Deszczowa piątkowa aura nie rozpieszczała fanów motocykli przybyłych na XIII Święto Junaka. Frekwencja nie była porażająca, aczkolwiek ciężko tam było szukać przypadkowych ludzi, co pozytywnie wpływało na atmosferę.

XIII Święto Junaka organizowane jest przez Szczeciński Klub Motocyklowy Cruiser. Wczorajszy dzień upłynął pod znakiem warkotu silników motocyklowych oraz rockowych brzmień. Usłyszeć można było Godbite, Titty Twister, RebelHouse i Charlie Monroe. Niestety przez zamieszanie organizacyjne i zmianę godzin występów, nie udało mi się zobaczyć GodBite. Jednakże słuchacze podkreślali wyjątkową energię jaką epatowała kapela.

Około godziny 21 na scenie pojawił się cover band Titty Twister i raczył słuchaczy znanymi polskimi przebojami. Zaserwowali takie hity jak Harley Mój Dżemu, Ona Jest ze Snu Iry, czy Mój Jest Ten Kawałek Podłogi Mr Zoob. Wszystko jednak bardzo odtwórczo, poprawne, ale nie porywające. Następnie na scenie pojawił się zespół RebelHouse. Oprócz swoich sztandarowych utworów, takich jak Final Breath, God From Swamp, czy Two Sides Of Livin’ Sin, których można posłuchać na ich Facebook’u zagrali również cover Born To Be Wild Steppenwolf. Odpowiednia aranżacja tego utworu sprawiła, iż zyskał on nowe brzmienie. Pokazali w ten sposób swoje twórcze oblicze. Ciekawie również wypadł cover Hendriksa Purple Haze, w którym swoje umiejętności wokalne zademonstrował basista kapeli Jarek Igielski. Mocną stroną tej kapeli jest specyficzny styl, określany jako southern/stoner rock. Słuchając RebelHouse wyczuwa się ducha Zakka Wylde czy Phila Anselmo. Charakterystyczny wokal Kamila Rosiaka, chwytliwe, często bluesowe riffy, metalowe solówki, oraz mocna sekcja rytmiczna. Wszystko to sprawia, iż koncert nawet w tak niesprzyjających warunkach atmosferycznych to porządna dawka energii.

Ostatni na scenie zaprezentowali się Charlie Monroe. Kapela debiutowała w marcu tego roku na koncertach z cyklu Made In Szczecin Born To Be Wild i już dochowała się grona wiernych słuchaczy, którzy mimo późnej godziny i zimna rozgrzewali się pod sceną. Warto również wspomnieć, iż ta formacja niedawno powróciła z Poznania, gdzie nagrywała swój debiutancki album. Mieszanką funku, rocka i blues’a świetnie się wpisywali w nocną aurę. Na szczególną uwagę zasługuję wokalistka zespołu Martyna Szczepaniak, która ma bardzo ciekawą barwę głosu, nietuzinkową, momentami wręcz hipnotyzującą. Niewątpliwie mocną stroną kapeli jest sekcja rytmiczna, w której uwagę należy zwrócić na Dominika Szczepaniaka, brata wokalistki. Jego technika i wyczucie, nie jednego perkusistę mogą wprawić w zakłopotanie. Poziom muzyczny wczorajszego wieczoru był wysoki, jednak chaos organizacyjny i zmiany w rozkładzie jazdy, były nie do zniesienia. Oby organizatorzy wyciągnęli z tego wnioski na przyszłość.