Grudniowa rocznica
Premiera spektaklu w reżyserii Pawła Niczewskiego odbyła się 6 grudnia, dokładnie w 71. rocznicę odejścia tytułowego bohatera. Gałczyński wymeldował się z tego świata zdecydowanie przedwcześnie, ale wiele przeżył i doświadczył przez blisko pięć dekad. Autorka scenariusza, Anna Chudek-Niczewska, przypomniała trochę faktów z życia autora „Zaczarowanej dorożki”, m.in. jego pobyt w obozach w Kozielsku i Muehlbergu podczas II wojny światowej czy pierwsze próby literackie. Spektakl nie jest jednak chronologiczną opowieścią o ekscentrycznym artyście. Podstawą narracji jest natomiast wyobrażenie, jak Konstanty radziłby sobie, gdyby żył współcześnie i w jakiej formie próbowałby sprzedać swoją twórczość.
„Ukochany kraj” i inne
Postać Gałczyńskiego kreuje Konrad Pawicki, który „przeobraża się” w trakcie spektaklu, zakładając niemal co kilka minut inny kostium. Obok niego na scenie jest też Kacper Odrobny, który gra menadżera i akompaniatora Konstantego Ildefonsa. Podsuwa mu kolejne pomysły i artystyczne strategie, obaj często się o spierają, która jest lepsza.
Spektakl otwiera „Pieśń naczelnika wydziału grobownictwa”, znana między innymi z interpretacji Jana Kobuszewskiego i Zbigniewa Zamachowskiego. Każdy kolejny utwór jest interpretowany w innym stylu. Słynny „Ukochany kraj” zaaranżowano socrealistycznie, „Wszystko się chwieje” w manierze Jacka Kaczmarskiego, zaś „Spowiedź kretyna” poznajemy w brzmieniu disco polo.
Humorystyczne dodatki
Niemało dzieje się również na ekranie ustawionym na scenie. Pojawiają się na nim fotokolaże z twarzą Konrada Pawickiego wklejoną w stare zdjęcia. Te prace ilustrują kolejne przemiany gatunkowe poety. Tymczasem aktor przechodzi przez następne metamorfozy. „Rach ciach i twardo” śpiewa w rytmie reggae (w rastafariańskim berecie na głowie), „Balladę o trąbiącym poecie” na hip-hopową nutę z łańcuchem na szyi. Dobrze znany z wykonania Kultu utwór „Śmierć poety” otrzymujemy w estetyce… cygańskiej (przypomina to utwory Bregovica), a całość finalizuje „Hotel Ubryk” w dynamicznej, heavymetalowej wersji (Pawicki przywdziewa wówczas czarno-czerwony płaszcz). „Ciemność grobowa, ciemność i tęskność stu procentowa” to ostatnie słowa kończące ten utwór, a zatem jest to dobra „klamra” spinająca całość.
Wędrujący młynek
Wśród rekwizytów, które widzimy w spektaklu, najważniejszy jest niewątpliwie ręczny młynek do kawy. Gałczyński napisał wierszowany utwór o tym urządzeniu – opowieść o tym, jak zostaje wyrzucony do śmieci przez swoich właścicieli, przemierza Polskę w poszukiwaniu swojego miejsca i do tego utworu nawiązują realizatorzy spektaklu. Młynek pojawia się w wielu scenach i „aktywuje” zabawne epizody.
„Konstanty kontra Ildefons” w lekkiej formie przypomina postać poety oraz jego utwory, niekoniecznie te najbardziej znane, ale na pewno ukazujące wszechstronność twórcy. Inscenizacja została pokazana tylko raz, ale w planach są prezentacje m.in. Miejskim Ośrodku Kultury w Policach.
Komentarze
0