Wczoraj w klubie Can Can wśród przytłumionych, czerwonych świateł i przy zróżnicowanej, licznej publiczności (około czterysta osób), zagrał o godz. 20.00 najbardziej znany Duńczyk w Polsce wraz z zespołem.
Przed koncertem nieopodal klubu nieliczni szczęśliwcy mieli okazję spotkać ,,na papierosie" Czesława Mozila i usłyszeć od niego ,,dzień dobry". Natomiast ci, którym nie było to dane, mogli obcować z artystą i jego muzykami w sali z czerwonymi kotarami. Jak to dobrze, że na koncert było wielu chętnych i w związku z małą ilością miejsc w Rockerze, występ grupy został przeniesiony do Can Cana. To miejsce genialnie współgrało z muzyką tworzoną przez Czesław Trio: pasowało do kabaretowo - teatralnego charakteru występów i wyglądało kameralnie, ciepło.
Czesław Mozil na początku stwierdził, że o wiele lepiej jest być na scenie i mieć kontakt z publicznością, niż być w hotelu Radisson. Uwielbienie do rozmów i nawiązywania relacji ze słuchaczami było widoczne przez cały czas trwania występu. Zespół z Karen Duelund Mortensen (wszechstronną instrumentalistką i chórzystką) oraz Martinem Bennebo (akordeonistą) rozpoczął od ,,Efektu ubocznego trzeźwości". Wokalista (do którego, jak zauważył ze śmiechem, niektórzy zwracają się per Pan Czesław) zapowiedział, że kilka kolejnych utworów będzie w tej samej tonacji, więc publiczność może zająć się czymś innym, np. pisaniem smsów do znajomych. Nie było to możliwe, bo zespół przyciągał uwagę swoją ekspresyjną grą, tańcem, ruchem scenicznym, mimiką i - przede wszystkim - interpretacją tekstów przez Czesława.
Między piosenki artysta wplatał opowieści i wspomnienia. Dzięki temu przekaz utworów nabierał głębszego sensu i wagi. Tak dowiedzieliśmy się - może to wcale nie była prawdziwa historia - związku piosenki o ulubionym drinku śpiewaka z relacjami damsko - męskimi, a także dlaczego napisał piosenkę pop mając 15 lat i czemu (jeszcze) nie wystąpił w programie ,,Taniec na lodzie" lub ,,Taniec z gwiazdami". Mówił również o ewentualnej przyszłości zespołu (,,jak skończy się 15 minut naszej sławy, to będziemy grać na weselach") i o losie artysty ,,z internetu".
Następnie Czesław Śpiewa Trio zaprezentowali takie utwory jak ,,Żaba tonie w betonie" (tak, genialnie, że widziałam tę dramatyczną historię oczami własnej wyobraźni), ,,Ucieczkę z wesołego miasteczka", ,,Tyłem do przodka", ,,Wesoły kapelusz", ,,Pożycie małżeńskie" (wyśpiewywane w coraz to wyższym tonie przez Karen słowo ,,rozmiary" jeszcze brzmi mi w uszach), a na bis pojawił się ,,Mieszko i Dobrawa..." czyli właściwie zabrzmiały wczoraj w Can Canie wszystkie kawałki z płyty ,,Debiut".
Czesław Mozil jednak poszerzył repertuar sceniczny także o utwory wykonywane w języku angielskim. Stwierdził, że trzeba uważać na to, co się śpiewa w języku polskim i jak się to robi, natomiast tego problemu nie ma już z językiem Wyspiarzy (można artykułować na potrzeby artystycznej ekspresji cokolwiek).
Dla mnie osobiście koncert był przeżyciem magicznym i zdecydowanie bardziej muzyka i teksty Czesław Śpiewa Trio wypadają lepiej na żywo, niż na płycie, być może dlatego, że nie widać - odsłuchując CD - tej ekspresji z jaką artyści wykonują swoje utwory.
Komentarze
4