Metal Meeting zorganizowany przy wsparciu Miasta Szczecin w klubie Heya 26 sierpnia to wydarzenie, na którym spotkali się zwolennicy starego, dobrego metalu w różnych jego odmianach . Główna atrakcja całej imprezy czyli Flotsam & Jetsam to grupa, która istnieje już ponad 25 lat - pionierzy thrash-metalu w USA. Także poprzedzające ją tego wieczoru kapele w większości długo już działają w świecie brutalnej, bezkompromisowej muzy.

Attagen, który rozpoczął ten mały festiwal, to zespół który miał najkrótszy staż spośród całej stawki, ale muzycy go tworzący bez wątpienia debiutantami nie są (grali lub nadal grają w takich zespołach jak Heavy Water, Dished czy Korab). Te doświadczenia zaowocowały stworzeniem kompozycji, które dość dobrze wypadły tego wieczoru na żywo. Death-thrash w wydaniu Attagen pobudził, jeszcze wtedy nie tak liczną, publiczność do żywszych reakcji. Lider formacji - Piotr Winnicki grający na gitarze i udzielający się wokalnie w tym zespole- to główny sprawca Metal Meeting. Zapowiedział on występy następnych zespołów i podziękował publice za przybycie (nawet z takich miast jak Bydgoszcz, Olsztyn czy Kraków).

Następni na scenie pojawili się muzycy z Kutna czyli Alastor. To band, który odnotował całkiem niedawno udany powrót - po długiej przerwie w działalności. Wydany w maju tego roku album „Spaaazm” został dobrze przyjęty przez media i fanów. To od niego „Stonek” i spółka zaczęli występ. Jako pierwszy wypalił bowiem numer "To czego nie wie nikt”, który otwiera ów album. Potem jeszcze wybrali z tego wydawnictwa „Nienasycenie” „On”, „Głową w mur” oraz „Mów”. Natomiast z wcześniejszych płyt przedstawili „Zło”, „Oko z tyłu głowy, "Nieprawdopodobne" (bodajże najbardziej przebojowy numer w historii grupy). To był dobry, energetyczny występ, potwierdzający że także na żywo Alastor wypada równie interesująco jak to było przed laty (widziałem ich wystep na festiwalu w Jarocinie w 1993 roku kiedy otrzymali główną nagrodę jury).


Horrorscope to już zespół znany już w naszym mieście dość dobrze. Zagrali m.in. prze Grave w klubie Crossed dwa lata temu. Tak jak i wtedy, także teraz wykonali utworów z albumu „Evoking Demons” wycinając z niego m.in. masywne i mocne „ The Tide” czy “Traumatic Legacy”, ale, jak to powiedział „Baryła” – śpiewający lider zespołu – na życzenie fanów wybrali też coś z przeszłości . Do takich numerów należał „Wrong Side Of The Road” – tytułowy utwór z kasety wydanej w 1999 roku. W sumie chyba ich występ nie był przyjęty z tak dużym zainteresowaniem jak koncert Alastora, ale na pewno część widzów była usatysfakcjonowana.

Kwintet z Utrechtu – Martyr -zaprezentował natomiast utwory oparte na power metalowych wzorcach. Formacja ta reaktywowała się po dwóch dekadach milczenia i ruszyła w trasę by dotrzeć także do miejsc, w których jeszcze nie gościła.To co zagrali spodobało się szczególnie fanom odzianym w koszulki Judas Priest i Exumer. Vocalista Martyra - Rop Van Haren -dość szybko zresztą nawiązał dobry kontakt z publicznością. Poza tym zaprosił na scenę dwóch bardzo młodych fanów (jednego wziął „na barana” i przy ich udziale zaśpiewał jeden z bardziej dynamicznych kawałków. W sumie ten czterdziestominutowy set Holendrów, składający się z takich utworów jak „Fear”, „Take Me Home” czy „Speed Of Samurai” był pewnym urozmaiceniem wieczoru zdominowanego gatunkowo przez thrash.


Oczywiście większość widzów czekała jednak przede wszystkim na występ Flotsam And Jetsam. Panowie w tym roku mają wydać nowy swój album (pod tytułem „The Cold”) i sądziłem, że być może wykonają już jakieś przedpremierowe utwory. Tymczasem muzycy dowodzeni przez Erica A.K. skonstruowali swój repertuar na ten wieczór według koncepcji, która obowiązywała także na ich pierwszym występie w Polsce (rok temu na Metalmanii). Postawili na stary, wręcz bardzo stary materiał. Najświeższy z tych utworów pochodził z ... 1995 r. z płyty „Drift” i był to utwór „Me” Przeważały natomiast kompozycje znane z albumu „No Place For Disgrace” (aż pięć), a poza tym silnie był też reprezentowany „Cuatro” (trzy numery). Dokładna set lista przedstawia się następująco: “Master Sleeps” , “Hammerhead”, “Me”, No Place For Disgrace” “Secret Square” , “Never To Reveil”, “Hard On You” “Swatting At Flies” “N.E. Terror” “Escape From Within”, “I Live You Die” i “Doomsday For The Deceiver”. Bezsprzecznie Amerykanie udowodnili, że wciąż potrafią zagrać soczyście i precyzyjnie (bardzo dobre partie gitary Edwarda Carlsona !), a moc ich przekazu budzi silne emocje wśród odbiorców. Jeden z najbardziej „rozpalonych” widzów przedarł się przez barierki pod sceną i podczas tego manewru trochę się połamał.

Co do nagłośnienia, to chyba zrobiono wszystko by wydobyć z tej sali jak najlepsze brzmienie. To był bodajże pierwszy koncert o takim charakterze w Heya Club, więc być może podczas następnych akustycy uzyskają lepsze efekty. Tak czy owak muzycznie była to ciekawa impreza. Piotr Winnicki ma zamiar zaprosić do Szczecina kolejne metalowe legendy – Forbidden i Agent Steel. Życzymy powodzenia !