W styczniu pojawiły się zapowiedzi, że magistrat, w porozumieniu z nowym rządem, poszuka sposobu na przejęcie od spółki skarbu państwa kompleksu dawnej rzeźni na Łasztowni. – To była tylko taka retoryka przed wyborami samorządowymi. Do dziś miasto nie wykonało żadnego kroku i nie mamy wiedzy, żeby w tej sprawie obywały się oficjalne rozmowy – komentuje Jerzy Dyrdał, prezes zarządu Gryf Nieruchomości.

To właśnie do tej spółki należy większość z ponad 20 budynków XIX-wiecznej rzeźni. Klimatyczna zabudowa z czerwonej cegły byłaby turystyczną atrakcją, gdyby nie stopień jej zniszczenia i fakt, że jest zamknięta przed mieszkańcami za portowymi szlabanami.

– Na Łasztowni znajdują się budynki, w których walą się dachy, które na pewno nie są wizytówką naszego miasta. Zrobimy wszystko, aby to zmienić. Będzie to skomplikowane z punktu widzenia prawnego, ale mamy determinację, żeby zakończyć ten temat czymś pozytywnym dla mieszkańców – mówił w styczniu Arkadiusz Marchewka, wiceminister infrastruktury.

Dziewięć miesięcy później

Na początku roku podkreślano, że zostanie wypracowane rozwiązanie, które będzie akceptowalne dla skarbu państwa i miasta. Jak wygląda realizacja tych zapowiedzi dziewięć miesięcy później? Sprawdziliśmy na miejscu, poznając punkt widzenia właścicieli terenu, czyli przedstawicieli spółki Gryf Nieruchomości.

– Chcemy współpracować z miastem, jesteśmy otwarci. Tylko nikt z nami nie rozmawia. Nie słyszeliśmy też, żeby rozmawiano na ten temat z Polską Grupą Zbrojeniową, która jest większościowym udziałowcem w naszej spółce – mówi Dorota Hendzel, dyrektor ds. operacyjnych w Gryf Nieruchomości.

– To oburzające, że od wielu lat o przyszłości tej części Łasztowni rozmawia się pomijając nas. Oczywiście miasto ma prawo przygotowywać swoje plany, ale mówienie, że ktoś coś przekaże, w sytuacji, gdy nie ma takich możliwości decyzyjnych, jest po pierwsze nieeleganckie, a po drugie może być odczytane jako ingerencja w naszą własność – mówi Sławomir Machowicz, główny księgowy spółki.

Było już blisko komunalizacji, ale zmienił się rząd

O przejęciu rzeźni przez miasto mówi się od lat. W 2015 roku magistrat złożył nawet wniosek do ministra skarbu państwa o komunalizację tego terenu. Wymiana dokumentów trwała dwa lata. W międzyczasie zmienił się rząd, gabinet Platformy Obywatelskiej został zastąpiony przez radę ministrów Prawa i Sprawiedliwości. W 2017 roku zmienił się też prezes spółki Gryf Nieruchomości. To właśnie wtedy nominowano na to stanowisko Jerzego Dyrdała.

– Pierwszym dokumentem, który zobaczyłem, była propozycja przejęcia nieruchomości przez miasto za „złotówkę plus VAT”. I ja to miałem podpisać? Ta zabudowa jest warta wiele milionów, nie możemy jej oddać za złotówkę. Jeżeli kiedyś do tego dojdzie, to będzie przykład zbrodni korporacyjnej. Nam zależało zawsze na partnerskiej współpracy z miastem, ale na rynkowych zasadach. Tymczasem słyszymy od urzędników, ze nie odstąpią od prób przejęcia naszego terenu, jakimkolwiek sposobem – mówi Dyrdał.

W sprawozdaniu finansowym za poprzedni rok, wartość aktywów trwałych spółki, czyli przede wszystkim nieruchomości, oszacowano tylko na 5,1 mln zł. Jest jednak przy tym adnotacja, że ta wycena jest, według zarządu spółki, wielokrotnie zaniżona.

