Marek Rupiński wygrał rywalizację w Pucharze Świata World Ultra-Cycling Association w 2024 roku. To oznacza, że jest najlepszym długodystansowym kolarzem globu. “Cieszę się, że jako pierwszy Polak w historii, mogę dostąpić tego zaszczytu” - komentuje Rupiński.

Przez cały rok prowadził zaciętą konkurencję z Łotyszem Arvisem Sprude. Kolarze kilkukrotnie wymieniali się na pierwszym miejscu. Ostatecznie to Rupiński tryumfował z przewagą zaledwie jednego punktu.

“Ultra wygrywa się na postojach”

Zwycięzca ultrakolarskiego Pucharu Świata zdradza, że tego typu wyścigi wygrywa się, odpowiednio dysponując snem.

– Jest taka żelazna zasada czy powiedzenie, że ultra wygrywa się na postojach. Jedna minuta postoju to są dwa kilometry. Ten sen jest tak naprawdę krótki. Czasami „chrapnąć”, czasami zamknąć oko. Maksymalnie na dobę jest to godzina czy dwie. Staram się, tak jak każdy ze światowej czołówki, spać jak najmniej. Raz, że wybijasz się z rytmu, a dwa, że inni ci odjeżdżają – opowiada portalowi wSzczecinie.pl sportowiec.

Tytaniczne wyzwanie

Jesienią 2024 roku Rupiński wybrał się w podróż i pokonał 3100 kilometrów. Jego zadaniem było wytyczenie trasy rowerowej ze Szczecina do Lizbony.

Zawodnik nie miał wątpliwości, że dystans pokona. Przed startem podkreślał, że nikt specjalnie nie będzie go gonić. – Nikogo nie będę tym razem ścigać – mówił Marek Rupiński. – Oczywiście będę starał się jak najszybciej pokonać trasę. Muszę szybko przejechać, bo trzeba wracać do pracy - dodawał z uśmiechem szczecinianin.

Trasę ze stolicy Pomorza Zachodniego do Lizbony udało mu się pokonać w nieco ponad osiem dni. Rozpoczął się 2025 rok, a więc przed Markiem Rupińskim kolejne starty w ramach nowego sezonu Pucharu Świata.