Kolejny nietypowy plakat w centrum miasta. Tym razem ogłoszenie o pracę
Billboard znajdziemy na jednym z głównych skrzyżowań w Szczecinie. Czytamy na nim, że „Pies na robotę” szuka pracy. Oferty mogą być nietypowe, bo praca ma być ciekawa i nietuzinkowa. Autor ogłoszenia napisał, że jest gotowy uczyć się nowych rzeczy, może pracować zdalnie lub mieć nienormowany czas pracy, jest kreatywny i ma wyższe wykształcenie ekonomiczne.
Co jeszcze? Zna rynek nieruchomości, ale także… technikę samochodową. Mówi po ukraińsku, rosyjsku, angielsku, ale zna także podstawy niemieckiego. Ma doświadczenie w windykacji, prawo jazdy i świetnie prowadzi negocjacje. Na zgłoszenia czeka mailowo.
Ogłoszenie do bólu przypomina wcześniejszy billboard w tym miejscu – wtedy mężczyzna po 40. miał szukać „fajnej babki”. Nietypowe ogłoszenie matrymonialne błyskawicznie rozeszło się wśród mieszkańców, a plakat był szeroko komentowany w mediach społecznościowych.
Eksperci sceptyczni i węszą marketingowy spisek. „Widzę billboard i już zapala mi się czerwona lampka. Kogo stać na takie koszty?”
Eksperci rynku pracy sceptycznie podchodzą do ogłoszenia.
– Czy to prawdziwe ogłoszenie czy może szersza kampania reklamowa? A może ktoś po prostu promuje powierzchnię reklamową w nietypowy sposób? – pyta Anna Sudolska, ekspert rynku pracy. – Kompetencje przedstawione na plakacie są bardzo pożądane. Ekonomiczne wykształcenie, techniczna wiedza, znajomość języków obcych. Taki pracownik na pewno znajdzie ciekawe oferty. Nie jestem jednak przekonana, czy będą to pracodawcy, co zgłoszą się do tego konkretnego człowieka po zobaczeniu ogłoszenia na billboardzie – dodaje ekspertka z firmy IDEA HR Group.
– Widzę billboard i już zapala mi się czerwona lampka. Kogo stać na takie koszty? Kto za tym stoi? Dlaczego ta osoba określa siebie jako psa a nie z imienia i nazwiska? – komentuje dla portalu wSzczecinie.pl coach Małgorzata Krawczak. – Pies na robotę. Można domniemać, że to miała być parafraza znanego powiedzenia opisującego mężczyznę uganiającego się za kobietami, którego wydźwięk moralny nie stawia ów mężczyzny w zbyt dobrym świetle – choć to pewnie zależy od punktu widzenia. Bo to, co się jednym nie wpisuje w gusta, w innych budzi zachwyt. Kto za tym stoi? Być może konkretna osoba, której finanse pozwalają na taki rozmach. Być może jakiś start-up – dodaje Krawczak.
Komentarze
0