Obawiają się, że zamiast kompleksowej rewitalizacji będzie „odcinanie plastrów salami”

Zdaniem prezesa, jedynym rozwiązaniem jest znalezienie zewnętrznego inwestora, który we współpracy z Gryfem i miastem zainwestowałby duże pieniądze w renowację całego kompleksu rzeźni.

– Tutaj potrzebne są kwoty zaczynające się od 500 mln zł. Tymczasem obawiamy się, że gdy miasto przejmie ten teren, to nie będzie kompleksowej rewitalizacji, tylko odcinanie poszczególnych budynków niczym plastrów salami i sprzedawanie oddzielnym inwestorom. Zresztą magistrat już wielokrotnie pokazał, że nie zna się na rewitalizacji, czego najlepszym przykładem jest zrujnowany kwartał norweski [Jagiellońska – Śląska – Bałuki - Bogusława – red.], który miał być odnowiony już jakieś 30 lat temu przez spółkę SCR – mówi Jerzy Dyrdał.

„W miarę naszych możliwości finansowych będziemy odnawiać kolejne budynki”

Zaniedbana jest jednak również zabudowa zarządzanej przez Gryfa dawnej rzeźni. Była już w złym stanie, gdy Port Rybacki Gryf (z niego wyłoniła się obecna spółka), przejmował ten teren od zakładów mięsnych. Od tamtego czasu minęło 30 lat. W tym czasie spółka kompleksowo odnowiła jeden budynek – dawną chlewnią. W ostatnich miesiącach zabezpieczono też dwa mocno zniszczone dachy, a w kolejce czeka jeszcze jedna taka konstrukcja. To prace prowadzone z nakazu miejskiego konserwatora zabytków.

– Niestety zaniedbania obecnego właściciela terenu, spółki Gryf Nieruchomości doprowadziły część budynków na skraj totalnej dekapitacji. Cieszę się, że po naszej interwencji właściciel znalazł zrozumienie dla sprawy ratowania zabytków i przystąpił do wykonania zabezpieczeń – komentował Michał Dębowski, miejski konserwator zabytków.

Przedstawiciele spółki przekonują jednak, aby na problem zaniedbanych budynków spojrzeć z innej strony. – Jesteśmy stróżem, który nie zadłuża tego majątku i trzyma go w stanie nie gorszym, a nawet nieco lepszym niż przejęliśmy. To, że komuś przeszkadza mało estetyczny dach, to trudno. W miarę naszych możliwości finansowych będziemy odnawiać kolejne budynki. Staramy się o dofinansowania, ale do tej pory zawsze byliśmy pod kreską i wszystkie prace musimy robić z własnych pieniędzy – słyszymy.

Wpłynęły duże pieniądze, ale tylko niewielka część z nich została w spółce

Działalność spółki Gryf Nieruchomości przynosi zyski. Z ostatniego rocznego sprawozdania finansowego wynika, że 2023 był pod tym względem szczególnie udany. Do 4,7 mln zł przychodów z wynajmu budynków doszło jeszcze odszkodowanie od miasta za wywłaszczenie pod planowaną budowę Mostu Kłodnego – 10,5 mln zł. To przełożyło się na zysk netto w wysokości 7,1 mln zł. Tyle, że tylko niewielka część tej kwoty została w spółce. Jej właściciele – Polska Grupa Zbrojeniowa i Agencja Rozwoju Przemysłu – zażyczyły sobie bowiem wypłatę dywidendy. Do skarbu państwa trafiło 5,9 mln zł.

Obecnie wynajętych jest około 70 procent budynków rzeźni, w których pracuje blisko 300 osób. Niektóre obiekty, ze względu na swój stan, nie nadają się do użytkowania. Wśród największych najemców są firmy magazynujące tutaj swoje produkty, między innymi nawozy. Ale są też rzemieślnicy, jeszcze do niedawna na portowym terenie funkcjonował warsztat zduński.

