Długie kolejki przed filharmonią, 56 lampek symbolizujących ofiary tragedii i ogromne emocje na widowni. W sobotni wieczór szczecinianie jako pierwsi na świecie zobaczyli dwa odcinki serialu „Heweliusz” i spotkali się z jego twórcami. To był nie tylko pokaz, ale głęboko poruszające, artystyczne spotkanie z pamięcią o największej powojennej katastrofie morskiej.

Atmosfera w szczecińskiej filharmonii jeszcze przed godziną 17:00 była wyjątkowa. Tłumy mieszkańców ustawiły się w długiej kolejce, by zdobyć miejsce na jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń kulturalnych tego roku – przedpremierowym pokazie serialu „Heweliusz” w reżyserii Jana Holoubka. Dla wielu to wydarzenie miało nie tylko artystyczny, ale i głęboko osobisty wymiar.

Organizatorzy, chcąc oddać powagę chwili, zadbali o symboliczny gest. W przestrzeni filharmonii rozbłysło 56 lampek. Każda z nich reprezentowała jedną osobę, która zginęła w katastrofie promu „Jan Heweliusz” 14 stycznia 1993 roku. To subtelne, lecz przejmujące upamiętnienie towarzyszyło widzom przez cały wieczór, przypominając, że oglądają nie tylko film, ale opowieść inspirowaną prawdziwym ludzkim dramatem.

"To opowieść, która nas magnetyzowała"

Po zakończeniu projekcji, którą widzowie nagrodzili gorącymi, długimi oklaskami, na scenie pojawili się twórcy. Publiczność powitała reżysera Jana Holoubka, scenarzystę Kaspera Bajona, producentkę Annę Kępińską, operatora Bartłomieja Kaczmarka oraz aktorów: Magdalenę Różczkę i Konrada Eleryka.

Rozmowa, która wywiązała się po seansie, była szczera i pełna refleksji. Scenarzysta, Kasper Bajon, zdradził osobiste powiązanie z historią, które stało się jednym z impulsów do pracy nad serialem.

„To, co mnie zainspirowało, to jest ten wywrócony statek. Ja bardzo ten moment zapamiętałem. (...) Okazało się, że kapitan Ułasiewicz mieszkał bardzo blisko mnie, na warszawskim Ursynowie. I chodziłem do szkoły z córką kapitana” – wspominał Bajon, podkreślając, jak bardzo ta historia była mu bliska.

Reżyser, Jan Holoubek, opowiedział o ogromnym wyzwaniu, jakim było przeniesienie wizji na ekran. Jego początkowy sceptycyzm ustąpił miejsca determinacji.

„Pamiętam, że powiedziałem... że wydaje mi się, że narysowałem coś, czego nie da się zrobić. I dzisiaj mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że każda z tych ramek co do jednej została zrealizowana tak, jak sobie to wyobraziłem. To wielki ukłon w stronę całej ekipy" – mówił wzruszony Holoubek.

Magdalena Różczka, która wcieliła się w postać Jolanty Ułasiewicz, żony kapitana, podzieliła się niezwykle osobistym doświadczeniem spotkania z prawdziwą bohaterką swojej roli.

„To było wspaniałe spotkanie. Pani Jolanta powiedziała, że bardzo się cieszy, że to ja będę ją grała i to mnie uskrzydliło. Zobaczyłam w niej takiego pięknego, silnego ducha. Kiedy o tym opowiada, mam wrażenie, że to było przed chwilą, że to ciągle w niej drga" – mówiła Różczka. Dodała, że świadomość, iż prawdziwa Jolanta Ułasiewicz obejrzy serial, była dla niej ogromnym, ale mobilizującym obciążeniem.

Konrad Eleryk, odtwarzający postać ocalałego marynarza Witolda Skirmuntta, opowiadał o fizycznych i psychicznych przygotowaniach do roli. Wspomniał o specjalnych treningach na przechylnym pomoście, które miały oddać realia walki z żywiołem.

„Te przygotowania naprawdę dużo nam dały. Było to ciężkie, ale ja się świetnie bawiłem, bo być w takich warunkach, doświadczyć tego w bezpiecznych warunkach, tego, co jest normalnie zagrożeniem życia – to była świetna przygoda” – przyznał Eleryk. Jednak, jak zaznaczył, najtrudniejsze było wejście w psychikę kogoś, kto przeżył traumę i musi nauczyć się żyć z poczuciem winy i stratą.

"Wszyscy oddali całe serce". Epicentrum pamięci

Producentka Anna Kępińska podkreśliła, jak ważna była współpraca z lokalnymi społecznościami i instytucjami. Była zdumiona ogromnym zaangażowaniem i żywą pamięcią o katastrofie na Pomorzu.

„Zaskoczyło mnie ogromne zrozumienie i pamięć tej historii. To rzeczywiście jest bardzo żywe. Pomyślałam sobie, że w takim razie bardzo ważne jest, żeby ją opowiedzieć i zatrzymać tę pamięć” – mówiła Kępińska.

Wieczór w szczecińskiej filharmonii udowodnił, że „Heweliusz” to nie tylko wysokobudżetowa produkcja, lecz starannie skonstruowana opowieść, która szanuje pamięć ofiar i ich rodzin. Mocne, surowe sceny katastrofy nie służą taniej sensacji, a mają pozwolić widzowi zrozumieć ogrom tragedii. Wiernie odtworzone realia Polski lat 90. tutaj są nie tylko tłem, ale integralną częścią opowieści o walce o prawdę w nowej, często szarej i skomplikowanej rzeczywistości.

Globalna premiera serialu „Heweliusz” odbędzie się 5 listopada 2025 roku w serwisie Netflix. Jednak to w Szczecinie – miejscu, gdzie pamięć o tej tragedii jest wciąż żywa – ta historia po raz pierwszy spotkała się z publicznością, by poruszyć, wzruszyć i przypomnieć.

Autor: Sergiusz Brasławski