Przed wejściem do Teatru Letniego mamy Dziewczynę w tanecznym kroku Leonii Chmielnik, w amfiteatrze Tancerki Ryszarda Chachulskiego i nagle przy okazji otwarcia nowoczesnego amfiteatru stawiamy figurę rodem z wesołego miasteczka.

O szczecińskich pomnikach rozmawiam z Moniką Szpener, rzeźbiarką, profesor ZUT, przewodniczącą Zespołu ds. wznoszenia pomników oraz tablic pamiątkowych i akcentów rzeźbiarskich na terenie Miasta Szczecina.

Pomniki z PRL-u

Trzy spiżowe orły zrywające się do lotu zaprojektowane przez Gustawa Zemłę od 1979 roku górują nad Jasnymi Błoniami. Pomnik Czynu Polaków miał symbolizować trzy pokolenia szczecinian odbudowujących Szczecin po wojnie. – Wytrzymał próbę czasu. Pomnik Czynu Polaków to jedna z lepszych form, trafnie wkomponowana w przestrzeń Jasnych Błoni, wręcz z nią zasymilowana – mówi prof. Monika Szpener.

Świetnie wkomponowany w przestrzeń jest też Pomnik Braterstwa Broni na Cmentarzu Centralnym. Stanowi efektowne zamknięcie głównej osi widokowej naprzeciwko kaplicy. Mi przywołuje na myśl Organy Hasiora. W PRL-u umieliśmy stawiać pomniki? Szpener: – Zaraz powiem dlaczego. Przy okazji „ławeczki Krygiera” w gronie jury konkursowego miałam okazję spotkać się ze Stanisławem Biżkiem, rzeźbiarzem ze starszego pokolenia. On był wstrząśnięty obecną procedurą przeprowadzania konkursów, że to są tak skomplikowane formalności. Ponad 40 stron regulaminu, konkurs, który jest ogłoszony na BIP-ie UM Szczecin, a nie na stronach związanych ze sztuką, kulturą. Który artysta będzie wchodził na BIP-y i szukał konkursów? Taka informacja nie dociera do zainteresowanego środowiska. Potem trzeba się zarejestrować przez system informatyczny, który wyklucza osoby mało biegłe w mediach cyfrowych. Pan Stanisław mówił: „Ludzie zwariowaliście, przecież to chodzi o rzeźbę, a nie regulaminy”. Kiedyś wielkie pomniki zgłaszano na jednej kartce, robiło się model i dyskutowano o formie rzeźby, która była najważniejsza.

Pomnik Braterstwa Broni Żołnierzy Polskich i Sowieckich na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie/fot. materiały prasowe

Papież nie chciał pomników

Papież wyszedł spod dłuta Czesława Dźwigaja, „rzeźbiarza Jana Pawła II” – jak o sobie mówi, choć papież prosił: „Nie budujcie mi pomników. Zróbcie coś dobrego dla ludzi”. I jeszcze jeden cytat. „Czesław nie dźwigaj takich pomników” – napisali Dźwigajowi, kiedy odsłonił pomnik papieża w Krakowie. – Ja będę bronić szczecińskiego papieża, bo na tle tylu innych realizacji, to jest całkiem dobrze wyrzeźbiona forma – mówi Monika Szpener.

Rodzina wybiera

Postać węgierskiego chłopca przy ogrodzeniu willi IPN to dar od mieszkańców Budapesztu, wdzięcznych szczecinianom za pomoc dla węgierskiego narodu po stłumieniu przez sowietów ich wolnościowego zrywu z 1956 roku. – Warsztatowo to zła rzeźba – stwierdza prof. Szpener. – Wyeksponowana w tak uczęszczanym i reprezentacyjnym miejscu, podwójnie szkodzi. Jest antywzorem, który niestety zapisuje się w świadomości społecznej i często stanowi późniejsze odniesienia.

