„Tańcząc po miłości kres…” – śpiewał kiedyś Leonard Cohen. Najnowszy spektakl Teatru Współczesnego w Szczecinie ukazuje podobną sytuację. To rzecz o tańcu, ale doprowadzonym jeszcze dalej. Na kraniec życia… „Giselle, tańcz!” to najnowsza propozycja w repertuarze Teatru Współczesnego w Szczecinie przygotowana w koprodukcji z Teatrem Łaźnia Nowa w ramach festiwalu Kontrapunkt oraz Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia. Premierowo została pokazana 10 maja.
Baletowe magnum opus
„Giselle, tańcz!” to spektakl choreograficzny, który ma wiele wspólnego z klasycznym baletem romantycznym „Giselle” z 1841 roku. W paryskim pierwowzorze układy przypisane tytułowej roli stanowią pokaz przekraczania prawa ciążenia i ograniczeń ciała. Reżyserka szczecińskiego spektaklu – Anna Obszańska i autor tekstu, dramaturg – Maciej Podstawny tę jedną z najtrudniejszych ról żeńskich w historii baletu „ustawili” w centrum opowieści. Bohaterki „Giselle, tańcz!” rywalizują o nią, bardzo ciężko pracując i poświęcając zadaniu całą swoją energię i myśli. Początek spektaklu jest bardzo znaczący… Tancerki wchodzą na scenę i po chwili, w różnych pozach, w bezruchu, zawisają na drążkach baletowych. Trwają tak przez dłuższy czas i widać, że są bardzo zmęczone, może nawet wycieńczone. Godziny i dnie, które spędziły na próbach, ukazują się w tym obrazie.
Dotkliwy podział ról
Pierwsze pojawienie się na scenie Choreografa (Arkadiusz Buszko), który wkracza na nią przesadnie chwiejącym się krokiem, to pokaz nonszalancji okazywanej otoczeniu, wyraz dystansu, jaki dzieli mistrza od całej reszty. Przejawia się to także w dialogach prowadzonych po francusku, a późniejsza rozmowa (już po polsku) z napuszonym Pierwszym Tancerzem (gościnnie w tej roli Kacper Kujawa) oraz bezsłowne, ale przez to jeszcze bardziej dotkliwe, strofowanie nauczycielki muzyki, rytmu i śpiewu (Barbara Biel), to eskalacja lekceważącej postawy. Nie ma wątpliwości, kto pociąga za sznurki w tym świecie. Podział ról podkreślają także kostiumy, które zaprojektował Mateusz Jagodziński. Choreograf jest odziany w barwne, luźne szaty, a jego asystent (Adam Kuzycz-Berezowski) nosi szary uniform, który odzwierciedla powierzony mu zakres obowiązków.
Kulisy teatru w teatrze
To on zajmuje się technicznymi aspektami przygotowań do spektaklu i kieruje całym zespołem, w którym są tancerki. Ich role kreują Adrianna Janowska-Moniuszko, Iwona Kowalska oraz gościnnie: Maria Wójtowicz, Agnieszka Ferenc, Magdalena Malik. Każda z nich jest inna, każda jest indywidualnością, ale wygrać może tylko jedna. Pierwszy Tancerz uważa, że żadna z nich nie jest wystarczająco dobra, dlatego tancerki wzmagają swoje wysiłki, stają na głowie i palcach, by prześcignąć rywalki. Przygotowując się do wystawienia „Giselle” zamieniają się w inne postaci, a widzowie obserwują kulisy teatru w teatrze – mozolne przenoszenie rekwizytów, przesuwanie scenografii, a nawet czyszczenie podłogi. Widzimy, jak wiele trzeba zrobić, by publiczność otrzymała widowisko, którego oczekuje…
Autobiograficzny wątek
Jedna z tancerek (Magdalena Malik) zostaje jeszcze długo po godzinach i bezustannie powtarza to samo ćwiczenie. Jest zdeterminowana, by za wszelką cenę osiągnąć cel i zostać Giselle. Ostatecznie to ona właśnie zostaje wybrana do tej roli, ale swoją morderczą walkę opłaca zdrowiem. W jednej z ostatnich scen widzimy ją na szpitalnym łóżku, po udarze, w wyniku przemęczenia organizmu. To wątek autobiograficzny, którym dzieli się z publicznością Anna Obszańska. Reżyserka spektaklu sama znalazła się w takiej sytuacji z powodu przepracowania i doprowadzenia organizmu do krytycznego stanu tuż przed egzaminami na studiach. Wyszła z niego dzięki natychmiastowej reakcji lekarzy i następującej po niej długiej rehabilitacji.
Hołd dla nieobecnego aktora
W całym spektaklu ważną rolę odgrywa też muzyka, którą stworzyła Małgorzata Penkalla. Jest wielobarwna w pierwszej części i surowa, punktująca ciemniejsze, minorowe nastroje pod koniec. Jest jeszcze jeden ważny element w tym niewątpliwie poruszającym przedstawieniu. Na pianinie z boku sceny umieszczone zostały zdjęcia Wiesława Orłowskiego. Aktor miał zagrać postać maestro, akompaniującego podczas prób baletu, niestety nagle zmarł. Realizatorzy postanowili uhonorować go właśnie w taki sposób. Po premierowym spektaklu widzowie nagrodzili artystę brawami na stojąco…
Premiera „Giselle, tańcz!” odbyła się w ramach II rezydencji artystycznej Scena Nowe Sytuacje. Kolejne prezentacje spektaklu w czerwcu.
Komentarze
1