Pomimo reklam i niekorzystnych remontów, proporcje Medicusa nadal zachwycają fanów modernizmu, a wydłużony pawilon z Pomorzan jest jedną z najlepszych realizacji budowlanych PRL-u w mieście. Tylko gruby daszek Cezasa nie chroni już przechodniów przed deszczem a pawilon ze Świerczewa nie przypomina siebie sprzed lat. Zapraszamy na drugi spacer śladem usługowej moderny.

Z architektem Marcinem Szneiderem spotykamy się na placu Zwycięstwa. To tutaj znajdziemy budynek, który mimo upływu ponad 50 lat, nadal pełni te same funkcje, dla których został zaprojektowany.

„Proporcje i gabaryty są ciągle udane”

„Medicus” stanął w miejscu prowizorycznych pawilonów, które zastąpiły trzy przedwojenne kamienice.

„Do tej pory żaden budynek w Szczecinie nie ma tylu użytkowników, ilu będzie korzystać z nowego obiektu, który powstanie przy placu Zwycięstwa” – pisała w grudniu 1966 roku redakcja „Kuriera Szczecińskiego”.

Rok później rozpoczęto budowę, która trwała do 1972 roku. Głównym projektantem jest szczeciński architekt Kazimierz Stachowiak, który na Politechnice Szczecińskiej „wychował” dwa pokolenia projektantów. Na swoim koncie ma m.in. słynnego Grzybka z Bramy Portowej.

– Dwa górne piętra przeznaczono dla Spółdzielni Lekarzy Specjalistów. Dwie dolne kondygnacje na handel i usługi. W narożniku z ulicą Kaszubską miejsce znalazła restauracja „Cafe Uśmiech” – opowiada architekt Marcin Szneider.

Niewielu wie, że wraz z jego budową Śródmieście doczekało się pierwszego podziemnego parkingu. Dziś budynek znany jest jako „Medicus” – od nazwy przychodni.

– Po remoncie sprzed kilkunastu lat elewacja wygląda już trochę gorzej. Oryginalne przeszklenia były w stolarce aluminiowej, teraz są w plastikowej i dużo gorzej to wygląda – ocenia architekt.

Jak jednak zaznacza, to nadal wartościowy budynek, który powinien zostać zachowany.

– Trochę zniekształcony przez niewłaściwe kolory tynku, lecz proporcje i gabaryty są ciągle udane. Mamy dynamiczną kompozycję, dwie górne kondygnacje są subtelnie podwieszone. Nie widać tego jednak przez reklamy – dodaje nasz przewodnik.

fot. K. Rzeszotarska

„Gdybyśmy żyli tutaj 50 lat temu, mogłoby nam się spodobać”

Spod „Medicusa” wsiadamy do tramwaju nr 10, którego motorniczy zawozi nas do drugiego przystanku na trasie. Ten typ pawilonu znajdziemy nie tylko na Świerczewie przy ulicy Karola Miarki, lecz także na Zakolu i osiedlu Słonecznym. Z Prawobrzeża jednak niedługo zniknie, bowiem zastąpi go zabudowa mieszkaniowa.

Autorami blaszanego pawilonu z 1975 roku są Tadeusz Łyżwa i Lesław Jankowski z Inwestprojektu.

– To przykład projektu pawilonów, które miały powstawać na terenie całego kraju. Być może, gdyby poszukać w dawnym województwie szczecińskim, gdzieś jeszcze je znajdziemy – mówi Marcin Szneider.

Elewacja została wykonana z blachy trapezowej, która najlepsze lata ma już za sobą. Jak jednak słyszymy, to wytrzymały materiał, który ponownie jest w modzie – wykorzystywany chętnie we współczesnych awangardowych realizacjach architektonicznych lub… wnętrzach alternatywnych kawiarni i butików.

– Na wizualizacji pięknie to wszystko wygląda. Podejrzewam, że gdybyśmy żyli tutaj 50 lat temu, to ten obiekt mógłby się nam podobać – uważa Marcin Szneider. - Niestety, widać, że mocno się zdekapitalizował i ciężko byłoby go uratować. Nie wiem w sumie, czy byłby sens.

fot. K. Rzeszotarska

Jak jednak podkreśla, pawilon z Gumieniec niesie ze sobą architektoniczne wartości.

– Te schody są bardzo rzeźbiarskie. Na środku tego placu mamy klomb zieleni. Widać, że ma formę, ktoś nad nim pomyślał, zastanowił się. Okala go murek, na którym pewnie kiedyś były ławki do siedzenia – argumentuje.