Pomnik Chłopca Węgierskiego/fot. wikipedia.org, CC BY-SA 4.0

Pomnik Heleny Majdaniec ufundowała Miastu rodzina. Pochodząca ze Szczecina polska królowa twista pokazana została jak tańczy i śpiewa przez postać w przykucu z otwartą buzią odsłaniającą garnitur zębów. – Przed wejściem do Teatru Letniego mamy Dziewczynę w tanecznym kroku Leonii Chmielnik, w amfiteatrze Tancerki Ryszarda Chachulskiego i nagle przy okazji otwarcia nowoczesnego amfiteatru stawiamy figurę rodem z wesołego miasteczka. Zdecydowanie powinna się jeszcze obracać na tej płycie, byłoby weselej – mówi z przekąsem Szpener. – Nasz zespół, przedstawiony projekt pomnika zaopiniował negatywnie, ale pomnik stanął. Idea powołania takiego zespołu była słuszna. Z pewnością ktoś powinien sprawować nadzór nad przestrzenią miejską, w tym nad realizacjami rzeźbiarskimi w naszym mieście, tym bardziej w kontekście braku plastyka miejskiego czy biura architekta. Niestety należy zapytać, czy powołany organ ma moc sprawczą i do czego rzeczywiście służy? Czy jako rzeczywiste grono doradcze? Czy chodzi tylko o argument, że temat został przedyskutowany.

W 2005 roku radni zagłosowali za przedstawieniem Anioła Wolności, bo podobał się rodzinom Ofiar Grudnia 70. Chociaż odbył się konkurs na pomnik, który wygrały tzw. Fantomy zespołu Jerzego Lipczyńskiego, grupa figur przywołujących skojarzenia z pochodem demonstrantów. Tymczasem stanął anioł na łódce trzymający cierniową koronę autorstwa Czesława Dźwigaja. Anioł Wolności szyderczo nazywany „skejterem z pl. Solidarności”.

Rzeźba Heleny Majdaniec przy Teatrze Letnim

Mało oryginalne

Na bulwarach nadodrzańskich stoją rzetelnie wykonane figury kapitana Ludomira Mączki (wykonania Pawła Szatkowskiego) i Kazimierza Haski, ale rzeźba kocura Umbriagi to już bardzo infantylna propozycja.

Kot Umbriaga na bulwarach/fot. materiały prasowe UM

Monika Szpener: – Przekonanie o słuszności, nieomylności wizji, tak zwanych inwestorów, którzy wprowadzają do naszej przestrzeni takiego typu elementy rzeźbiarskie i płacą za ich wykonanie z własnych środków jest dość powszechna. „Ja robię tak, jak chcę, bo ja za to płacę”.

Dalej: – Co do samej formy rzeźbiarskiej, niestety główną motywację ma stanowić atrakcyjność pod względem turystycznym. De facto rzeźba taka ma stanowić tło do zdjęć.

Dalej: – Przytomna komisja konkursowa obroniła pomysł na pomnik Krzysztofa Jarzyny ze Szczecina. Bo jeśli da się pójść w stronę ironii, humoru, to jest jeszcze jakaś możliwość interpretacji dla artystów (projekt Ewy Bone i Ewy Kozubal).

I jeszcze: – Infantylność? Dla mnie gryfusie to jest infantylność. 20 lat temu w Berlinie były misie, w Warszawie były krowy, we Wrocławiu są krasnale, a my „50 lat po” wszystkich stawiamy gryfusie, jak z placów zabaw dla dzieci.

– W całej naszej szczecińskiej mentalności pokutuje myślenie, że my nie możemy mieć własnego oryginalnego dorobku – zauważa Monika Szpener. – To jest tak naprawdę marnotrawienie naszego potencjału. Jak się proponuje oryginalny projekt, albo coś inicjuje, to urzędnicy zadają pytanie: „A gdzie to już zostało zrobione?”. Nie możemy być pierwsi. Bo to znaczy niewiadome.

Rzeźba Krzysztofa Jarzyny/fot. W. Bigus

Poniemieckie

W 2002 roku następuje odsłonięcie pomnika Colleoniego na pl. Lotników. Po wojnie jako mienie poniemieckie rzeźba wywieziona została do Warszawy, gdzie stała przed tamtejszą ASP. Intencje były takie: odebrać Warszawie to, co kiedyś było szczecińskie, przywrócić miastu kawałek jego historii (przeciwnicy będą pisać, że to pomnik obcy nam kulturowo).

