Na swojej stronie internetowej podkreśla, że jest szczecińską malarką. Tematem wiodącym malarstwa Izabeli Ewy Staśkiewicz jest Szczecin.

Spojrzenie na Szczecin

W jakich kolorach jest Szczecin? – pytam. – W niebiesko-szafirowo-zielonych – odpowiada malarka.

Idzie przez Szczecin i widzi, jakie fajne światło kładzie się na budynku. – Pewnie z racji tego, że skończyłam architekturę, najbardziej pasjonował mnie pejzaż architektoniczny w malarstwie – przyznaje Izabela Staśkiewicz.

Lubi malować Szczecin z szerokiej perspektywy lotu ptaka. – Uważam, że miasto jest ładnie zakomponowane urbanistycznie i ta urbanistyka w Szczecinie jest artyzmem – stwierdza.

Bardzo często tematem obrazów Izabeli Ewy Staśkiewicz jest widok na Wały Chrobrego. – To moje ulubione miejsce. Mogę je malować z zamkniętymi oczami, znam każdy szczegół tej architektury – mówi. – Układ tych budynków jest świetnie zakomponowany w stosunku do wzgórza, zieleni, wody. Wszystko mi tam współgra i pięknie wygląda. To nasza wizytówka.

Maluje wariacje na temat Wałów Chrobrego, kolory są różne, zależne od pory dnia, naświetlenia, nastroju.

Dalej: – Filharmonia? Filharmonia jest piękna, ale niesamowicie trudna do malowania – odpowiada. – Jest taką białą chryzantemą na tle perspektywy z lotu ptaka.

Inspiruje ją też stary Szczecin, który maluje na podstawie dawnych sztychów, fotografii, pocztówek. – Przypominam, jaki był piękny – mówi Izabela Ewa Staśkiewicz. – Najbardziej lubię dawną architekturę. Ubolewam, że wypalona Starówka została rozebrana na cegłę dla Warszawy. A jak przechodzę koło nowego budynku Dany, to uciekam, bo on przez te krzywizny jest dla mnie niepokojący.

Zawsze malowała

Z malarstwem związana od zawsze. Kiedy mama zabierała ją do kawiarni na swoje spotkania z koleżankami, córka siedziała przy stoliku, dostawała długopis, serwetki i godzinami po nich rysowała.

Potem była rysującą dziewczyną, ale nie poszła do Liceum Plastycznego.

Profesjonalnie Izabela Ewa Staśkiewicz zajęła się malarstwem trzydzieści dwa lata temu, po ukończeniu studiów na Wydziale Budownictwa i Architektury Politechniki Szczecińskiej. – Życie się tak ułożyło, że musiałam wybrać studia w Szczecinie. W tamtych czasach w mieście nie było artystycznej uczelni, szukałam czegoś pokrewnego, co by odpowiadało temu, co lubię. Wyjściem i wyborem była politechnika z architekturą – tłumaczy.

Guru od malarstwa na studiach, Jerzy Kościelak mówił jej: „jesteś prawdziwą kolorystką”. Dziś by dopowiadała: „Kolorystką o ekspresyjnych skłonnościach z domieszką antyporządku”.

Po studiach była pół artystą, pół inżynierem, ale w zawodzie architekta nie pracowała. Życie popchnęło ją w świat sztuki.

Po Szczecin

– Cieszę się, że wiadomo, że jak po Szczecin to do mnie – uśmiecha się Izabela Ewa Staśkiewicz.

Firmy zamawiają u niej obrazy Szczecina do wnętrz biur. Pracodawcy dla odchodzących na emeryturę pracowników. Jej obrazy kupuje Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki w Szczecinie na prezenty dla gości. Kupują szczecinianie, którzy opuszczają rodzinne miasto, a tam gdzieś daleko chcą mieć jego widok. Obrazy Izabeli Ewy Staśkiewicz spotkać można na wszystkich kontynentach, a najciekawsze miejsca to Watykan, Pałac Prezydenta RP, Pałac Mera Paryża.

