„Ojciec Święty powiedział, że naród, który traci pamięć, ginie. Każdy z nas w końcu umrze. A książka przetrwa pokolenia. Miałem prawo i obowiązek napisać książkę. Szczecinowi należy się historia niezakłamana.” – mówił Marian Jurczyk, podczas spotkania promującego książkę „Zły Prezydent”, czyli obszerny wywiad, jaki przeprowadził z nim Piotr Zieliński.

Kim był?

Urodzony w 1935r. w podczęstochowskiej wsi, Kraczewicach. Po przyjeździe do Szczecina został dźwigowym, a następnie spawaczem w Stoczni Szczecińskiej. Podczas strajku w Stoczni im. Warskiego w grudniu 1970r. wybrano go do piątki wydziałowej, a później do prezydium strajkowego. Był w grupie, która w 1971r. dyskutowała z Edwardem Gierkiem o postulatach załogi. To on, kiedy próbowano odwieść załogę od spodziewanego protestu, wypowiedział słynne słowa: „liczymy, że niedługo zacznie się u nas. Już nadszedł nasz czas”.


W sierpniu 1980 r. przewodniczył Międzyzakładowemu Komitetowi Strajkowemu w Szczecinie. Pod wpływem arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego, ostrzeżonego przez Jana Pawła II o zagrożeniu dla Polski, 30 sierpnia podpisał pierwsze w Polsce porozumienie z rządem, kończące sierpniowe protesty. Wywołało to podobno wściekłość Lecha Wałęsy, który zrobił to samo w Gdańsku dopiero dzień później.


W październiku 1981r, dosłużył się w rosyjskiej prasie przydomku „wieszatiela”. Było to konsekwencją słów, jakie wypowiedział na spotkaniu w trzebiatowskiej fabryce mebli, zagadnięty o odpowiedzialność ekip partyjnych- „być może dla niektórych osób trzeba będzie zbudować szubienice i powiesić je”.

Do grudnia 1981 był przewodniczącym Zarządu Regionu Pomorze Zachodnie NSZZ "Solidarność”. Na pierwszym krajowym zjeździe Solidarności stanął z Wałęsą do walki o przywództwo w związku. Jego wystąpienie wywarło pozytywne wrażenie na zebranych, gorzej jednak poradził sobie z pytaniami z sali. 13 grudnia, po wprowadzeniu stanu wojennego, został internowany. W więzieniu, przy ulicy Rakowieckiej, siedział do lata 1984 roku. Wyszedł na mocy amnestii.


W sierpniu 1982r. zginęli bliscy Jurczyka- syn Adam i synowa Dorota. Śledztwo wykazało samobójstwo. Rodzice Doroty wykluczyli zabójstwo polityczne. Niemniej, śmierć syna w jeszcze większym stopniu ugruntowała legendę Jurczyka.


W 1989r. Wałęsa wybierając reprezentanta Solidarności w Szczecinie nie wskazał na Jurczyka, lecz na Andrzeja Milczanowskiego. Wtedy Jurczyk, który Okrągły Stół uznał za zdradę, założył swój związek –„Solidarność 80”. Ta jednak szybko rozpadła się na pomniejsze związki. Dodatkowo, po licznych procesach okazało się, że nie miał on prawa do używania nazwy „Solidarność”.


Po tych wydarzeniach, Marian Jurczyk na parę lat zniknął ze sceny politycznej. Powrócił, gdy w 1997r. został wybrany senatorem RP głosami 125 000 osób (pierwszy wynik w Szczecinie). Startował jako kandydat niezależny, gdyż AWS nie widziała go w swoich szeregach.



Przez lata Jurczyk uchodził za zaciętego antykomunistę, którego słowa o miejscu ich na szubienicach powtarzała cała Polska. I to on mimo swoich poglądów utworzył w Szczecinie zarząd miasta wespół z następcami komunistów, młodymi działaczami SLD. To dzięki poparciu tej partii został prezydentem Szczecina, którym był dwukrotnie: od listopada 1998r do stycznia 2000 i od listopada 2002r do grudnia 2006.

Jako prezydent Szczecina

 Po wykładni Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że funkcji prezydenta miasta nie można łączyć z mandatem senatorskim, 24 stycznia 2000r. zrezygnował z pełnienia funkcji Prezydenta Szczecina. W listopadzie 2002r. został nim ponownie.


23 maja 2004 r. przeprowadzono referendum w sprawie odwołania Mariana Jurczyka ze stanowiska Prezydenta Miasta Szczecina. W referendum 94 proc. głosujących było za jego odwołaniem, jednak z powodu niedostatecznej frekwencji (19 proc.) było ono nieważne.