Rzeźbiarskie schody/fot. K. Rzeszotarska

Z jedynym takim balkonem w mieście

Z Gumieniec ruszamy na Pomorzany, gdzie znajdziemy mocno wydłużony pawilon z 1968 roku. To charakterystyczne projektowanie dla architekta Eugeniusza Ryżewskiego.

– W pawilonie na Pomorzanach uzyskano to między innymi szeregiem pionowych żaluzji z drewnianych listew zakrywających galerię komunikacyjną na górnej kondygnacji – opowiada Marcin Szneider.

fot. K. Rzeszotarska

Według naszego przewodnika, to jeden z najciekawszych i najbardziej wartościowych pawilonów z okresu PRL, które zostały w Szczecinie.

– Najmocniejszą częścią budynku jest jego południowa ściana szczytowa z płytkim balkonem opartym na belkach wspornikowych. Ryżewski do opracowania tej części budynku chętnie użył wielu skośnych kierunków. Osiągnął tym samym bardzo dynamiczną formę równoważącą statyczny charakter wydłużonej części pawilonu – tłumaczy.

W pawilonie swoje siedziby mają filia Miejskiej Biblioteki Publicznej, zakład fryzjerski, salon kosmetyczny, apteka, poczta, sala zabaw, Pomorskie Towarzystwo Oświatowo-Kulturalne, klub karate. Jeszcze niedawno można było zrobić tutaj także zakupy w pasmanterii. Prostopadle do niego wybudowany został pawilon Społem.

Jak słyszymy od mieszkańców, to ważne miejsce na handlowo-usługowej mapie Pomorzan.

– Właśnie wyszłam od fryzjera. Na górę chodzę na zajęcia i do kosmetyczki. Ten pawilon jest bardzo przydatny, dużo dzieci chodzi też tutaj na zajęcia. Są różne – muzyczne, gry na gitarze, ukulele, pianinie, taneczne, raz w miesiącu także relaksacyjne. Pasmanteria nas ratowała, gdy trzeba było kupić coś na szybko dla dzieci do szkoły. A tak, to najbliższe są teraz w centrum – mówi mieszkanka, którą spotykamy na placu przed pawilonem.

– Wielka szkoda, że kilka lat temu ten plac został częściowo zabudowany nijakim supermarketem – zwraca uwagę Marcin Szneider.

fot. K. Rzeszotarska

Z panoramicznym oknem i kilkudziesięcioma betonowymi żyletkami

Wracamy do centrum. Przy ulicy Rayskiego możemy oglądać budynek według projektu jednego z najbardziej utalentowanych szczecińskich architektów. Marian Rąbek, autor niedawno wyburzonego Szczecińskiego Domu Sportu oraz Auli Kopernikańskiej PUM, na skrzyżowaniu al. Wyzwolenia i ul. Rayskiego zaprojektował pawilon dla Centrali Zaopatrzenia Szkół.

W Cezasie można było kupić m.in. tablice ścienne i pomoce edukacyjne do sal lekcyjnych. Z czasem obiekt zmieniał przeznaczenie. Przez wiele lat działał w nim sklep komputerowy. Obecnie piętro jest nieużytkowane, a na parterze funkcjonuje kilka sklepów.

– Architektonicznie pawilon jest zestawieniem dwóch płaskich prostopadłościanów, lekko przesuniętych względem siebie. Górny, z panoramicznym oknem na pełną wysokość kondygnacji, został uzbrojony rytmem kilkudziesięciu betonowych żyletek – pionowych łamaczy światła. Uwagę zwracają również przeszklona klatka schodowa od strony ulicy Rayskiego oraz dekoracyjna ściana o ciekawej fakturze – z małych otoczaków zatopionych w betonie – opowiada Marcin Szneider.

Przez ostatnie 25 lat pawilon został jednak znacząco przekształcony, co było decydującym argumentem przeciwko wpisowi na listę zabytków w 2017 roku.

– Parter budynku przebijał tunel łączący plac miejski przed pawilonem z kameralnym placem na zapleczu. Obecnie jest zabudowany i mieści się tam manufaktura słodyczy. Wzdłuż frontowej elewacji przebiegał lekki optycznie pasaż, który nie tylko chronił przed deszczem, ale przede wszystkim pełnił funkcję kompozycyjną. Jego gruby daszek był jak mocna kreska podkreślająca nadwieszoną bryłę górnej kondygnacji – dodaje architekt.

Wspomniany daszek został z czasem rozebrany.

– W ostatnich latach podobnie dzieje się z elementami na dachach wielu szczecińskich bloków z lat 60. i 70. ubiegłego wieku – dodaje nasz przewodnik.

fot. K. Rzeszotarska