Musieli pokonać podmokłe dróżki wiodące ku rozlewiskom, nie raz szukali schronienia przed nieobliczalną pogodą, a przez lokalną „dżunglę” przebijali się pieszo. Grupa filmowców ze Szczecina jest już za półmetkiem realizacji dokumentu o niemieckim ornitologu, antymilitaryście i antyfaszyście Paulu Robienie.

– Realizacja filmu jest czasochłonna i wymagająca, bowiem opowieść o tej fascynującej postaci toczy się w zachodniopomorskich plenerach przez cztery pory roku – mówi Marek Osajda, reżyser produkcji o ornitologu, przyrodniku i prekursorze ochrony środowiska Paulu Robienie.

Choć wiele zdjęć już za nimi, to przed ekipą jeszcze sporo pracy. Film, którego roboczy tytuł to „Paul Robien – człowiek, który nie kłaniał się hydroplanom”, wymaga jeszcze kilku zdjęć w terenie. Potem przyjdzie czas na montaż.

Ciekawe, choć nie zawsze przyjazne zakątki

W położonych nad Odrą Moczyłach filmowcy zrealizowali dość trudne logistycznie sekwencje filmu. Z szuwarów bowiem wynurzyła się niebieska łódź, którą wiosłował sam Robien (w postać wcielił się aktor Wiesław Łągiewka). Towarzyszył mu pisarz Artur Daniel Liskowacki.

Jak przyznają filmowcy, nie raz musieli zmierzyć się z nieoczekiwanymi sytuacjami. To efekt odwiedzin wielu ciekawych, choć nie zawsze przyjaznych człowiekowi, zakątków Pomorza Zachodniego.

– Rozpoczęliśmy w marcu tego roku od położonego opodal Starej Świny Rezerwatu Ptaków Karsiborska Kępa, gdzie trzeba było pokonać podmokłe dróżki wiodące ku rozlewiskom pełnym przygotowujących się do wiosny kaczek i gęsi – relacjonuje Marek Klasa.

Pracę operatora Bartosza Jurgiewicza utrudniał silny, lodowaty wiatr. – Pomimo przemoczonych butów, widok kluczy ptaków na niebie był niezapomnianym przeżyciem – zaznacza Marek Klasa.

Kaczki nad Karsiborską Kępą/fot. Marek Klasa

Z widokiem na koniki polskie i highlandery

Podobne wspomnienia i zarejestrowane kadry filmowcy przywieźli z położonego nad Zalewem Szczecińskim Czarnocina. Tutaj również mierzyli się z nieobliczalną pogodą, a schronienie przed gwałtowną ulewą znaleźli w czatowni, skąd obserwowali ptactwo wodne. Krajobraz dopełniały dziko pasące się koniki polskie i highlandery.

– Na początku maja popłynęliśmy katamaranem na wyspę Sadlińskie Łąki, na której żył i pracował Paul Robien. Nasza „ekspedycja” obładowana ciężkim sprzętem przebijała się przez lokalną „dżunglę” i polanę porośniętą kwitnącym i specyficznie pachnącym czosnkiem niedźwiedzim, rozsiewającym się prawdopodobnie od czasów Robiena – dodaje M. Klasa.

Kilka tygodni później ponownie popłynęli na Sadlińskie Łąki – tym razem jachtem. U progu lata realizatorzy dokumentu pojechali do osady Spokojne niedaleko Bobolic, w której Paul Robien urodził się i spędził dzieciństwo. Z przedwojennej zabudowy pozostało niewiele, choć okolica zachowała urok.

Z przedwojennej zabudowy w Spokojnem niewiele zostało/fot. Marek Klasa

Zdjęcia na akwenie kipiącym ptasim życiem

– Niezwykłą wyprawą był rejs katamaranem po jeziorze Dąbie. Akwenie kipiącym ptasim życiem, pełnym grasujących w poszukiwaniu ryb kormoranów, trzymających się bliżej szuwarów łysek, tu i ówdzie indywidualistek czapli, czy wreszcie sporadycznie zaobserwowanych, majestatycznych bielików – wspomina Marek Klasa. – Pojechaliśmy też do Niemiec, żeby zza Odry spojrzeć na odrzańskie koryto w kierunku Cedyni. Owocny był także wyjazd do niezbyt odległego rezerwatu na Jeziorze Świdwie.

