Sala Royal Jazz Clubu wypełniona była wczoraj po brzegi koneserami smacznego jedzenia i dobrej muzyki. Występy jazzowych norweskich zespołów zakończyły się około 23.00.
Najpierw na scenę weszła grupa z Kirsti Huke na czele. Wokalistka kwarteru podzieliła się ze słuchaczami uwagami na temat przyjazdu do Szczecina. Okazało się, że samolot został odwołany, więc na miejsce zespół dotarł prawie siedem godzin później.
Jeśli to opóźnienie miało zaważyć na jakości wykonania, to tak się nie stało. Kirsti Huke śpiewała pięknie i pewnie swoim mocnym głosem melodyjne, niekiedy melancholijne, a innym razem szybsze utwory. Zaśpiewała piosenkę z repertuaru Pink Floyd ,,Wish you were here", o których powiedziała, że ich muzykę uwielbia. Zaśpiewała także inne covery np. Led Zeppelin. Jej głos świetnie współbrzmiał z dźwiękami kontrabasu, perkusji i pianina.
Jeśli ,,Kirsti Huke Quartet" zachwycałkawałkami granymi w klasycznym, jazzowym stylu, to ,,Ola Kvernberg Trio" wciskał w krzesła maestrią wykonania, szalonym sposobem grania, niesamowitym tempem. Grający na kontrabasie Steinar Raknes i perkusista Erik Nylander, dopiero teraz mogli rozwinąć skrzydła, pokazać, na co ich stać. Mogliśmy posłuchać popisu wirtuozów przy długich solówkach.
Ciekawe brzmienie zespół zawdzięcza dziadkowi grającego na skrzypcach Ola. Opowiadał on zgromadzonym słuchaczom, że ojciec jego ojca miał farmę i bardzo materialne i praktyczne podejście do życia. Powiedział on wnuczkowi, żeby lepiej grał muzykę country, bo z tego są pieniądze. Sam natomiast - jako że od ciężkiej pracy na roli miał zgrubiałe dłonie, a jeden jego palec to było pięć palców u zwykłego człowieka, jak śmiał się Ola - grał wielce awangardową odmianę jazzu, gdy próbował wydobyć dźwięk z akordeonu.
Koncert zakończył się trzema bisami w wykonaniu połączonych sił dwóch zespołów, co powodowało gorące owacje publiczności.
Komentarze
0