodzą do szkoły. Nastąpiła integracja społeczna – argumentował.

„Szanujemy każdego, ale niech i nas szanują”

Obecni na spotkaniu rolnicy prostowali, że „wyłączone nie będzie 217 hektarów ziemi uprawnej, tylko około 150”.

– Reszta to nieużytki. Nie jest prawdą, że on tutaj mieszka z rodziną. Jego dzieci chodzą do szkoły we Francji, a on sam przyjeżdża tutaj sezonowo. Prowadził inwestycje bez zgody i wiedzy agencji (KOWR – red.) – kontrargumentował Paweł Toporek, rolnik z gminy Widuchowa. – Podstawą ustroju rolnego w Polsce jest gospodarstwo rodzinne. Działania KOWR-u powinny polegać na tym, że będziemy do tego dążyć. Oczywiście, spółki mają takie umowy i słowa trzeba dotrzymywać. Ale kiedy jest zapotrzebowanie rolników, to w tym momencie KOWR powinien dążyć do tego, aby mieli możliwość uprawy ziemi.

Rolnicy z regionu domagają się „równego i sprawiedliwego traktowania”. Jak tłumaczą, nie chcą nikogo stygmatyzować i nigdy nie byli za tym, aby francuskiemu gospodarzowi odebrać całą dzierżawę.

– Szanujemy każdego członka Unii Europejskiej, ale niech i oni nas szanują. A on zachowuje się jak niegrzeczny dzieciak. Ma dobrych rodziców, którzy wszystko mu załatwiają, a on przynosi wstyd Polsce i Francji. Mamy dowody na to, co wypisuje. Jest z porządnej rodziny, ale zachowuje się strasznie – krytykował prezes Związku Rolników Adam Walterowicz.

„Młodzi rolnicy czekają na ziemie”

Rolnicy zapewniali również, że starali się współpracować z francuskim gospodarzem, „ale nie da się”.

– Gdyby ktoś z naszych rolników traktował dzierżawę tak jak on, to byłby koniec. Młodzi rolnicy czekają na ziemie. Mają po 30, 40 rozsianych hektarów. Kilometrami jeżdżą, aby je uprawiać. To zaczyna przypominać turystykę zamiast uprawę – mówił Adam Walterowicz.

– Podczas całej tej sprawy wyszło na jaw wiele nieścisłości. Wyburzenie budynków, utwardzenie drogi na środku pola i postawienie studni głębinowych, które dzisiaj stwarzają problem. Szanujemy każdego, kto weźmie ziemię w ręce i będzie ją uprawiał. Tylko tutaj po drodze wyszło tyle nieścisłości wymagających wyjaśnienia i okazało się, że nie jesteśmy tak samo traktowani. Dlatego zdecydowaliśmy się na protest – dodał kolejny młody gospodarz.

„Żaden rolnik nie może poszczycić się taką umową”

Rolników z regionu oburzył również czas przedłużenia umowy. Jak mówili podczas pierwszego dnia protestu, „żaden nie może poszczycić się taką umową”.

– To wynika z planów inwestycyjnych dzierżawcy. Planuje biogazownię, udoskonalenie produkcji ziemniaczanej, postawienie zakładów przetwórczych. To trend, dla których jest zielone światło, odnawialne źródła energii są preferowane przez państwo. W województwie zachodniopomorskim nie ma wysypu biogazowni, produkcja nastawiona jest na polową – tłumaczył zastępca dyrektora Generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa.

Jednocześnie przyznał, że przedłużenie umowy na kolejne 19 lat jest „wyjątkowe w skali województwa zachodniopomorskiego, ale w skali kraju spotykane i zgodne z prawem”.

– Długość umowy miała również znaczenie przy negocjacjach. Jeśli wyłączamy komuś po raz kolejny ponad 200 hektarów, to musi być rekompensata. Długość trwania dzierżawy jest przeciwwagą dla wyłączeniu gruntów dla rolników – dodał Jacek Malicki.

Możliwe spotkanie u ministra

Po wyłączeniu 215 hektarów łączna powierzchnia gruntów, która pozostanie w PRP Babinek wyniesie 487 hektarów. Nieruchomości po podziale na mniejsze areały mają zostać rozdysponowane w przetargach ograniczonych na rzecz rolników indywidualnych. Postępowanie planowane jest jesienią tego roku.

Obie strony konfliktu nie wykluczają, że może dojść do kolejnego spotkania. Tym razem u Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Henryka Kowalczyka.