Proletaryat wygrał z niedogodnym terminem (czwartek), aurą skłaniającą raczej do pozostania w domu oraz kilkoma innymi, sporymi wydarzeniami, które miały miejsce w tym samym czasie. Koncert weteranów polskiej sceny metalowej udał się naprawdę dobrze i pozostaje mieć jedynie nadzieję, że muzycy do Szczecina powrócą możliwie szybko.
Do występu gwiazdy wieczoru publiczność przygotować miała stargardzka kapela doWnhiLL. Panowie w swój występ włożyli sporo energii i widać było, że zależy im na możliwie najlepszym występie. Trudno mi jednak jednoznacznie ocenić czwartkowy support. Wszystko było dobrze dopóki kwartet grał muzykę swojego autorstwa. Może niezbyt odkrywczy, ale bardzo konkretnie brzmiący na żywo hardcore cieszył ucho, spełniał swoje zadanie. Schody zaczęły się w chwili, w której artyści sięgnęli po cudzy repertuar. O ile „Get Inside” Stone Sour wypadł średnio (niby wszystko na miejscu, ale jakoś tak bez wyrazu), o tyle zamykająca set interpretacja „Bodies” Drowning Pool sprawiła mi bardzo, ale to bardzo duży zawód. Całkowity niewypał, zwłaszcza wokalnie. Szkoda, bo poza tym doWnhiLL grało naprawdę nieźle.
Krótka przerwa i ku uciesze publiczności na scenę wszedł wyczekiwany przez wszystkich Proletaryat. Kapela postawiła na dosyć klasyczny repertuar. Okazało się to być trafnym posunięciem. Klasyki takie jak „Proletaryat” czy „Jak Ptak” przyjęte zostały bardzo entuzjastycznie. Nie zabrakło też oczywiście repertuaru z zamykającego dyskografię formacji albumu „Prawda”. Publiczność na nowy materiał zareagowała ciepło, najlepiej wypadł w mojej opinii numer „Do Dna”.
Cały zespół zagrał na bardzo wysokim poziomie, adekwatnie do swojego stażu scenicznego. Wszystko na najwyższym, profesjonalnym, ale nie sprawiającym wrażenia beznamiętności poziomie. Imponował zwłaszcza Tomek Olejnik, którego głos prezentował się wyśmienicie. Dobrze wypadło nagłośnienie, podobało mi się brzmienie kapeli. Mięsiste, z mocno wyeksponowanymi basami. Metalowy sound nadał zupełnie nowego (w moim odczuciu lepszego) oblicza starszym kawałkom, które zyskały pazur.
Każdy zespół powinien w którymś momencie umieć powiedzieć sobie „dość” i zakończyć działalność. Pomimo, bagatela, 23-letniego stażu Proletaryatowi jest jeszcze bardzo daleko do momentu, w którym powinien zejść ze sceny celem uniknięcia psucia wizerunku legendy. Panowie są w doskonałej formie i oglądanie ich występu było prawdziwą przyjemnością.
Osobny akapit należy się publiczności. Frekwencję, zwłaszcza w kontekście nieprzyjemnej pogody i występu w środku tygodnia, ocenić należy jako przyzwoitą. Ludzie, którzy przybyli do „Kontów” dobrze bawili się pod sceną i nie tylko. Wszyscy sprawiali wrażenie w pełni usatysfakcjonowanych. Ciekawie przedstawiał się również przekrój wiekowy audytorium – w klubie zameldowali się reprezentanci liceów (może nawet gimnazjów?), studenci jak i ludzie sprawiający wrażenie już od dawna mających jakąkolwiek edukację za sobą.
Bardzo dobry koncert mamy już niestety za sobą. Pomijając drobne wpadki kapeli supportującej, 21. października „pstryknęło” w zasadzie wszystko. Sprawna organizacja, dobra atmosfera, niezła frekwencja i, co najważniejsze, gwiazda w świetnej formie. Zapraszamy ponownie!
Komentarze
2