Piątkowa juwenaliowa impreza zapowiadała się dobrze już po zapoznaniu się z samym programem. PMM, Sobota feat. Tony Jazzu, Donguralesko, Sokół & 600V & VNM feat. HiFi Banda, Pih. No i oczywiście niewątpliwe gwiazdy wieczoru: TEDE i Warszafski Deszcz byli dla fanów hiphopu sporą atrakcją. A jak to wyglądało w rzeczywistości?

Ciągnąca się w nieskończoność kolejka przed wejściem zapowiadała sporą frekwencję. Wszędzie wokół widać było twarze czekające z niecierpliwością na moment, w którym wreszcie wejdą na teren Uniwersytetu. Tym, którym już się to udało, nie brakowało atrakcjii. Ogródek piwny, namioty z jedzeniem, strefa bungee, no i oczywiście scena, na której koncert akurat dawał PMM. Jako grającemu na początku, przypadło zapewne najtrudniejsze zadanie - rozruszanie publiczności. I nie ma wątpliwości, że to się udało. Usłyszeć mogliśmy m.in.: "Ile dróg tyle prawd", czy "Daj mi bit". Nie obyło się bez bisów. "Z wiarą" - utworem z pierwszej płyty, Polski Mistrzowski Manewr brawurowo zakończył występ.

Chwilę poźniej czekała na nas kolejna dawka szczecińskiego rapu. Tym razem Sobota przy pomocy Tony Jazzu, postawili poprzeczkę jeszcze wyżej. Publiczność szalała przy: "Tańcz głupia", "Była ideałem", "Modlitwie", czy z "Z buta wjeżdżam".

W miarę jak na dworzu robiło się coraz ciemniej, temperatura pod sceną systematycznie szła w górę. Powodem tego mogło być zapewne pojawienie się Donguralesko. Jego "El Polako" rozpoczęte acapella wywołało spore zamieszanie. Zaraz po tym "Totem leśnych ludzi" i dalej " Idziemy po swoje", "Ekwador" i "Otoczony oceanem". Nie sposób wymienić tu wszystkich zagranych kawałków.

Gdy na scene wkraczali: Sokól, VNM, 600V i HiFi Banda temperatura nadal zwiększała się. Rosła również liczba ludzi. "I żeby było normalnie", "Każdy ponad każdym", "Dwie kochanki", "Jeszcze będzie czas" to tylko mała dawka mocnego, zaproponowanego nam przez nich rapu.

"Semper Fidelis", "Proforma", "Stoprocent tour", czy "Osiedlowa piękność", to z kolei fragmenty występu Piha. Teraz to już atmosfera robiła się naprawdę gorąca i osiągnęła prawie punkt kulminacyjny. Mam tu na myśli prawie, bo epicentrum miało miejsce parenaście minut póżniej. Wszyscy z wielkim oczekiwaniem wypatrywali gwiazd wieczoru. Gdy wreszcie pojawili się na scenie, oświetleni reflektorami ze wszystkich gardeł słychać było tylko: "WARSZAFSKI DESZCZ - CIĄGLE PADA!!" I rzeczywiście z nieba zaczęły spadać pierwsze krople!. Koncert rozpoczął TEDE utworami z solowych płyt. "Cipy cipy łaaał", "Wyścig szczurów", "Ona jest szmatą", "Za-X Eeej Panowie". Gdy do uszu publiki doszły pierwsze nuty "Air max classic" ludzie dawali z siebie wszystko. "Glokk", "Olej Onara", "Blask", "Merctedes S600". Ale "Bezele kochana" przebiło chyba wszystko. Fragment "Czterech pancernych" wprowadził nieco dezorientacji, ale " Już od `99 płynę" znów pokazało kto tu jest górą. Deszcz przestał padać, ale WFD wcale nie zamierzało konczyć grać. "Letnia miłość", "Gram w zielone", "Ławka, chłopaki z bloków". Po chwili ze sceny słychać było głośne skandowanie: "Jebać Tedego i całą ekipe jego!" Z pozdrowieniami dla Rycha oczywiście. "Drin za drinem", "Tak się robi hip-hop". Jak przystało na Tedego nie obyło się bez drwin. Na szczecińskim koncercie oberwało się liderowi zespołu Feel. Tede połączył dwa utwory : wykonany acapella początek "Jak anioła głos" i "Wielkie Joł". I wszyscy zgodnie środkowym palcem pozdrowili wrogów. Na zakończenie "Ja ma to co ty". Brawa nie miały końca. I tak po godzinie 2 hiphopowe Juwenalia zostały oficjalnie zakończone.

Podsumowując, dla większości koncerty okazały się zapewne niezapomnianym przeżyciem. Jednak tak, jak i występujący są osobami wzbudzającymi kontrowersje, tak i opinie na temat imprezy będą miały zarówno komentarze pozytywne, jak i negatywne. No, ale przecież to o to w tym wszystkim chyba chodzi...