Stary sprzęt RTV, akumulatory, budowlane pozostałości – problem dzikich wysypisk w Szczecinie powraca jak bumerang. Co strażnicy miejscy doprowadzą do usunięcia ich sporej liczby, pojawiają się nowe. „Co dziwne, czasami droga do lasu czy na dzikie wysypisko jest dłuższa niż do ekoportu. I to na zdrowy rozum się nie opłaca, bo paliwo kosztuje. Zwłaszcza teraz” – dziwi się rzecznik prasowa Straży Miejskiej w Szczecinie Joanna Wojtach.

Zdaniem Joanny Wojtach, „dzikie wysypiska to wręcz wielogłowa hydra”. Kiedy wydaje się, że problem został w dużej mierze zlikwidowany, pojawiają się kolejne nielegalne punkty z odpadami. Jak przyznaje, czasami udaje się znaleźć właścicieli odpadów, ale „niestety, w wielu przypadkach pozostają anonimowi”.

– Dzikie wysypiska to plama na mapie miasta. Najbardziej niepokojące, poza tym, że w ogóle istnieją i się odradzają, to fakt wyrzucania na nie odpadów problemowych. Mowa o starym sprzęcie RTV, akumulatorach, bateriach, „budowlanych pozostałościach z dodatkiem chemii, a także opakowań po nich – wylicza rzecznik prasowa Straży Miejskiej w Szczecinie.

Ostatnio funkcjonariusze straży miejskiej znaleźli stos zużytych opon porzuconych między garażami przy ulicy Szczawiowej.

– Niestety, mimo dokładnego przeszukania sterty opon i śmieci przez strażników, nie udało się znaleźć żadnego śladu wskazującego na pochodzenie odpadów. Bez tego trudno komukolwiek udowodnić sprawstwo, zatem koszt posprzątania znowu ponosi miasto, a co za tym idzie – wszyscy mieszkańcy Szczecina – dodaje Joanna Wojtach.

Miejsce zostało posprzątane przez służby miejskie. Należy mieć nadzieję, iż w takim stanie pozostanie na dłużej.

– Co dziwne, czasami droga do lasu czy na dzikie wysypisko jest dłuższa niż do ekoportu. I to na zdrowy rozum się nie opłaca, bo paliwo kosztuje. Zwłaszcza teraz – dziwi się Joanna Wojtach i przypomina: – Zużyty sprzęt elektroniczny czy stare opony można oddać bezpłatnie do punktu zbiórki, nie zaśmiecając środowiska.