Piłkarze Pogoni Szczecin są nadal niepokonani na swoim stadionie. Portowcy wygrali z Puszczą Niepołomice 2 do 1. Portowcy cały czas walczą ze swoimi demonami. Trzy punkty udało im się wyrwać w ostatnich minutach meczu.

Nie był to wybitny mecz granatowo-bordowych. Zawodnicy ze Szczecina popełniali sporo błędów w rozegraniu. W wielu akcjach panował chaos i brakowało dokładności. Na szczęście dla Portowców, drużyna przyjezdnych nie postawiła wysoko poprzeczki, chociaż przebudziła się w drugiej połowie meczu.

Koulouris na polowaniu

Grecki napastnik Dumy Pomorza ponownie wrócił ze zdobyczą. Tym razem to jedna bramka, ale dogodnych sytuacji do kolejnych było więcej. “Kulu” był bardzo aktywny na połowie rywala. Od początku starał się “ustawić” środkowych obrońców Puszczy. Jednego z nich nawet przewrócił w pierwszej połowie meczu. Zawodnik z numerem “9” ewidentnie starał się pokazać, że nie będzie odpuszczać w kluczowych momentach. Owocem jego pracy była bramka z 36’ minuty meczu. Grek ustawił się na skraju pola karnego i poczekał, aż dotrze do niego piłka po dośrodkowaniu kolegi z zespołu. 28-latek znalazł sobie sporo miejsca i podjął skuteczną decyzję o strzale. Było to szóste trafienie tego piłkarza w sezonie 2024/2025.

Puszcza nabrała animuszu

Niestety reszta zawodników ze Szczecina nie zrobiła wrażenia na rywalach. W drugich 45’ minutach gry oglądaliśmy frontalne wręcz ataki zespołu z Niepołomic. Kilka z nich mogło zakończyć się utratą bramki. Szczecinianie mieli sporo szczęścia. Futbolówka odbijała się raz od słupka, potem od poprzeczki, ale do bramki Valentina Cojocaru wpaść nie chciała. Zespół trenera Tomasza Tułacza w drugiej połowie grał bardziej ryzykownie. Goście atakowali większą liczbą zawodników licząc na wyrównanie. Tak też się stało w 72’ minucie gry, kiedy rosły, grecki napastnik Michail Kosidis wygrał pojedynek główkowy z Leo Borgesem i skierował piłkę do siatki. To kolejna taka sytuacja w tym sezonie, gdzie rywale wykorzystują błędy Pogoni Szczecin po dośrodkowaniach, bądź stałych fragmentach gry.

Na szczęście 83’ minuta przyniosła decydującą akcję meczu. Piłka trafiła do siatki za sprawą szwedzkiego obrońcy Linusa Wahlqvista. Można więc powiedzieć, że Portowcy obronili swoją “domową” serię rzutem na taśmę. Piłkarze trenera Roberta Kolendowicza mają najlepszy bilans przed własną publicznością w lidze.

Niestety na wyjazdach radzą sobie najgorzej w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Następne mecze to dwie podróże. Najpierw, 29 października do Opola na mecz Pucharu Polski przeciwko tamtejszej Odrze. Później, w lidze, 2 listopada Portowcy zagrają w Lublinie z Motorem.