W I turze wyborów prezydenta Szczecina w 2006 r. Jurczyk, ubiegając się po raz drugi o reelekcję, zdobył niecałe 3 proc. głosów wyborców. Urząd Prezydenta Szczecina sprawował do 4 grudnia 2006 r.


„Nie rozpaczam, że przegrałem wybory - powie po latach, podczas wspomnianej już promocji książki „Zły prezydent”. Odwrócono się ode mnie, byłem bardzo zaskoczony. Bolało, że straciłem 96 proc. głosów. Ale na demokrację się nie będę obrażał.”

Jako prezydent Szczecina dał się zapamiętać przede wszystkim jako ten, kto z całą mocą wcielał w życie hasło- „ani centymetra ziemi polskiej obcym”.

Zaproponował również, w obawie przed wojskami niemieckimi, rozpisanie referendum na stacjonowanie w naszym mieście korpusu NATO.

Z okresu prezydentury pochodzi też sprawa, która do dziś nie znalazła prawomocnego zakończenia- zerwania umowy z Euroinvest Saller.

Złamali prawo?

Cała sprawa zaczęła się jesienią 1998 r., kiedy to władze Szczecina ogłosiły przetarg w formie rokowań na sprzedaż pięciohektarowej działki. Jednym z warunków postawionych przez miasto było wpłacenie zaliczki w wysokości 5 mln zł. Firma Euroinvest Saller (zamierzała wybudować hipermarket u zbiegu ulic Milczańskiej i Mieszka I) wpłaciła ją, a po uzgodnieniu protokołu, który mówił o sprzedaży działki za 13 mln zł - zaliczka została przekształcona w zadatek.

W listopadzie 1998 spółka wpłaciła brakującą kwotę.

Pod koniec tego samego roku zarząd Szczecina unieważnił przetarg argumentując m.in., że niemiecka firma jako spółka z obcym kapitałem nie ma zgody resortu spraw wewnętrznych na zakup ziemi w Polsce. Jednak wówczas, zgodnie ze stanowiskiem MSWiA, cudzoziemiec przystępujący do przetargu nie musiał jej mieć.

W grudniu 2003 r. Sąd Najwyższy uznał, że umowę z firmą zawarto skutecznie, a odstępstwo od niej, skutkujące jej zerwaniem, było nieuzasadnione. Zasądził na rzecz spółki 5 mln zł odszkodowania od miasta wraz z ustawowymi odsetkami, co dało kwotę blisko 10 mln zł.

Prokurator zarzucił ówczesnemu zarządowi Szczecina, że zrywając umowę z Niemcami w grudniu 1998 r. wyrządził miastu szkodę znacznych rozmiarów i naraził je na straty, które wyniosły 9,5 mln zł. W ocenie prokuratury, członkowie zarządu przy podejmowaniu tej decyzji nie zachowali szczególnej ostrożności i zerwali umowę, mimo iż firma wpłaciła 5 mln zł zadatku na poczet przyszłej transakcji, wartej łącznie 13 mln zł.

W 2005 r. Jurczykowi i pozostałym sześciu członkom Zarządu Miasta prokurator przedstawił zarzut niedopełnienia obowiązków i narażenia miasta na znaczne straty materialne, za co groziło do 10 lat pozbawienia wolności. 5 lipca 2007 roku sąd rejonowy wydał wyrok skazujący Jurczyka i byłego wiceprezydenta ds. rozwoju gospodarczego Dariusza Wieczorka na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Ponadto objął obu skazanych czteroletnim zakazem pełnienia stanowisk związanych z gospodarowaniem mieniem w jednostkach samorządowych i państwowych oraz nakazał im zwrócić do kasy miejskiej zapłacone przez miasto odsetki. Sąd rejonowy umorzył natomiast postępowania wobec pozostałych pięciu oskarżonych w tej sprawie uznając, że osoby te miały mniejszy zakres kompetencji i nie miały pełnego wglądu do dokumentacji związanej z umową sprzedaży ziemi.


Wyrok ten jednak, mocą orzeczenia sądu okręgowego, został uchylony. Sprawa została przekazana do ponownego rozpoznania.


Próby ponownego rozpoczęcia procesu napotykały przeszkody. Najpierw nie doszło do odczytania aktu oskarżenia, gdyż Jurczyk wnioskował o przyznanie mu adwokata z urzędu, z czym sąd ostatecznie się nie zgodził. Następnie rozprawę przerwano ze względu na stan zdrowia Jurczyka. Po dwóch nieudanych próbach, ponowny proces rozpoczął się przed szczecińskim sądem okręgowym w dniu 17.03.09r.

