Jednym z największych atutów Teatru Współczesnego w Szczecinie jest możliwość zapoznania się ze sztukami, które mają w nim swoją polską prapremierę. Najnowsza tego typu propozycja to wyreżyserowana przez Annę Augustynowicz – komedia ”Greta Garbo przyjechała” na podstawie sztuki Franka McGuinessa. Jej głównymi zaletami są: ukazanie rozpadu więzi rodzinnych i wewnętrznego rozdarcia człowieka pomiędzy starą a nową rzeczywistością.
Z wizytą w Donegal
Co może wyniknąć ze spotkanie znanej szwedzkiej aktorki z irlandzką rodziną Henessy, u której konflikty są na porządku dziennym? Jeszcze większe zaostrzenie sytuacji i obnażenie wszystkich, wcześniej skrywanych, negatywnych emocji i opinii.
Akcja sztuki Franka McGuinessa toczy się w roku 1967 – czasie napiętych stosunków pomiędzy Anglią a Irlandią Północną. Właśnie w tych okolicznościach Greta Garbo, w którą wcielił się występujący gościnnie w Teatrze Współczesnym w Szczecinie Maciej Wierzbicki, przyjeżdża do domu bogatego angielskiego malarza-homoseksualisty Matthew Dovera (Wiesław Orłowski) położonego w małej miejscowości Donegal w Irlandii – w niejasnym dla wszystkich, poza nim, celu. Wśród mieszkańców, których zastaje aktorka w tym miejscu, znajdują się m.in. byli właściciele posiadłości – obecnie zatrudnieni u Anglika – co dodaje całej sytuacji pikanterii. Nie zdają oni sobie sprawy, jaki jest prawdziwy powód odwiedzin szwedzkiej divy i z jakimi konsekwencjami dla nich mogą się one wiązać.
Do usług i nie tylko
Malarz, aby odpowiednio przyjąć Gretę, wykorzystuje poszczególnych członków rodziny Hennessy. Szofer – James – odpowiada za transport gwiazdy do posiadłości, kucharka – Paulie (Beata Zygarlicka) – za przygotowanie posiłku, a pokojówka – Sylvie (Joanna Matuszak) – za sprzątanie i bagaże Szwedki.
Oprócz wymienionych w domu swoje miejsce zajmuje nienależący do tej familii dzierżący kosę ogrodnik, będący osobistym kochankiem Dovera – Harry Caulfield (Maciej Litkowski), który ma na swoim koncie przygodę z boksem. Na pierwszy plan wysuwa się jednak postać córki Jamesa i Sylvii – Colette (przekonująca Maria Dąbrowska), która stoi przed ważnym wyborem życiowym, a sytuacja w jakiej się znalazła sprawia, że atmosfera w domu staje się bardzo napięta.
Dwie rzeczywistości
Gretę Garbo w spektaklu Anny Augustynowicz cechuje nietypowy styl bycia, niezachęcający do nawiązania bliższego kontaktu. Aktorka, określając siebie przymiotnikiem „ponura”, taka jest w rzeczywistości. Nie wykazuje praktycznie żadnych pozytywnych uczuć, irytuje ją wiele rzeczy (np. śpiew, dawanie prezentów), a najlepiej wychodzą jej… pożegnania. Z kolei mężczyźni, z którymi miała dotychczas do czynienia, w większości byli homoseksualistami. W związku z tym osobą, na której wywiera ona bardzo duże wrażenie, jest Harry, zaś najboleśniej spotkanie z nią przeżywa Sylvie.
Jednocześnie Greta przyczynia się do „oczyszczenia” skonfliktowanej rodziny. Jej członkowie decydują się, nierzadko pod wpływem emocji wywołanych po krótkiej rozmowie z aktorką, na wzajemne oskarżenia i wypowiedzenie dotychczas skrywanych, negatywnych opinii o sobie.
Obnażą się na tyle, że widoczne będzie ich wewnętrzne rozdarcie pomiędzy życiem w obecnej rzeczywistości, w której nie do końca potrafią się odnaleźć, a tęsknotą za dawnym stanem rzeczy, kiedy byli właścicielami domu. W jednej ze scen James w dobitny sposób wyrazi swoje stanowisko na temat panującej w Irlandii sytuacji politycznej.
Jedyną osobą, która z optymizmem patrzy w przyszłość, jest Colette. Jej największe marzenie to studiowanie medycyny w Dublinie i wyrwanie się z „toksycznej rodziny”. Aby zrobić wrażenie na koleżankach, posługuje się Harrym. Jak się później okaże, mimo pozytywnego wyniku egzaminu, studia staną pod znakiem zapytania, a ona pozna największą słabość swojej matki.
„Obcy” powiernikiem tajemnic
Ponura Szwedka okaże się ponadto powiernikiem największej tajemnicy Paulii, której nie znają nawet jej najbliżsi, a także sama otworzy się przed nią, zdradzając niemiłe szczegóły ze swojego życia. Obie bohaterki oddadzą się przy tym wszelkim urokom tańca. Jednak to otwarcie aktorki bardzo szybko się zakończy, gdy ta zda sobie sprawę z możliwych konsekwencji. O takich sprawach nie powinno się bowiem rozmawiać z „obcymi”.
Nadzieja na zmiany
Mimo że słowo „nadzieja” zdaje się nie występować u Grety Garbo, to właśnie ono towarzyszy córce Jamesa i Sylvii. Aby przekonać się, czy okaże się ona płonna, zachęcam do obejrzenia przedstawienia. Kluczowe znaczenie w odpowiedzi na to pytanie będzie miał ciąg zdarzeń rozpoczynający się od zamieszkującego teren posesji dzikiego pawia, który nie został zabity z powodu… swojego piękna.
Nie dla wszystkich
Sztuka z pewnością nie zadowoli wszystkich widzów. Widoczne było niewykorzystane w pełni wideo. Aktorzy niekiedy posługują się wulgaryzmami i przekleństwami. Należy podkreślić jednak, że spektakl nie jest nimi zdominowany, ale dla niektórych osób może to stanowić „przeszkodzę” nie do pokonania, która wpłynie na negatywny odbiór inscenizacji. Jej zalet jest bowiem zdecydowanie więcej.
Są nimi bardzo dobre aktorstwo – duże wrażenie robi przede wszystkim wyrazista gra Macieja Wierzbickiego, któremu udało się znakomicie odwzorować postać ponurej Szwedki – świetne przedstawienie rozpadu relacji rodzinnych i ukazanie, wspomnianego już wcześniej, wewnętrznego rozdarcia człowieka pomiędzy starą a nową rzeczywistością, a także przebijający z niektórych fragmentów sztuki humor wywołujący salwy śmiechu.
Komentarze
0