Zespół przyznający się do inspiracji muzyką Bjork, a płyta „Zgadnij”, którą obecnie promuje, jest hołdem złożonym śpiewającym kobietom, wystąpił wczoraj (piątek, 16.01.2009r.) w Sali Kominkowej w Klubie XIII Muz.

Złe dobrego początki

Wchodzących do Klubu XIII Muz przywitała olbrzymia kolejka do szatni. Mimo to w euforii oczekiwania na koncert nikt nie narzekał zbytnio na taki stan rzeczy. Gorzej było po koncercie...

Długi postój w kolejce po płaszcz czy beret miał tego wieczoru ogromny wpływ na odbiór muzyki. Nerwy i pojawiające się wraz z potem na czole pytania („czy zdążę?!”), spowodowały, że połowa słuchaczy opuściła salę jeszcze przed bisem.

Oczywiście to nie tylko wina publiczności, ale złego przystosowania szatni do warunków koncertowych - małe pomieszczenie na parterze nie jest w stanie pomieścić większej ilości osób, czy to odbierających okrycie, czy to chcących je przywdziać. Pohukujący na przybyłych ochroniarz/bileter też nie poprawiał sytuacji.

Takiego wschodu słońca we Wrocławiu nie ma

Jednak pomijając niedogodności skupmy się na najważniejszym wydarzeniu w Klubie XIII Muz.

Podczas koncertu pojawiło się parę wątków szczecińskich. Wokalistka Patrycja, która gościła w grudniu w Szczecinie przy okazji koncertu jej drugiego zespołu, Oszibarack, powiedziała, że reszta muzyków Husky czyli Jacek Dojwa (odpowiedzialny za elektroniczne sample na koncercie, do tego producent i kompozytor), Michał Mioduszewski (którego Patrycja przedstawiła jako Miodzia: „samego, nie samotnego, poszukującego towarzyszki życia” i wspaniałego bębniarza) oraz Damian Pielka (gitarzysta), odwiedziła nasze miasto po raz pierwszy.

Zresztą to nie był ostatni wątek szczeciński. Zespół rozpoczął od utworu „Iskrzy, iskrzy”, który mówi o chwilowym, ale bardzo mocnym pociągu fizycznym, o chemii spotkania, napięciu erotycznym, które pojawia się między dwiema osobami, a Wrocław, który jest tłem dla wybuchu miłosnego w oryginalnym tekście, został zamieniony na Szczecin.

Już pod sam koniec wokalistka opowiedziała o tym, jak kiedyś przyjechała do Szczecina z Wrocławia i gdy o 6.00 rano wychodziła z dworca, zobaczyła przepiękny wschód słońca nad wodą. „Czegoś takiego nie ma we Wrocławiu” - mówiła ze sceny.

Nienasycone teksty

Po „Iskrzy, iskrzy” pojawiły się kolejne utwory z drugiej płyty Husky, jak np. „Black cofee”, „Billy H.” czy „Hruloe”. Fantastycznie zabrzmiała piosenka inspirowana muzyką Gotan Project, który wykorzystuje melodyjność tanga i przetwarza je elektronicznie, czyli „Zgadnij”. Doskonale brzmiał miejscami delikatny, szeptany, czasami dziecinny, przeplatany okrzykami radości, głos Patrycji, która śpiewała tajemniczo w tym kawałku: „Zgadnij, co ja w tajemnicy... uda rozchylone... Nikt nie wie, że co noc ja... księżyc... może...”.

Teksty mocno nasycone erotyką przeplatane były kawałkami o emocjach, poszukiwaniu własnej drogi. W piosence „Po kostki” boleśnie brzmiało pragnienie, wielokrotnie powtarzane przez Patrycję: „Chciałabym/ Chciałabym/ Nie bać się niczego”.

Mierzę emocjami i dreszczami poziom „udania się” koncertu. Miałam takie tylko raz, gdy podczas jednej piosenki, wokalistka Husky odstawiła mikrofon i zaczęła tańczyć. Pochłonął ją taniec, jakby zapomniała, że patrzy na nią duża liczba osób. Liczyła się tylko muzyka, to było naprawdę fantastyczne.

„Jestem córką księcia, na ustach szminka, na szyi sznur”

Na ten znany kawałek pt. „Melodia i sznur” z pierwszej płyty czekało wielu. Temat miłości, ale widzianej z jej radosnej strony, pojawił się także w „Piosence nienasyconej”, która trochę ożywiła down-tempowy nastrój.

Nie na długo i nieskutecznie. Udany koncert to pewna interakcja zespołu z publicznością, niekoniecznie dzięki zastosowaniu bogatej konferansjerki. Wtedy między obiema stronami „iskrzy, iskrzy”. Wczoraj tego napięcia nie było. Było sztywno, miałam wrażenie, jakby publicznosć zanużyła się w letargu. Ludzie opuszczali salę, co też burzyło „wczuwanie się” w muzykę, a sama Patrycja aż zwróciła uwagę wychodzącym.

Nienasycenia muzyką Husky ze strony słuchaczy nie było, więc po słabych oklaskach na koniec, zespół zabisował tylko raz.