Początek lipca to wyjazd do Barlinka i spotkanie z wnukiem Robiena, Hartwigiem Ruthke, który wspominał dziadka i przywiózł pamiątki po nim – o czym informowaliśmy na portalu wSzczecinie.pl.

– Zależy nam na historii Robiena mocno osadzonej w przyrodzie, bo takie przecież było jego życie. Między innymi dlatego spora część zdjęć jest wykonywana nad wodą, w tym w urokliwych odrzańskich klimatach – dodaje Marek Osajda.

W pełni lata filmowcy pracowali w czytelni Archiwum Państwowego w Szczecinie, gdzie w obiektywie znalazły się dokumenty dotyczące bytności Robiena w Szczecinie. Natomiast w podziemiach Muzeum Narodowego w świetle lamp znalazła się zachowana do dziś kolekcja spreparowanych ptaków, którymi opiekował się zatrudniony tu przyrodnik.

„To wszystko musiało zaowocować”

– Ta postać rezonuje do dziś i to coraz wyraźniej. O Paulu Robienie powstają bowiem opowiadania, reportaże, wystawy fotograficzne, słuchowisko radiowe, spektakl teatralny i filmy – wymienia Marek Osajda.

Sam dwie dekady temu zrealizował 10-minutowy reportaż, w którym wypowiada się ponowny „odkrywca” i popularyzator Robiena – Jerzy Giergielewicz. Narratorem jest nieżyjący już szczeciński aktor Jacek Polaczek.

– To wszystko musiało zaowocować. I tak przed kilku laty powstało nieformalne Koło Robienowców. Jego przedstawiciele są zafascynowani postacią Robiena, Apostoła Przyrody – dodaje Marek Osajda.

Po ośmiu dekadach Robien nadal fascynuje wiele osób. Choćby inicjatorów powołania do życia Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry, w tym m.in. Michała Zygmunta – muzyka, kompozytora oraz łowcę dźwięków, który skupia się głównie na Odrze i otaczającej ją przyrodzie.

Współpracował z polskimi przyrodnikami, miał dalej pracować na wyspie

Paul Robien całe swoje życie poświęcił „zielonej rewolucji”, której pragnął dokonać. Aby wyrwać się z nędzy, został marynarzem – pływał pomiędzy Hamburgiem, Londynem, Antwerpią. Pieszo zwiedził Belgię, północną Francję, Szwecję i Anglię. Podróżował amerykańską koleją. W ten sposób dostrzegł różnorodność rasową i obyczajową.

W 1917 roku zaczął pisać w „Stettiner General-Anzieger”, dzięki czemu stał się rozpoznawalny i zyskał grono zafascynowanych słuchaczy, którzy stworzyli Klub Świergotków. W okresie międzywojennym Robien pracował w szczecińskim muzeum w dziale zbioru ptaków. Przy wsparciu ówczesnego burmistrza Friedricha Ackermana, na wyspie Mönne (Sadlińskie Łąki) wybudował stację ornitologiczną.

Podczas ostatniej wojny zaprzyjaźnił się z Polakiem Władysławem Szilerem, robotnikiem przymusowym, który pracował na wyspie w gospodarstwie rybackim. Filmowcom udało się skontaktować z córką Szilera.

Tuż przed zakończeniem działań wojennych Robien współpracował z polskimi przyrodnikami, a po kapitulacji III Rzeszy polskie władze chciały, by kontynuował swoją badania na wyspie. Niestety, nie doczekał tej współpracy. Sowieci pozbawili małżeństwo życia.

Redakcja wSzczecinie.pl pełni patronat medialny nad filmem.