Dajmy sobie spokój
Szczecinianie znają go z ról m.in. w spektaklach „Bal Manekinów” i „Kogut w Rosole” Teatru Polskiego, musicalu „Rent” Opery na Zamku, a ostatnio monodramie „MyLove”. Filip Cembala skradł serca widzów nie tylko grą aktorską, ale i podejściem do życia, o którym opowiedział w swojej książce „Lowizm, czyli na szlaku po ulgę”.
– Na początku trochę się obruszałem, kiedy próbowano dokleić do tego etykietkę filozofii, bo czułem, że jestem trochę za mały, żeby mierzyć się z takim słowem – mówi Cembala – a potem pomyślałem, że nie trzeba być od razu Sokratesem, zresztą Sokrates też był kiedyś Sokratesem, zanim był Sokratesem. Lowizm to żadna, szczerze mówiąc, odkrywcza historia. Dzisiaj dla mnie jest filozofią samozaopiekowania się, samouznania, generalnie zobaczenia siebie i dania sobie od siebie spokoju.
„Jak jest dzień samorozwoju, to ja też zachęcam do dnia samozwoju”
Jak przyznaje Cembala, to książka o tym, by w dobie słusznego samorozwoju umieć znaleźć czas na złapanie dystansu do tego, co się dzieje z nami i wokół nas.
– Żyjemy w czasach, w których jesteśmy wytapetowani receptami i jesteśmy nimi trochę umęczeni. Podświadomie wdychamy kortyzol i presję, że jak mi dobrze idzie w pracy, to zawalam rodzinę, nie mam czasu na fitness i jogę o 5 rano, i nie mam jeszcze godziny dla siebie wieczorem i nie kładę się o 19:00 – zauważa Cembala. – Jak jest dzień samorozwoju, to ja też zachęcam do dnia „samozwoju”, takiego przyjrzenia się, co jest we mnie – tłumaczy. – Jeżeli szukasz książki, która podpowie ci, jak w pięciu krokach być szczęśliwym, to pewnie leży gdzieś obok tej, bo to nie jest ta książka.
Dodatkowo w programie „Hej Szczecin! Jest piątek!” Filip zadeklarował, że jeżeli do 12 grudnia ktoś złoży zamówienie na książki na lowizmksiazka@gmail.com, to otrzyma je z imiennymi dedykacjami.
Spektakl, „gdzie możemy się spotkać we wspólnym mianowniku”
Obecnie Filipa Cembalę na deskach Teatru Polskiego można oglądać w monodramie „MyLove”.
– Opieramy ten spektakl na prawdziwej historii aktywistki Milo Mazurkiewicz. Była to geniuszka, ponieważ wymyśliła własny język programowania, wygrała olimpiadę w Pekinie i naprawdę mogliśmy mieć cudownego człowieka na pokładzie, jednak Polska zdecydowała, że to jest mniej ważne niż to, że to jest osoba transpłciowa i tak ją dojechała, że dziewczyna postanowiła zakończyć historię na tej planecie na Moście Poniatowskim w Warszawie – mówi Cembala. – I to jest przedpokój do naszej historii, ale mi bardzo zależało na tym, żeby to był spektakl szerszy. I zawsze jak zapraszam widzów na ten spektakl, to mówię: zabierz swoje wykluczenie i przyjdź. Bo to nie jest tak, że jesteśmy wykluczani tylko jeśli chodzi o tożsamość płciową. Wystarczy być rozwiedzionym człowiekiem na wsi i już ta osoba jest oceniania. Chciałbym wierzyć, że ten spektakl to jest półtorej godziny, gdzie możemy się spotkać w takim wspólnym mianowniku. Też do mnie ostatnio przyszły takie słowa, które dedykuję nam przedświątecznie. Nie wykluczajmy, bo nigdy nie wiemy, czy człowiek, którego wykluczamy, nie okaże się kluczem, którego nam kiedyś będzie trzeba.
Komentarze