To wydarzyło się gdzieś na przedmieściu Gorzowa, gdzie doszło do tajemniczego morderstwa małżeństwa Krzysztofa i Anny oraz ich siedmioletniej córki, Zuzanny. Spektakl „Prawdziwa zbrodnia”, wyreżyserowany przez Annę Rozmianiec w Teatrze Lalek Pleciuga, jest teatralnym śledztwem, które prowadzi (ale czy na pewno?) do ujawnienia sprawców. Premiera odbyła się 21 listopada na Scenie Kameralnej.

Popkulturalna groza

To kolejny spektakl w „Pleciudze” na Scenie dla Dorosłych, który przywołuje nastrój grozy. Sztuka Piotra Rowickiego „Disco macabre” (premiera w 2016 roku) była opowieścią z pogranicza jawy i snu, rozpoczynającą się od stypy w przedsionku piekła… Autorem tekstu „Prawdziwej zbrodni” jest Michał Kmiecik, który niedawno został laureatem Nagrody Dramaturgicznej Miasta Bydgoszczy, gdyż za najlepszy współczesny dramat jury uznało „Paprykarz szczeciński” (spektakl Teatru Współczesnego w Szczecinie). Twórca ten sięga do wzorów popkultury, słynnych amerykańskich filmów i konwencji „true crime”, a zatem jest zdecydowanie mrocznie…

Rozwój przez cofanie

Odrysowane białą kredą kontury, które widzimy na podłodze sceny, od początku wskazują jednoznacznie, że w tej historii będą ofiary. Akcja spektaklu rozwija się w dość nietypowy sposób, bo co kilka minut cofamy się wraz z bohaterami do czasu wcześniejszego, a następnie jeszcze wcześniejszego i tak dalej. To sposób na to, by przeanalizować dogłębniej powody zbrodni. Pomóc w tym może także narrator, czyli stwór kreowany przez Macieja Sikorskiego (w kostiumie wikinga, „dzikiego człowieka” z demonicznym wzrokiem).

Atmosfera pretensji i krzyku

„Byli smutni i samotni”, mówi. Opowiada o tym, że Krzysztof i Anna nie byli idealnymi rodzicami i popełniali błędy. Ich rozmowy pozornie były zwyczajne, lecz dość często płynęły „brzydkie słowa z brzydkich buź”. Ojciec (Rafał Hajdukiewcz) miał dobre zamiary, ale niewiele z tego wychodziło, a matka (Maja Bartlewska) wciąż zgłaszała pretensje, że źle się dzieje, winiąc innych i wyrażając to m.in. niemal ogłuszającym krzykiem. Czy w takiej atmosferze Zuzia (Zofia Tkocz) mogła się czuć bezpiecznie i beztrosko? Aktorka ukazuje pozytywne emocje, bawiąc się zabawkami w swoim pokoju, ale też niepokój, rozbicie oraz niepewność w innych scenach, przez to jest to bardzo interesująca rola.

Ekspresyjny agent i sfera niepewności

Oprócz tej trójki na scenie widzimy też Marka Kucharskiego, który kreuje kilka drugoplanowych postaci w spektaklu i niewątpliwie bardzo ubarwia całą opowieść. Przede wszystkim jest ekspresyjnym agentem nieruchomości, oferującym małżeństwu nowy dom. Dom, w którym ma wydarzyć się zbrodnia. On także komentuje przebieg akcji i motywy bohaterów.

Autorką scenografii i kostiumów jest Kinga Dalska. Zaprasza nas do wejścia do domowych wnętrz (podkreślają to takie elementy jak stół czy krzesła, a także choinka). W tej przestrzeni widzimy też m.in. ruchome stelaże, częściowo wypełnione szklanymi kaflami, które dają nam wrażenie prowizoryczności, niedokończenia, braku stabilizacji. W środku „zakorzeniony” jest duży drewniany dom z oknami, w których mogą zmieścić się lalki-pacynki, biorące udział w kilku scenach. Na bocznej ścianie zawieszono także neon, na którym wyświetlane są napisy (np. „Bon appetit” i „duet”).

Generalnie nastrój grozy w „Zbrodni prawdziwej” jest obecny głównie w wizualnych aspektach. Światło zdecydowanie ją podkreśla, a jego reżyserem w spektaklu jest Prot Jarnuszkiewicz. Groza odczuwalna jest także w sferze dźwiękowej. Muzyka skomponowana przez Jakuba Woźniaka składa się m.in. z drgań, wibracji, rwanych sekwencji – dobrze dopełnia poczucie niepewności i oczekiwania.

Kto jest zbrodniarzem?

Zbrodnia to „czyn człowieka, który spotyka się ze szczególnym potępieniem ze strony społeczności”. Termin ten najczęściej odnoszony jest do umyślnego pozbawienia życia. Co prawda w tej historii główni bohaterowie są na początku „wskazani” jako ci, którzy zginą, ale w trakcie spektaklu chyba niejeden widz może pomyśleć, że może to oni sami dokonują czynu zasługującego na karę i naganę. Brak jednoznacznego zakończenia tego scenicznego śledztwa sprawia, że interpretacje mogą być bardzo różne, ale jedno jest pewne. Nie oglądajmy kolejnego, powielającego schematy gatunku, kryminału na ekranie. Pójdźmy lepiej na „Prawdziwą zbrodnię” do Pleciugi!