– Bardzo wiele moich obrazów pływa po świecie, bo byłam autorką obrazów dla PŻM-u, dla matek chrzestnych, które jechały do Chin odbierać statki i wiozły jako prezent obraz na statek – opowiada. – Starałam się wtedy dopasowywać tematykę obrazów do nazwy statków. Dla m/s Legiony Polskie namalowałam motyw Legionów Polskich na polu bitwy.

Malowane przez nią przedwojenne i współczesne widoki Szczecina wydała na kartach Poczta Polska.

Maluje też szczecińskie magnesy. Miniaturki obrazów Szczecina 10 na 15 cm. Każdy inny.

Uliczka z widokiem

Już w latach 80. w czasie dwuletniego pobytu w Afryce, powstawały jej portrety i szkice z Sahary. – Ludzie im biedniejsi, tym bardziej kolorowi. Jaka jest kolorowa Afryka i jaka stonowana Skandynawia. Może chodzi o chęć poprawienia sobie kolorem samopoczucia? – zastanawia się artystka. 

Poza Szczecinem wielką inspiracją są też jej liczne podróże do różnych zakątków świata. „Podróż do Grecji”, „Kolory mojej Afryki”, „Śródziemnomorskie klimaty”, „Ludzie Maroka”, „Białe puebla i zapomniane zatoczki”, „Irlandia z bliska” – to tytuły kolejnych wystaw.

Jedną poświęciła wiejskim kościółkom ziemi szczecińskiej, takim perełkom, jak kościół w Miękowie. – Pojechaliśmy z dziećmi na wczasy nad morze, dwa tygodnie lało, coś trzeba było robić – wspomina. – Dzieci z herbatą z malinami siedziały ze swoimi dziadkami, a my z mężem zrobiliśmy rundę po województwie i wyszukiwaliśmy te piękne kościółki. Zrobiłam zdjęcia, szkice. Powstało 15-20 obrazów.

A w kolorowych rytmach elewacji z betonowych dżungli też odnalazła piękno i harmonię: – Do namalowania architektury XXI wieku zainspirowała mnie córka (córka jest menedżerką mamy), która podróżowała z mężem po Azji Wschodniej i zadziwiły mnie jej zdjęcia i opowieści, jakie tam są nowoczesne miasta i jak widoczny XXI wiek.

Dopytuję jeszcze o wystawę sprzed pięciu lat w Galerii Biblioteki Głównej ZUT, gdzie namalowała cykl „Z rowerem w tle”. – Rower jako przedmiot jest sam w sobie piękny. A jeszcze nastraja, kojarzy się z pogodą, wycieczką, włosami na wietrze – tłumaczy Izabela Staśkiewicz. – Ale nawet nie mam roweru, czasami pożyczam od córki.

Wernisaż obrazów z rowerem był ostatnim przed pandemią. W pandemii nie można było podróżować. W pandemii skręciła z obranej drogi, w głąb siebie i namalowała cykl abstrakcji.

W marcu na wystawie w Książnicy Pomorskiej grupa artystyczna Artemisja, do której należy, podejmuje temat „Człowiek = natura”. Izabela Ewa Staśkiewicz pokazuje na wystawie cztery obrazy. Na jednym z nich „Szukając siebie” namalowała twarze w gałązkach na tle wieżowców. Mówi, że to próba ucieczki w prawdę jaką jest natura.

Godziny w pracowni

Przychodzi na spotkanie w bluzce z tancerkami Degasa na piersiach. Podąża za moim wzrokiem: – Ech, lubię tych impresjonistów. Zrewolucjonizowali sztukę. I to pomyśleć, że dlatego, że wyszli z pracowni, bo się pojawiły farbki w tubkach.

Są artyści, którzy biorą pod pachę sztalugę, jeżdżą na plenery, Izabela Ewa Staśkiewicz najchętniej nie wychodziłaby z pracowni odcięta od świata. – Z potrzebą malowania budzę się codziennie. Sztuka jest moim życiem – wyznaje. 

Tworzy w technice olejnej impasto, technice van Gogha i innych, którzy szpachlą grubo nakładali farbę na obraz. – Gdybym mogła, to bym plasteliną malowała, aż tak bardzo bym chciała tę fakturę przekazać – mówi. A faktura wydobywa światło.

W grudniu Izabela Ewa Staśkiewicz będzie miała wystawę indywidualną, na której kolejny raz pokaże Szczecin.