Przed wojną w okolicy Czerwonego Ratusza stała Sedina, rzeźba-fontanna Karla Ludwiga Manzla. Sedinę wyobrażała postać kobiety wspartej o kotwicę i trzymającej na ramieniu żagiel. Pomnik symbolizował Szczecin jako miasto handlu, żeglugi i przemysłu. Monument prawdopodobnie został przetopiony na kule w czasie wojny. O jego rekonstrukcji mówi się od końca lat 90. XX w. (przeciwnicy widzą w tym tendencję do regermanizacji miasta).

Monika Szpener kiedyś rzuciła pomysł projekcji w tym miejscu wirtualnej Sediny (skoro jej wierna rekonstrukcja budziła takie sprzeczne emocje). – Mamy przecież XXI wiek, żyjemy w świecie cyfrowym, a nadal posługujemy się jakimiś archaizmami – mówi rzeźbiarka. – Ja wiem, że w kulturze popularnej widać tendencję powrotu do hieroglifów (patrz emotikony), niemniej powinno się stawiać formy, w tym rzeźby aktualne do czasów, w których żyjemy.

Kukły na ławeczkach

Na Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach Andrzej Łapicki zobaczył ławeczkę Gustawa Holoubka i się żachnął: „Teraz wszyscy będą klepać Gucia po głowie”.

Pierwszym pomnikiem-ławeczką w Szczecinie było upamiętnienie zasłużonego badacza Afryki – Jana Czekanowskiego w Parku Andersa. W 2012 roku jego pomnik wykonał Yossouf „Derme” Toure z Burkina Faso. – Jakby to była rzeźba z Afryki, to byłoby super, ale to wygląda groteskowo, jakby autor nieudolnie próbował naśladować tendencje europejskie – stwierdza rzeźbiarka.

W ubiegłym roku 12. Brygada Zmechanizowana im. generała Józefa Hallera z okazji 25-lecia powstania odsłoniła przed ogrodzeniem koszar ławeczkę generała Hallera. Jako ścisły wzór podsunięty rzeźbiarce Dorocie Dziekiewicz-Pilich posłużyła fotografia generała siedzącego na ławeczce w Zakopanem (ławka ma nawet te same zdobienia).

Rzeźba Hallera/fot. autor nieznany - https://opencaching.pl/viewcache.php?wp=OP9CU6, wikipedia.org, CC BY-SA 3.0

Nie wystarczyło, że wybitny wynalazca Michał Doliwo-Dobrowolski został patronem skweru na osiedlu Turzyn. Potem stanął na skwerze głaz z tablicą. Ale to też nie wystarczyło. W tym roku stanęła jeszcze na skwerze ławeczka Doliwo-Dobrowolskiego.

– To jest bardziej lub mniej, a zwykle średnio umiejętne, powtarzanie, naśladowanie rzeczywistości. Tymczasem pomnik jest plastyczną metaforą, w której przede wszystkim zawiera się idea – tłumaczy prof. Monika Szpener. – Dla mnie to nie są rzeźby, to są manekiny. Mnożenie takich amatorskich realizacji, niestety jest katastrofalne w skutkach i prowadzi do regresu kulturowego.

Rzeźba Michała Doliwo-Dobrowolskiego/materiały udostępnione przez prof. Mariana Molendę

Co po nas zostaje

Monika Szpener: – U nas w Szczecinie kultura równa się rozrywka, a nawet bym powiedziała rozrywka równa się kultura, czyli kiełbasa z piwem na Pikniku nad Odrą i komercyjny koncert jest traktowany jak wydarzenie kulturalne. To się wywodzi z mentalności, niskiej wrażliwości i generalnie małym pojęciu o świecie. Do tego brak edukacji plastycznej, poczucia estetyki, nie wspominając o historii sztuki i wszędobylskie złe przykłady. Pomniki i rzeźby w przestrzeni publicznej to jest ten trwały ślad, który zostaje po nas na długie lata. Czy chcemy zmienić Szczecin w kiczowaty lunapark?