– Mając obok Lastadię, jesteśmy świadomi, że nie wynajmiemy naszej powierzchni firmom potrzebującym biurowca klasy A. Szukamy więc nietypowych najemców, proponując im niewygórowane czynsze. Są u nas na przykład zespoły muzyczne, które mogę tutaj spokojnie ćwiczyć i nikomu nie przeszkadza, że hałasują – opowiadają przedstawiciele Gryfa

„Obaj idziemy na emeryturę, a kutry zgniły”

Był też pomysł, aby na bardzo atrakcyjnych warunkach przekazać jeden z większych budynków Muzeum Narodowemu. Miał tam powstać skansen z historycznymi kutrami, które dziś przechowywane są pod gołym niebem na zapleczu budynku przy Wałach Chrobrego.

– Od 7 lat rozmawiałem o tym z dyrektorem Muzeum Narodowego w Szczecinie. Dziś on idzie na emeryturę, ja też wkrótce się wybieram, a kutry zgniły. Była chęć z obu stron, tylko temat został zablokowany z braku porozumienia władz samorządowych z właścicielem terenu – twierdzi prezes Dyrdał.

Innym nietypowym pomysłem Gryfa było sprowadzenie do nabrzeża przy Łasztowni dużego statku-wycieczkowca, który ze względu na swoje rozmiary nie byłby w stanie zacumować przy Wałach Chrobrego. Poza tym, na pl. Gryfitów stanęła wielka puszka paprykarza – instalacja nawiązująca do historii Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich Gryf, czyli protoplasty dzisiejszej spółki, w którym wymyślono tę konserwę.

Jest tam „najatrakcyjniejsza działka budowlana w Szczecinie”

Sąsiadem spółki Gryf Nieruchomości jest spółka Centrum Logistyczne Gryf. Obie wywodzą się z Portu Rybackiego Gryf, obie są związane ze skarbem państwa i w obu prezesem był do niedawna Jerzy Dyrdał (z tej drugiej został odwołany w maju).

Centrum Logistyczne Gryf to przede wszystkim dwie chłodnie o pojemności 13 tys. ton, w których składowane są mrożone ryby i inne produkty rybołówstwa (w 2023 r. zanotowano ok. 500 tys. zł zysku). Śmiało można stwierdzić, że najcenniejszą częścią majątku jest niezabudowana działka o powierzchni ponad 15 tys. m2 na północnym cyplu Łasztowni (za placem WOŚP z pomnikiem Krzysztofa Jarzyny).

– To najatrakcyjniejsza działka budowlana w Szczecinie – uważa Jerzy Dyrdał. – Moim autorskim pomysłem było wybudowanie w tym miejscu oceanarium. Zainteresowałem tym pomysłem inwestora z Wrocławia, ale projekt przepadł, gdy przyszło do rozmów z właścicielem terenu i władzą samorządową. W tym miejscu musi być magnes, który przyciągnie turystów podobnie jak łódzki Orientarium. Symbol Szczecina na wejściu do portu. Obawiam się jednak, że zamiast tego powstanie mieszkaniówka – wieżowiec i „zatoczka dla milionerów”.

Te obawy wydają się nieuzasadnione, gdyż zwycięska praca w miejskim konkursie architektonicznym przewiduje w tym miejscu właśnie obiekt użyteczności publicznej w formie spektakularnej dominanty architektonicznej. W miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego zapisano wielofunkcyjną zabudowę usługową lub centrum usługowo-kongresowe.

Jaka będzie przyszłość Łasztowni?

Zabudowa mieszkaniowa jest natomiast docelowo przewidywana zarówno na nabrzeżu wzdłuż Duńczycy (teraz jest tam m.in. wesołe miasteczko), jak i w miejscu chłodni. – Uważamy, że to zły kierunek. Koncepcje zakładające tutaj intensywną zabudowę mieszkaniową, eliminują wszystkie inne funkcje. Nie będzie już na Łasztowni plenerowych imprez – mówi Sławomir Machowicz.

W skład kompleksu rzeźni wchodzą 22 zabytkowe budynki. Część z nich, te od strony Duńczycy, mają innych właścicieli. Pierwszy z nich odnowiła spółka CSL (Stara Rzeźnia), a kolejne firma NBQ i miejska spółka Żegluga Szczecińska Turystyka i Wydarzenia.