„Zły prezydent”

"Zły prezydent", to wywiad rzeka, który z Jurczykiem przeprowadził Piotr Zieliński, znany szczeciński dziennikarz (wiele lat pracował w "Głosie Szczecińskim"). Były prezydent twierdzi, że w książce opowiada o wszystkich, nawet bolesnych historiach. Ujawnia też nowe fakty z lat 70. i 80. oraz kuluary decyzji, które podejmował w okresach, gdy dwukrotnie był prezydentem Szczecina i senatorem.

"Całym swoim życiem starałem się służyć Polsce i Szczecinowi - mówi Jurczyk. - Dziś żyjemy w czasach, w których odmawia się ludziom prawa do obrony i przedstawiania własnych racji. Ja tego nie raz doświadczyłem. Nawet w okresie drugich strajków szczecińskich, gdy wyrabiano mi opinię ekstremy i wcześniej, gdy usilnie próbowano mnie wypchnąć za granicę. Ta książka, to tylko część moich wspomnień, która ujawnia kulisy wielu spraw, które były moim udziałem. Może napiszę jej kolejną część.

Wywiad rzeka ma ponad 200 stron. Ilustrują go zdjęcia z archiwum Mariana Jurczyka (np. wizyta u Króla Cyganów). Składa się z 12 rozdziałów - pierwszy ma tytuł "Upadek" i próbuje wyjaśnić, dlaczego Jurczyk odszedł z urzędu prezydenta Szczecina w niesławie. Kolejne to wspomnienia najważniejszych chwil w życiu.


W posłowiu Jurczyk pisze: "Przekreślono sukcesy i dorobek, związany z moją pracą jako Prezydenta Szczecina. (...) Mam pełną świadomość, że osoby piastujące pewne stanowiska, nie powinny popełniać błędów, ale ta ocena jest dla mnie krzywdząca".

Ciekawostki

Na plus prezydenturze Jurczyka zapisać należy na pewno to, że to za jego kadencji zapadła decyzja, aby zgłosić Szczecin do organizacji the Tall Ship Races. Pomysłodawcą był Jerzy Raducha, a Jurczyk zgodził się to zrobić.

„Jeżeli jest to jest prawda, to tam zginęli ludzie, żeby nam się lepiej żyło. Ten pomnik to miejsce święte. Nie wolno go ruszyć. Będę o to walczył.” – tak Jurczyk zareagował na słowa jednego ze stoczniowców, który wspomniał, że podobno są plany przeniesienia Anioła Wolności (pomnika upamiętniającego Grudzień 1970, znajdującego się obecnie na placu Solidarności)

W 2005 roku Marian Jurczyk zajął mało zaszczytne 2 i 3 miejsce w plebiscycie wpadki roku w województwie zachodniopomorskim, czyli „Śledzi 2005”. Plebiscyt zorganizowały wspólnie TVP Szczecin, Radio Złote Przeboje i „Gazeta Wyborcza”. O wynikach decydowali widzowie, słuchacze oraz czytelnicy. 2 miejsce przypadło Jurczykowi za zastój inwestycyjny miasta, a 3 – za pozdrowienia dla nieżyjącego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ronalda Reagana. Odnosząc się do domniemanego zastoju miasta, ówczesny doradca Jurczyka Jarosław Ościłowski, mówił "Gazecie": - Pan prezydent podkreśla, że ta ocena jest niesłuszna. Szczecin jest w czołówce, jeżeli chodzi o pozyskiwanie unijnych pieniędzy, cały czas powstają u nas nowe inwestycje drogowe - to duży potencjał."

W 1999 r. Sąd Lustracyjny uznał, że Marian Jurczyk zataił informację o kontaktach ze służbami specjalnymi PRL. Stracił wówczas mandat senatora. Ostatecznie Sąd Najwyższy w 2002 r. zawyrokował, że Jurczyk nie był tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa. Sama SB oceniła współpracę Jurczyka jako mało przydatną

Skąd tytuł książki „Zły prezydent”? Sprawę wyjaśnił autor, Piotr Zieliński. - Pan prezydent oczekiwał sukcesu komercyjnego. Wiedziałem, że skoro nie ma pieniędzy, to się nie sprzeda i będą na niej zdychać muchy. Zaproponowałem taki chamski chwyt, bo jak ktoś zobaczy taki tytuł, to powinien się książką zainteresować."


Dla jednych legendarny działacz Solidarności, bojownik o wolność i lepszą Polskę. Dla innych nieudolny przywódca miasta, obarczony zarzutami prokuratorskimi. Marian Jurczyk zapisał się w historii Szczecina jako postać wieloznaczna, o której pamięć z pewnością szybko nie zaginie.

Źródło:
„Szczecinianie stulecia” Wydawnictwo Piątek Trzynastego
WWW.money.pl
WWW.gazeta.pl
WWW.gs24.pl
WWW.wprost.pl