Ostatni wieczór czerwca w Szczecinie wypełniło wiele ciekawych wydarzeń kulturalnych. Wybór był trudny, ale ja zdecydowałem się na Free Blues Club. Tam na zakończenie sezonu znów zaproszono szczególnie atrakcyjnego muzyka. Rok temu na finał zagrał Jean Paul Bourelly. Tym razem zaś wystąpił bluesowy mistrz - Joe Lous Walker ze swoim zespołem!
W środku europejskiej trasy
Ten amerykański gitarzysta właśnie teraz jest w środku swojej europejskiej trasy, w Polsce zagra jeszcze w Gdyni i w Kielcach. Potem m.in. we Francji i Hiszpanii... Wczoraj przekonaliśmy się, że jest w świetnej dyspozycji, bo podczas prawie dwugodzinnego show zaprezentował chyba pełnię swoich możliwości. Free Blues Club gościł już bardzo wielu znakomitych muzyków. Joe na pewno należy do tych najbardziej utytułowanych i cenionych, a w dodatku najbarwniejszych. Odziany w żółto-niebieską szatę, z kapeluszem na głowie, z permanentnym uśmiechem na twarzy, nie tylko grał z wielkim feelingiem i dbałością o brzmienie. Okazał się także człowiekiem o dużym poczuciu humoru, szybko nawiązującym kontakt z publicznością i to nie tylko tą z pierwszych rzędów...
Beatlesi i spacer po klubie
Po wykonaniu pierwszych trzech utworów, w tym beatlesowskiego klasyka („While My Guitar Gently Weeps”) Joe sięgnął po harmonijkę ustną i zaczął utwór „Sugar Mama”. Podczas grania zszedł ze sceny i przeszedł przez cały klub, podając widzom dłoń, obejmując niektóre napotkane po drodze panie, a nawet zaczął tańczyć z dwójką dziewcząt w pobliżu baru. Tymczasem jego zespół wciąż grał. Ta przechadzka trwała dobre przez dłuższy czas ku radości widzów, a nie było to łatwe, bo klub został tego wieczoru wypełniony przez nich prawie w całości.
Soczyste solówki i niespodzianka w końcówce
Zespół Walkera tworzą muzycy, świetnie z nim zgrani. To wyróżniający się warkoczem dredów, Lenny Bradford - bas, Eric Finland – klawisze i Byron Cage – perkusja. Każdy z nich miał czas na to by także indywidualnie zaprezentować, to co potrafi. Mistrz mógł wtedy trochę odpocząć, by potem z werwą powrócić do soczystych, doskonałych solówek. W programie wieczoru znalazły się jeszcze m.in. takie utwory jak balladowy „You`re Gonna Make Me Cry”, bardzo energetyczny „I'm Not Messin' Around” czy „spowinowacony” z gospel „Wade In the Water”. W pewnym momencie na scenę został zaproszony jeszcze jeden gitarzysta. Joe wywołał właściciela Free Blues Clubu, Andrzeja Malcherka i razem wykonali ostatnie trzy kompozycje. Muzycy świetnie się bawili graniem, a publiczność wraz z nimi. Widzowie np. chóralnie podjęli refren standardu „Shake Baby Shake”, a przez ostatnie minuty już prawie nikt nie siedział na krześle, kołysząc się do rytmu na stojąco.
Teraz czas na wakacyjną przerwę, ale klub zapowiada już muzyczne atrakcje jesienne. Pierwsza nich to występ Willie J Laws & Rob Mo zaplanowany na 22 września.
Komentarze
1